38.

355 18 2
                                    

Pov. Danielle

Poczułam cholerny ból głowy. Czyżby znowu kac? Przecież nic nie piłam. Wczorajszy wieczór jakby wypłynął z mojej głowy, więc możliwe, że poimprezowałam. Nikt nie umiałby sobie wyobrazić jakim niesamowitym bólem było otworzenie oczu. Mimo wysiłku jaki w to włożyłam z początku i tak nic nie widziałam. Dopiero po chwili zaczęłam dostrzegać zarys pokoju, ale nie to było niepokojące. Niepokojące było to, że to nie był mój pokój! To zniszczone gówno w niczym nie przypominało mi mojej przytulnej sypialni. A to ' łóżko', o ile tak można nazwać samą ramę, na której położony został obszczany materac, nie jest ani w połowie tak wygodne jak moje cieplutkie łóżeczko. 

Kurwa gdzie ja jestem?

Moje serce jednak podskoczyło, kiedy zobaczyłam jego.

Nie mam pojęcia skąd się tutaj wziął, ale pod łóżkiem leżał Niccolo. Chłopak był blady jak kartka papieru. Jego głowa spoczywała na kałuży krwi, a kiedy dostrzegłam pokaźnych rozmiarów ranę na tyle jego głowy, dostałam ataku paniki. 

-Nick...-szepnęłam, trącając jego ramieniem- Nick. Niccolo obudź się. Słyszysz mnie? Nick, słyszysz? 

Chłopak poruszył się delikatnie i mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, ale dopiero kiedy dostrzegłam jego złote oczy się uspokoiłam. No, trochę się uspokoiłam. Nick spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i dotknął opuszkami palców tyłu głowy. Kiedy zobaczył, że są ubrudzone krwią, coś jakby go tknęło. Gwałtownie podniósł się do siadu, opierając plecy o łóżko. 

-Danie? Nic ci nie jest? -spytał patrząc mi w oczy. Coś mnie tknęło i choć naprawdę chciałam go przytulić, powiedzieć że go kocham to wiedziałam, że to sprawka tych jego koleżków. 

-Nie. I masz szczęście.- powiedziałam oschłym głosem- Wytłumaczysz mi do cholery co tutaj się dzieje?! 

-Danie, proszę...

-Nie zdrabniaj mi! Tłumacz się, już! 

-Danielle, błagam.- widziałam w jego oczach paniczny, wręcz strach- Nie mogę ci powiedzieć, zrozum...

-Gówno prawda! Gadaj! 

-Nie mogę...-jego głos się łamał. Kurwa, jaki on jest kruchy. 

-Nie możesz, tak? Nie pierdol, że nie możesz!- krzyknęłam ze łzami w oczach- Gadaj, albo możesz sobie o mnie zapomnieć!

Widziałam, że to go dotknęło. Chłopak niespokojnie się poruszył, a jego oczy zaszły łzami. Moje serce goreje z bólu, ale nie mogę tego pokazać. Nie sądziłam, że on, z pozoru silny, umięśniony facet, w środku może być taki kruchy. Nie żeby w co, wcale mi to nie przeszkadza, bo chyba każda laska szuka ciepłego faceta. No, przynajmniej ja. Mi wręcz imponuje to, że potrafi okazywać swoje uczucia.

Chłopak kilka razy prostował się, nabierał powietrza do płuc czy wypowiadał pojedyncze sylaby, jednak szybko urywał. Wiedziałam, że mu zależy. W końcu mocniej ścisnął pięści, a po jego policzku popłynęła jedna łza. 

-Moja matka ma raka.- mruknął w końcu. Poczułam jak moje serce przeszywa płonąca strzała bólu. Skoro ja się tak czuję, to nawet nie chcę wiedzieć co czuje on- To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. Nie mieliśmy pieniędzy na leczenie, ani na leki. W dodatku mój ojciec był... tyranem, świnią, chujem, kretynem, fiutem...Ciągle ją bił. Mnie też. Ale bądź co bądź zarabiał dobrze i mieliśmy na podatki, czynsz i jedzenie. Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy zginął. Miał wypadek. I tak wpadliśmy dosłownie z deszczu pod rynnę. Mimo wszystko trzeba było odprawić pogrzeb no i na to poszły ostatnie oszczędności. Nie mieliśmy przy sobie nic. Głodowaliśmy. Trzeba było żebrać, a że matce się pogorszyło zostałem tylko ja. I tak dostałem się do tego pierdolonego gangu. Z początku myślałem, że handlują tylko narkotykami i tak mi powiedzieli. Dopiero później wyszło, że handlują też ludźmi. Na narządy, do burdelów...Kiedy tylko się o tym dowiedziałem, od razu chciałem skończy, przysięgam. Tylko, że wtedy Alessandro zagroził, że zabije moją mamę...

I'm holding You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz