20

2.8K 141 13
                                    

Pov. Hawks

Hmmm... Za oknem ciemno. Spojrzałem na budzik, stojący na szafce nocnej, 03:08. No nieźle. Chciałem wstać, ale po pierwsze, Mireka była wtulona w mój tors, a po drugie, jeśli wstałbym teraz, byłoby dziwnie, gdyby różowooka się obudziła, a nie byłoby mnie obok. Wyglądałoby to jakbym ją wykorzystał. W sumie, chętnie z nią to powtórzę. Jest piekielnie dobra. Poczułem jak Fujitoyo się porusza...
- Która godzina?-mruknęła Zaspana. Ale ona wygląda uroczo!!!
- Dziesięć po trzeciej.-odpowiedziałem i pocałowałem ja w głowę. Zarumieniła się.
- Chyba powinnam założyć piżamę albo ogólnie się ubrać...
- Możesz, ale nie musisz.-wyszczerzyłem się, na co różowooka bardziej się zaczerwieniła.
- Kretyn...-mruknęła pod nosem. Złapała za leżący obok łóżka szlafrok i założyła go, po czym zapaliła światło, które mnie oślepiło. Podeszła do szafki i wzięła z niej szary sweter i jeansy. Dopiero teraz zauważyłem, że szlafrok ledwo zakrywa jej pośladki. Wyszła z pokoju. Hmmm... Nie pomyślałem o tym wcześniej, ale ilu ona miała przede mną? Jak wróci, to zapytam...

Pov. Mireka

Weszłam do łazienki i odkręciłam gorącą wodę. Czemu on jest tak, kurewsko dobry?! W sumie... Jest sławny, więc może mieć w tym doświadczenie. Nie myślałam o tym zbyt długo. Po prostu umyłam się, wzięłam bieliznę z suszarki i ubrałam się. Później poszłam do pokoju gościnnego i wzięłam ubrania dla Takamiego. Weszłam do swojej sypialni i zobaczyłam bohatera, który przeglądał moje prace ze studiów. Piękne 4 miesiące mojego życia. Już chciał wziąć kartkę z moimi zarobkami z hazardu, ale grzecznie mu przeszkadziłam.
- Ekhem!- o kurwa... Zapomniałam, że jest tylko pod kocem... Było mu widać cały tors. Dobra, żeby mi krew nie poleciała. Spokojnie...
- Ja...
- Jak czekałeś, to się nudziłeś, więc uznałeś, że zobaczysz co mam na szafce?- spytałam z podniesioną brwią.
- Tak...
- No dobra.- za pomocą mocy wzięłam kartki z dochodami hazardowymi.- Cholera...
- O co chodzi?- spytał Hawks.
- Nie, nic. Łap i się ubierz.-zawołałam i rzuciłam blondynowi ubrania.
- Skąd ty...
- Mam kumpla, który jest jak brat i mam tutaj kilka jego rzeczy.
- Aha... To...
- Ja pójdę do salonu, a ty się ubierz.
- A, nie chcesz tego...
- Milcz. Ja idę, ty się ubierasz.-powiedziałam stanowczo i opuściłam mój pokój. Co to za zapach? Przejechałam palcem pod nosem. Kurwa! Krwotok z nosa! Ok... Poszłam raz dwa do łazienki i wzięłam kawałek szmatki i zimny okład. Odłożyłam apteczkę i poszłam usiąść. Zajęłam miejsce na kanapie i pochyliłam głowę, trzymając pod nosem szmatkę, a na nosie okład.
- Co się stało?!
- O, Keigo... To nic takiego.
- Jak to nic takiego? Przecież leci ci krew z nosa!
- Zaraz mi przejdzie. To nic poważnego.- uśmiechnęłam się, co było ledwo widoczne, Przez szatkę, którą trzymałam.
- Jesteś pewna?
- Tak, chwilę tak posiedzę i mi przejdzie. W ogóle jestem zdziwiona, jak udało Ci się założyć koszulkę bez wycięć.
- Ehhh... Uznajmy, że trzeba sobie radzić.
- Jasne... Kurwa, nie ma nawet 04:00, a ja jestem wyspana...
- No wiesz, zawsze...
- Nie kończ. Serio.
- Dobrze... Mogę o coś zapytać?
- Właśnie zapytałeś, ale dawaj.
- Ilu miałaś przede mną?
- To znaczy, jeśli chodzi o chodzenie, to trzech...
- A, o coś więcej?
- Wolę nie mówić...- spuściłam głowę, przypominając sobie o wydarzeniu sprzed 6 lat.
- Aż tak źle?
- Tak... A, ty?
- Ja miałem sześć, a jeśli chodzi o coś więcej, to kilka razy się zdarzyło.
- Rozumiem... Idę zmienić okład. Za chwilę wracam.-wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Oparłam się o umywalkę i zabrałam szmatke i okład z nosa. Krew już zaschła. Wrzuciłam szmatkę do prania, a okład do apteczki. Zmyłam zastygłą krew. Miałam pochyloną głowę. Kurwa! Nienawidzę tego wspomnienia! Miałam 16 lat... To się nie powinno stać...
- Mireka? Co się stało? Czemu płaczesz?- Takami stanął obok mnie. Nawet nie usłyszałam, jak tu szedł. Nie odwróciłam głowy w jego stronę.
- To nic...- szepnęłam.
- Przecież widzę. Mir, co jest?
- Nie ważne... Nie chcę litości ani nic takiego .
- Proszę, powiedz mi.
- Serio? Chcesz słuchać, o tym, że mieli mnie za puszczalską, przez jeden incydent?
- Tak. Chodź...- złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził do salonu.
- Napewno chcesz tego słuchać?
- Tak.
- Więc... Miałam 16 lat. Poszłam na urodziny, do starszej koleżanki... Wypiłam dwa piwa, ale to nie istotne. Wracałam do domu około pierwszej w nocy. Nie miał kto po mnie przyjść. Ktoś mnie szarpnął, w jakąś uliczkę. Przyciśnięto mi to ust i nosa jakiś materiał z dziwną substancją, po której zemdlałam. Obudziłam się dwa dni później... Lekarze powiedzieli, że wykorzystali mnie... Po prostu uśpili i wykorzystali do swoich potrzeb...- moje łzy kapały na sweter. Nie chciałam ukrywać łez... To wspomnienie naprawdę boli... Pamiętam, że wtedy zakazałam Dabiemu się mścić, nie chciałam, żeby ich zabił.
- O cholera... Wiesz, myślałem, że to po prostu się stało na tej imprezie.
- Nie, to się stało po niej... Od tamtej pory nie chciałam już przychodzić do niej do domu, więc się na mnie obraziła i syraciłyśmy kontakt.
- Cholera... To już się nie powtórzy...- skrzydlasty posadził mnie na swoich kolanach i przytulił, otaczając skrzydłami. Słyszałam jego bicie serca. Uspokajałam się trochę. Oddałam uścisk, ściskając koszulkę razem z piórami Hawksa. Jebać, że jestem dorosła. Muszę się wypłakać. Czułam jak bohater lekko głaszcze mnie po plecach.- Już, spokojnie. Wszystko już jest dobrze...
××××××××××××××××××××××××××
Smutne... Cóż, mam dziwne pomysły. Do następnego

Bohater, który zwariował[Hawks x OC] Where stories live. Discover now