36.

351 16 0
                                    

Nie wiem dlaczego nagle zapragnął, bym wyszedł, ale wolałem nie polemizować, zwłaszcza gdy celował pistoletem wprost we mnie. Naprawdę chciałem żyć. Tak więc powoli wyszedłem z monumentalnego budynku, ale kiedy przekroczyłem jego próg rzuciłem się czym prędzej do samochodu. Jak najszybciej odjechałem z tamtego przeklętego miejsca. 

Nie zdawałem sobie sprawy jakim dziwnym uczuciem będzie odmowa. Może dlatego, że nigdy wcześniej nie odważyłbym się mu sprzeciwić. Jednak teraz wiele się zmieniło. Mam już dosyć robienia nielegalnych rzeczy, życia na krawędzi i niepewności. Nie odkąd zrozumiałem jakim uczuciem darzę Danielle. Chciałbym nie przejmować się tym całym cholernym bagażem, który się za mną ciągnie. Chciałbym być typowym nastolatkiem, chodzącym na imprezy, pijącym tony alkoholu i tym podobne. Chciałbym stworzyć z Danielle prawdziwy związek, ale nie mogę. Nie powinienem nawet spędzać z nią tyle czasu, bo zawsze jest szansa, że ktoś nas razem zobaczy. Wtedy byłaby w niebezpieczeństwie. 

Nagle coś mi zaświtało. 

-Kurwa!- krzyknąłem na cały głos, kiedy zdałem sobie sprawę co było przyczyną nagłej zmiany jego planów. 

Pov. Danielle

Makaron, jajka, mleko, płatki. Kupiłam wszystko co znajdowało się na liście moich zakupów, albo i nawet więcej. Wyszłam przed sklep patrząc w telefon, bo dałabym sobie rękę uciąć, że poczułam jak zawibrował. Niestety nie zdążyłam odczytać wiadomości, bo poczułam jak coś wielkiego uderza we mnie. Cała siatka zakupów poleciała na ziemię wraz z telefonem.

-Cholera! Moje jajka!- pisnęłam kucając przy siatce. Cóż, z moich jajek została co najwyżej papka. 

-Jezu przepraszam najmocniej, mia bella. To wszystko moja wina!- usłyszałam nad sobą jakiś głęboki, męski głos. Z zaciekawieniem podniosłam głowę w górę. Ujrzałam mężczyznę w średnim wieku. Cóż, przystojnym go nazwać się nie da, zwłaszcza z tą szramą na pół twarzy. 

-Nie szkodzi. Kupię kolejne jajka...-mruknęłam z niezadowoleniem. Miałam ochotę już pójść do domu. 

-Nie, nie, nie. Muszę się pani jakoś zrekompensować. Zapraszam na kawę!

-Co? Nie. -uśmiechnęłam się miło. Człowieku naprawdę nie widzisz, że nie mam ochoty nawet z tobą rozmawiać, a co dopiero gdziekolwiek iść?

-Mia bella, nie przyjmuję odmowy.

-Nie chcę robić kłopotu. Poza tym, późno już...

-Siedemnasta to nie późna godzina. Nalegam, panienko. -był nieugięty.

-Naprawdę nie mogę. Muszę już iść...

-A ja muszę się zrekompensować!- kurwa, zaraz mu czymś jebnę!

-Niech będzie. Ale tylko kawa i nic więcej. Naprawdę muszę wracać do domu! 

Weszliśmy do kafejki nieopodal. Serio nie miałam ochoty tutaj siedzieć i rozmawiać z jakimś niedoszłym dziadziusiem o sporcie i pogodzie. Niestety grzeczność i w sumie chęć zaznania świętego spokoju wzięły górę i tak oto skończyłam siorbiąc niedobrą kawę naprzeciwko obleśnego faceta. Gdyby na jego miejscu siedział Niccolo, naprawdę nie miałabym nic przeciwko! 

-Mia bella! Spójrz!- wykrzyknął jak kobieta i pokazał palcem na wejście. 

-Cóż się stało? -spytałam sama siebie, retorycznie i odwróciłam się by spojrzeć w tamtą stronę. Ku mojemu niedziwieniu niczego tam nie zobaczyłam. -O co chodzi?- spytałam biorąc do ręki kubek kawy. Mogłabym przysiąc, że wyjmowałam z niego łyżeczkę. Możliwe, że coś mi się popieprzyło. Wyjęłam więc łyżeczkę i siorbnęłam łyk napoju.

-A nie, już nic. 

W dalszym ciągu słuchałam jego wywodu, ale z sekundy na sekundę jego słowa stawały się coraz cichsze. Tak, jakbym stała gdzieś daleko. Nagle nie mogłam zobaczyć nic, bo pociemniało mi w oczach, a cały świat zawirował. Podniosłam się ostrożnie z krzesła i ruszyłam w stronę drzwi, by się przewietrzyć. Prawdopodobnie jednak nie zdążyłam się tam się doczołgać i runęłam jaka długa na ziemię. 

I'm holding You.Where stories live. Discover now