1

5.8K 300 42
                                    

- Mireka! Wstawaj! Shigaraki cię woła! - krzyczała mi do ucha Toga.
- Jeszcze chwilę...
- Hej, Fujitoyo. Wstawaj. Będziesz miała z głowy.
- Daaaabiiii, nieeeeee!- krzyczałam kiedy czarnowłosy zciągnął mnie z łóżka, za nogę, i zaciągnął do baru, gdzie był Tomura.
- Pasuje ci, sucharze?
- Przestań mnie tak nazywać. Witaj, Fujitoyo.
- Czego?
- Co ty na to, żeby zaatakować miejsce, gdzie aktualnie znajduje się około 8 bohaterów?
- Sama napewno nie, kretynie.
- Ty, Dabi, Toga i Kurogiri na czatach.
- Kiedy? Wiesz, raczej nie chcę mi się zapieprzać teraz, w piżamie.
- Za godzinę tutaj.
- I będę mogła wrócić do domu?
- Tak.
- Ale z ciebie gnój. Trzymasz mnie tu przez tydzień, a mogę wyjść dopiero, jak łaskawie się, kurwa, zgodzisz!
- Więc, jak będzie?
- Zgoda. Będę za godzinę. Toga, chodź.
- Już idę!
- Co za...
- Hej, Mireka, spokojnie. Pobawimy się z bohaterami!
- Dobrze. Chcesz koki, czy warkocze?
- Warkocze! Wiesz co? To fajnie, że mimo, że jesteś starsza robisz mi fryzury!
- To nic specjalnego... Gotowe. Poczekaj chwilę, przebiorę się.- powiedziałam do blondynki i wzięłam swój strój złoczyńcy. Składał się on z czarnych jeginnsów, gdzie przy pasie znajduje się 10 srebrnych sztyletów, i podręczna apteczka, skórzanych butów pod kolana, kamizelka kuloodporna wyglądająca jak zwykła koszulka i skórzana kurtka, do tego czarna maska na pół twarzy. Zrobiłam sobie dwa dobierane i zrobiłam kreski eyelinerem oraz pomalowałam usta czerwoną szminką.
- Mireka! Wyglądasz wspaniale! Chodźmy!
- Tak, jasne... Jesteśmy, sucharze!
- Przestań mnie tak nazywać. Możecie iść.- Kurogiri przeniósł nas na dach budynku, obok którego byli bohaterowie.
- Będę czekał niedaleko. Zaczynajcie.
- Jasne, mglisty. Dabi, ty podpalasz budynek od środka, Toga, starasz się zabrać jak najwięcej krwi, a ja pobawię się swoją mocą.
- Sprytny plan. A, co z drogą ucieczki?
- Budynek jest parterowy, wszędzie jest jakieś okno i w razie czego można uciec sufitem. Zaczynamy. Czekasz w holu, Toga idzie tylnym wyjściem, a ja wejdę dachem.
- Mireka, czemu aż tak nienawidzisz bohaterów?
- To nie jest rozmowa na teraz.
- Jak mamy zaczynać, to chodźmy. - rzekł czarnowłosy. Zaczęliśmy akcję. Dabi wszedł po cichu do niewielkiego budynku i czekał na znak. Himiko podeszła do tylnych drzwi. Ja natomiast używając telekinezy i sztyletów zrobiłam otwór w dachu, w takim miejscu, że nie było tego widać. Swoją mocą sprawiłam, że niewielki kamień z zewnątrz wpadł przez uchylone okno. Bohaterowie się obejrzeli, jednak nic nie zobaczyli...
- Trzeba jakoś złapać Ligę Złoczyńców.- powiedział bohater numer 4. Hmm... W pomieszczeniu jest top 8 bohaterów. Zobaczymy, kto jest silniejszy. Po chwili z holu zaczął pojawiać się dym i niebieskie płomienie. Bohaterowie byli zaskoczeni takim obrotem spraw. Ruszyli w kierunku Dabiego który również szedł w ich stronę. Toga w tym samym czasie weszła do budynku i zaatakowała bohatera numer 6. Kiedy już zapanował totalny chaos, weszłam ja. Darem rzuciłam krzesłem w bohatera numer 8. Postać straciła przytomność. Bohaterowie numer 1,2 i 3 warczyli jak najwięcej. Cóż, 4,5,6 i 7 byli otoczeni przez ogień. Zaśmiałam się widząc jak próbują złapać naszą trójkę.
- Odwrót!- krzyknęłam śmiejąc się. Ruszyliśmy biegiem przez dach, na następny budynek. Bohaterowie byli za nami. W tym momencie Kurogiri zabrał Dabiego i Togę. Co za debil, zapomniał o mnie! Przyspieszyłam. Biegam po dachach budynków. Zeskoczyłam na ulicę i biegłam małymi uliczkami. Obejrzałam się gonił mnie tylko ten skrzydlaty dureń! Wziął dwa swoje pióra i używał ich jako miecze. Skręciłam, a on za mną. Kurwa! Ślepa uliczka. Zostałam przyciśnięta do muru i to dosłownie.
- Kopę lat, Nightmare. Bądź grzeczna i chodź na policję.- Nie odpowiedziałam, tylko splunęłam bohaterowi na twarz.- Poddaj się i nic się nikomu nie stanie.
- Phi. Taki dureń jak ty nic mi nie zrobi! Puszczaj!
- Nightmare, wyluzuj. Przecież widzisz, że mam dwa miecze i mogę mieć ich wiele więcej.
- Jak taka ciota została bohaterem?! Wszyscy jesteście gówno warci!- ledwo powstrzymywałam emocje.
- O co ci teraz chodzi?
- O nic! Puszczaj!- krzyknęłam, kiedy blondyn złapał mnie za ramiona.
- Poddaj się.
- Nigdy!- wyjęłam sztylet i przecięłam nim od nosa do kącika ust mężczyzny. Gdy ten chciał zaatakować wyjęłam buteleczkę z gazem usypiającym. Hawks padł. Zaczęłam biec do siedziby...
×××××××××××××××
Czas zacząć na poważnie

Bohater, który zwariował[Hawks x OC] Where stories live. Discover now