33.

367 16 6
                                    

Siedziałam, jadłam, płakałam. Taka właśnie była moja reakcja na zachowanie mojej siostry. Wiem, że ona oddała już ten portfel w ręce policji, ale mimo wszystko nie mieściło mi się w głowie, że mogłaby się dopuścić takie czynu. I to tylko dlatego, że ma zachciankę zabić człowieka. Ja naprawdę jestem wyrozumiałą osobą i o ile na przykład zdradę mogę ewentualnie zrozumieć i może nawet wybaczyć, to zabijania dziecka, bo nie było planowane nie rozumiem i zrozumiem. Poza tym w świecie jest wiele paradoksów i niesprawiedliwości, których nie zrozumiem. Jak na przykład ten, że kiedy chłopak zdradzi jest podłym chamem i chujem, ale kiedy dziewczyna to jest biedna, bo pewnie jej dostatecznie nie zaspokajał. Albo, kiedy dziewczyna uderzy chłopaka, to jest silną, niezależną kobietą, ale kiedy zrobi to płeć przeciwna - damski bokser. Nie ważne, że na świecie istnieją kobiety fizycznie silne i wysportowane i faceci chudzi jak kartka papieru, którym wystarczy malutki wietrzyk, by się przewrócili. Ale i tak najbardziej powala mnie to, że niektóre kobiety uważają, że aborcja to prawo, które im przysługuje, bo to ich ciało. Cholera, nie! Ludzie dokąd ten świat zmierza? Ciało kobiety kończy się tam, gdzie kończy się pępowina. Dalej to już jest zupełnie inny organizm, który uczy i przystosowuje się do samodzielnego życia. Dziwne jest też to, że niektóre tępe dzidy uważają, że dziecko w łonie nie jest człowiekiem, a płodem. To co? Kiedy wychodzi z macicy zyskuje prawo, by nazywać się człowiekiem?

Cholera, nie będzie ze mnie feministki.

Lamentowałabym tak pewnie dalej gdyby nie fakt, że usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z kanapy i przetarłam oczy. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że rozmazałam się jeszcze bardziej. Otworzyłam drzwi, a gdy oczy ujrzały osobę przed nimi, serce podskoczyło. 

-Danielle? Dobrze się czujesz?- spytał Nick, wyraźnie zaniepokojony, łapiąc mnie za łokcie. 

-Ja? Ja tak. To znaczy, nic mi nie jest, ale...-westchnęłam. Kurwa, muszę mu powiedzieć.- Chodź...

Chłopak ruszył za mną. Obydwoje usiedliśmy na kanapie, a ja spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam oderwać wzroku od ich idealności. Ponoć oczy są zwierciadłem duszy, jeśli tak to jego przepełniona jest troską, niepokojem smutkiem i... poczuciem winy?

-Więc? Zamierzasz mnie oświecić?- spytał, wytrącając mnie z stanu błogości.

-Tak...-westchnęłam, powstrzymując łzy-...widzisz, bo ja mam siostrę. Ma na imię Anaya, ma dwadzieścia trzy lata i studiuje w Holandii. Ona nie jest biologiczną córką moich rodziców, jest adoptowana. No i...

-Spokojnie.- zauważył, że jestem spięta i trudno mi o tym mówić.- Jeśli nie chcesz, wcale nie musisz mówić. Możemy posiedzieć i pomilczeć...

-Nie. Chcę powiedzieć, może będzie mi lżej...- przerwałam mu- Więc...Anaya zaszła w ciążę. I w sumie się cieszę, bo będę ciocią i w ogóle. Problem w tym, że ona nie podziela mojego entuzjazmu. Chce usunąć ciążę, rozumiesz? Jest tak cholernie zdeterminowana, że ukradła portfel jakiemuś dziadkowi, żeby tylko zdobyć pieniądze...

I'm holding You.Where stories live. Discover now