59.

327 17 0
                                    

~4 miesiąc~

Stałam właśnie przed najpewniej najważniejszą decyzją mojego życia. Mam kupić lepszy, ale droższy makaron czy lepiej będzie zdecydować się na ten tańszy. Niby nie chcę jeść sklejonej kluchy, ale, że jestem tylko biedną studentką raczej wolałabym zachować te kilka monet na coś ważniejszego. 

Choć w zasadzie jestem byłą studentką. Tak, rzuciłam studia. Początek był bardzo przyjemny, lubiłam nawet chodzić na wykłady. Z dnia na dzień czułam jednak, że to nie to co chcę tak naprawdę robić. Poza tym nie miałabym teraz czasu skupić się na studiach i nauce. Ostatnio w moim życiu wydarzyło się zbyt wiele żebym mogła wrócić na studia i kontynuować je jak gdyby nic. Tak więc, podjęłam decyzję o porzuceniu ich. 

-Danielle?- usłyszałam obok siebie. Spojrzałam w stronę chłopaka, który przerwał mi podejmowanie tak ważnej decyzji. 

-Antonio?- z zaskoczeniem spojrzałam na chłopaka. Trochę dziwnie się czułam, bo Antonio jest mojego wzrostu, a przyzwyczaiłam się, że faceci którzy mnie otaczają są wyżsi ode mnie. Niccolo, tata, Brian. -Co za niespodzianka. Nie spodziewałam się, że spotkam tu kogoś znajomego o tak późnej porze. 

-W zasadzie ja tak samo. Ale jednak cieszę się, że to właśnie na ciebie wpadłem. 

-Tak? A to niby dlaczego?- spytałam wrzucając do koszyka ten tańszy makaron. Pierdolę luksusy. 

-Bo widzisz za miesiąc są urodziny Vittorii i...

-Co?!-pisnęłam przerywając mu- Cholera właśnie zdałam sobie sprawę, że nie miałam pojęcia kiedy są jej urodziny! Kiedy? Dokładna data. 

-Trzydziesty czerwca.- zaśmiał się.- To nie twoja wina, Vittoria nie lubi o tym mówić. W zasadzie ledwo to od niej wyciągnąłem. 

-Tak wiem. W ten dzień zmarł jej ojciec.-stwierdziłam, a chłopak skinął głową. 

-Mimo tego nie chciałem, by poczuła, że zapomniałem o tym dniu. Jednak problem w tym, że nie mam pojęcia co jej kupić. Dlatego cieszę się, że cię spotkałem. W końcu jesteś jej przyjaciółką. 

-No niby tak, ale jednak znamy się tylko rok.- wzruszyłam ramionami. 

-Rozumiem, ale może jednak coś. Nie wspominała o czymś, co chciałaby dostać? 

-Faktycznie było coś!- pisnęłam, kiedy przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę.- Mówiła coś o dużym, pluszowym miśku. Ale nie takim zwykłym. Gdzieś zobaczyła takiego z przepaską na oku i brokatowym karabinem. No i go zapragnęła. 

-Cała Vittoria.-zaśmiał się i spojrzał na swoją rękę, gdzie leżał zegarek.- Cholera, bus mi uciekł!

-Nie szkodzi. Mogę cię podrzucić. Skasuję sobie tylko kolację.- skinęłam głową na koszyk, w którym leżała cola, makaron, olej i cukier. Na więcej póki co mnie nie stać. 

-Jasne, poczekam przy wejściu.

Ruszyłam do kasy. W końcu udało mi się skasować te kilka rzeczy, ale najpierw musiałam się trochę podenerwować, bo przede mną w kolejce stała jakaś stara baba z pełnym wózkiem zakupów. I zamiast mnie przepuścić, bo przecież miałam tylko kilka rzeczy, ona kazała mi czekać, bo jak stwierdziła ona jest starsza. I to nawet nie tak, że ją prosiłam o przepuszczenie mnie! Ona po prostu spojrzała w moją stronę, obejrzała mnie od stóp do głów, prychnęła i uznała, że mogę sobie postać. 

I'm holding You.Where stories live. Discover now