13

3.1K 175 35
                                    

Ktoś mnie szturcha. Kurwa! Jeszcze raz i przyjebę. Łup! Delikwent leży.
- Czego, Dabi?
- Aua... Jesteś gorsza niż ja! Chciałem Ci dać kasę.
- Kasę?
- Przecież przeze mnie nie masz kasy na rachunki, więc masz połowę mojej ostatniej zapłaty. Powinno starczyć.
- Aaa... Dzięki. Już możesz się do mnie odzywać.
- Jak mi miło... Kurwa, masz niezły sierpowy.
- No wiem.
- Szkoda, że nic nie można zrobić z tymi bliznami...
- Taak... Ostatnim razem wyszliśmy na kawę, na dach wieżowca... W środku nocy.
- Tak, ale to było w tamtym roku... W ogóle jak tam na randce?
- Jakiej randce?
- No z tym bohaterkiem.
- Debil... To było spotkanie przeprosinowe... Zadawał za dużo pytań, zbyt ckliwie przepraszał, więc poszłam sobie do was.
- No i dobrze... Ostatnio przywaliłaś mi w to samo miejsce.
- Instynkt... A, z tym, że macie uważać, mówiłam serio.
- Szlag! Zrobiłabyś mi coś, jakbym mu coś zrobił?
- Z tego co mi wiadomo... To nic bym ci nie zrobiła.
- Miło... Może uda mi się go pozbyć.
- Geniusz... Nie no! Musimy gdzieś wyjść! Wiem, dzisiaj 23:45 na dachu centrum.
- I ty mi powiesz, że masz 22 lata?
- Zachowujesz się gorzej niż ja... Hmmm... Śmiesz twierdzić, że masz 27 lat?
- Nieźle... Dobra. Dzisiaj 23:45 na dachu, ale u ciebie.
- Masz być, bo znowu dostaniesz z sierpowego. Niech będzie.
- Jasne, krasnoludku.
- Ej! Nie jestem krasnoludkiem.
- Przy moim 183cm, twoje 164cm to słabo...
- Morda! Nie urosłam, ale za to jestem mądrzejsza, niż ty!
- Niech będzie... Idę, bo zaraz mnie ta sucha morda zabije.
- Jasne...
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko?
- Wiem, w końcu znamy się od 15 lat...
- Tak... Proszę, nawet nie myśl o moim prawdziwym imieniu.
- Ehh... Szkoda, że nie może być normalnie...
- Hej, przecież jesteśmy jak rodzina...
- Tak, ale to nie to samo.
- Racja... Do później.-czarnowłosy wyszedł z mojego domu. Zamknęłam drzwi i poszłam się ubrać. Założyłam czarne spodnie i biały t-shirt. Weszłam na strych, gdzie nie byłam od... 9 lat... Wokół okien, na suficie, na każdej innej ścianie... Wszędzie zdjęcia... Z rodzicami... Z Dabim zanim został złoczyńcą... Z przyjaciółmi, których miałam... Wspomnienia bolą... Podeszłam do jednego ze zdjęć na drzwiach, jedynego na drzwiach... Przedstawiało ono, mnie, Dabiego i Mikashi, moją przyjaciółkę. Byliśmy uśmiechnięci, siedzieliśmy wokół ogniska. Mikashi trzymała gitarę. Dabi używał daru, przez co ognisko było niebieskie... Byłam najmłodsza. Kochałam te wypady do lasów... Te ogniska, namioty, czy nawet pływanie w jeziorze. Westchnęłam ciężko i dotknęłam zdjęcia opuszkami palców... Wiem, że Dabi i Mikashi mieli to samo zdjęcie. Cholerni bohaterowie! Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni napić się wody. Zadzwonił telefon... Nieznany.
- Tak, słucham?
- Hej, tu Takami, znalazłem twój numer na messengerze.
- Ta, hej.
- Może... Chciałabyś iść ze mną na spacer?
- Nie jestem pewna.
- Rozumiem... Cóż, kończę, pa!
- Pa...- czy aby napewno, nic bym nie zrobiła Dabiemu, gdyby zabił Hawksa? Może... Powinnam zapomnieć, o tym co się stało? Może, nie tylko ja nie mam lekko? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Poszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam na swoje odbicie. Ehhh... Blada cera, neonowe różowe oczy, zielone pasemko, na tle niebieskiej szopy... Malinowe usta, średniej wielkości. Niby nie byłam brzydka ale... Nie uważam, że należę do najpiękniejszych. Cóż... Poszłam do salonu, gdzie na kanapie rozłożyła się Shira. Włączyłam telewizor i oglądałam jakieś anime. Tak, lubię anime. Co z tego, że jestem dorosła? Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Już miałam zacząć krzyczeć, bo myślałam, że to Dabi lub Toga.
- Hej, Mireka...
- Hawks?!
- To... Pójdziesz ze mną na spacer po lesie?
- Emmm... Ok... Shira! Spacer!
- Jak ty ułożyłaś wilka?
- Normalnie.- założyłam wilczycy szeroką, czarną obrożę i wyszłam do Hawksa. Czemu tylko obroża? Wystarczy, że użyję daru i Shira wraca.
- Miło, że się zgodziłaś.
- Tak... Fajnie.
- Mogę być z tobą szczery?-zaufać mu? Czy wydać wszystko Lidze? Zachować dla siebie?
- Jasne...
- Głupia akcja... Ale nigdy nie uczyłem się w UA... Odkąd pamiętam wszyscy pchali mnie w kierunku bohatetstwa. Jak miałem chyba 13 lat uratowalem dwie osoby przed wypadkiem samochodowym i poznałem Endeavora, który zaczął mnie trochę trenować... Od zawsze go lubiłem... W końcu zacząłem uczyć się w jakiejś szkole dla bohaterów. W sumie, gdyby nie to, że poznałem jakiegoś bohatera, pewnie bym nie został jednym z nich.
- Ja... Nie pomyślałabym...
- Nie szkodzi.
- Skoro ty opowiedziałeś mi o swoim życiu, to może ja też powinnam...
- Nie musisz.
- Ale, czuję, że powinnam... Więc, nienawidzę bohaterów, przez to, co stało się 10 lat temu... Byłam z przyjaciółką i przyjacielem w wesołym miasteczku... Wieczorem wracałam sama z przyjaciółką. Zobaczyłam, że mój rodzinny dom stoi w płomieniach. Wszędzie była policja i bohaterowie. Moja przyjaciółka chciała zapytać, co się stało... Jeden z bohaterów odepchnął ją... To było zimą, poślizgnęła się i wpadła w płomienie. Krzyczała... Był taki hałas, że nikt jej nie usłyszał. Chciałam do niej dobiec, ale odepchnął mnie jeden z bohaterów. Spłonęła żywcem. Ugasili pożar... Okazało, się, że moi rodzice szykowali dla mnie przyjęcie urodzinowe, więc byli w piwnicy... Której bohaterowie nie sprawdzili. Później zabrali mnie do domu dziecka, ale przyjechała tam moja babcia. Przez trzy lata mieszkałam u niej, ale później zmarła. Miała 85 lat. Poprosiłam sąsiadkę, żeby udawała moją ciocię, nie chciałam, żeby mnie zabrali... Później skończyłam liceum i zaczęłam pracować. Uzbierałam i kupiłam mój obecny dom.
- Nie dziwię się, że nienawidzisz bohaterów. Przepraszam, że pytam... Ale kto zajmował się ta sprawą, kto odepchnął twoją przyjaciółkę?
- Sprawą zajmowali się... All Might, Endeavor, Best Jeans i Manual. A, Mikashi została odepchnięta, tak samo jak ja, przez tego zjebanego, Endeavora. Przez tą sytuację, w której żaden bohater nigdy mi nie pomógł, tylko All Might spytał, czy mam jakąś rodzinę, po prostu nienawidzę bohaterów, samo to słowo przyprawia mnie o wściek i odruchy wymiotne.
- Rozumiem... Myślałem, że nie lubisz ich, bo po prostu tak wyszło...- zatrzymałam się, blondyn stanął obok. Złapał moją dłoń i ja ścisnął. Zaczęliśmy iść. Nie zwracałam uwagi na to, że dalej mnie trzyma. Spacerowaliśmy do 21:00.
- Czyli co? Do zobaczenia.
- Tak...
- Jesteśmy parą?
- Teoretycznie... Tak myślę...
- W takim razie...- położył dłoń na moim poliku i zbliżył swoją twarz do mojej, po czym delikatnie musnął moje usta swoimi. Smakował malinami.-Do zobaczenia.
- Mhm... - skrzydlaty odszedł, a ja z czerwoną twarzą weszłam do domu, razem z Shirą. Szybko się ogarnęłam i zrobiłam dwie mocne kawy i o 23:45 byłam na dachu...

Bohater, który zwariował[Hawks x OC] Where stories live. Discover now