Rozdział 3- Ignoracja

210 16 1
                                    

Po kolejnych trzech dniach atmosfera między Tim'em i Brianem nieco złagodniała jednak między Masky'm a Toby'm nieco popadła w dół. Toby siedział w pokoju rozmawiając ze swoją przyjaciółką, która dopiero co wróciła z misji nalegała by odpocząć na rozmowie z brunetem

Pov.Toby

Siedziałem rozmyślając jak zacząć rozmowę na temat, który poruszyła Jane. Od zawsze była dla mnie dużym wsparciem, choć czasami dekoncentrowała mnie jej obecność, zawsze starała się mówić szczerze i nie owijać w bawełnę, tym bardziej jeśli chodziło o mój i Tima związek. Przez cały czas czułem na sobie świdrujący wzrok dziewczyny

-To jak? Coś się zmieniło? Wymyślasz wymówkę by go kryć? Nawet się nie waż-Nie dawała mi dojść do słowa- Od początku wiedziałam, że tak będzie...

-Oh, nie...To nie tak, wszystko tak jak przed twoją misją-Odpowiedziałem trochę niepewnie

-Kłamiesz, oj kłamiesz-Wskazała na mnie palcem, przedłużając słowa ,,Kłamiesz''

-Mówię prawdę!

Dziewczyna prychnęła poprawiając się na krześle, kolejno zarzucając nogę na nogę, w tym momencie czułem się jak na przesłuchaniu, mimo to starałem się zachować spokój. Przez chwilę mnie wypytywała, po czym stwierdziła, iż jest zmęczona uściskała mnie po czym wyszła. Siedziałem kolejną chwilę na łóżku zastanawiając się co robi Tim od dwóch dni wymieniamy się zaledwie jednym zdaniem, jestem ignorowany, częściej siedzi zamyślony, martwi mnie to nawet Brian powrócił do bycia ,,sobą'' jest prawie taki jak na początku naszej relacji. Opuściłem pokój z głową pełną myśli, schodząc po schodach znowu słyszałem z salonu jak Jeff i Ben się, kłócą z tego co wykrzykiwali wywnioskowałem, że jeden i drugi dostali karę przez bójkę na korytarzu, westchnąłem stąpając z nogi na nogę, schodek po schodku. Wchodząc do kuchni zauważyłem Masky'ego, który przygotowywał sobie kawę, Przywitałem się, jednak nie otrzymałem odpowiedzi znowu mnie zignorował, popatrzyłem na niego smutno jednak się nie poddałem

-Masz jakąś misję?-Wlałem soku do kubka

Brak odpowiedzi

-Masky? Ma...

Wyszedł z kuchni,słyszałem kroki na schodach, które cichły, popatrzyłem na granatowy kubek z kawą, irytowało mnie to jak mnie ignoruje, podszedłem do stołu spoglądając na ciemną ciecz

-Nie mogę tak się poddać, muszę zrobić coś co zwróci jego uwagę-Przebiegło mi przez myśl

Rozejrzałem się po kuchni, spojrzałem na cukierniczkę stojącą na blacie kuchennym, wiedziałem, że Tim nie lubi kawy z dodatkiem cukru. Zabrałem cukier z blatu i wsypałem trzy łyżeczki do kubka, wymieszałem delikatnie, po czym odstawiłem cukierniczkę na jej miejsce, skierowałem się do wyjścia w drzwiach minąłem szatyna, który od razy zabrał się za skosztowanie ciepłego napoju. Pociągnął łyk cieczy, by po chwili wypluć ją z powrotem przetarł usta dłonią i spojrzał w moją stronę z wyrzutem. Bez jakichkolwiek emocji udałem się do salonu, gdzie Jason, Jack i Jeff grali w karty

-W co gracie?-Zaciekawiłem się

-W tysiąca-odparł Jason-Przyłączysz się za Hoodie'go?

-Nie jestem w to najlepszy

-Nie przesadzaj, grasz z nami-Rzucił Eyless

Odpuściłem wiedząc, że samemu przeciwko trzem nie wygram. Po zakończeniu rundy Brian powierzył swoje miejsce w grze, mi, spojrzałem pokrótce na ogólne wyniki, najlepszy był Jason mający 650 punktów, drugi Jeff 600 punktów, ja miałem 590, a Jack 500. Graliśmy zacięcie przez prawie godzinę, ostatecznie wygrał Jeff, który oszukiwał na różne sposoby, co nie spodobało się Jason'owi.Wszyscy się rozeszli wracając do swoich zajęć sprzed półtora godziny, ja miałem wolne po wczorajszej misji, usiadłem wygodnie na jednym końcu kanapy włączając telewizję, po paru minutach przyszedł Timothy, bez słowa usiadł na drugim końcu kanapy przełączając kanał na TV. Przyjrzałem się mu zaskoczony, zwykle nie wyłączał mi tego co oglądałem, zabrałem mu pilota po raz kolejny przełączając kanał, szatyn opuścił salon w ciszy, westchnąłem bezradnie zastanawiając się czy przez ostatnie dwa dni nie zrobiłem czegoś co mogło go urazić jednak nic nie przyszło mi do głowy. Skierowałem się do wyjścia. Będąc na placu treningowym, doskonaliłem się w celności rzutów toporkiem, zauważając Masky'ego idącego wzdłuż placu z jakimiś papierami próbowałem go zagadać

-Tim! Możemy porozmawiać?!

Chłopak zignorował mnie zwracając uwagę na Bena, który szedł w moją stronę, jednak nie słyszałem o czym rozmawiali gdyż byli za daleko,a szatyn mówił cicho, krasnal przytaknął głową, po czym machnął ręką z powrotem kierując się w moją stronę

-Toby, masz iść do operatora

-Coś się stało?-Zapytałem rzucając toporkiem

-Miejmy nadzieję, że nie... Nic więcej nie powiedział

-Ok, to idę

Udałem się do biura operatora, gdzie siedział Masky, przywitałem się stając za wolnym fotelem, odmówiłem propozycji siąścia na meblu. Slendy wytłumaczył, iż jutrzejszego dnia po obiedzie musimy udać się na misję, Wright słuchał jakby z powagą, natomiast ja przed zakończeniem rozmowy wyszedłem z biura uprzednio przepraszając. W kuchni spotkałem Hoodi'ego, który poprosił mnie o zaniesienie kanapek dla Masky'ego do ich pokoju, gdyż on musi iść zdać raport, z krótkiej misji. Przystałem na prośbę. Zanim odniosłem jedzenie do pokoju dodałem do niego nieco soli. Jednak moje próby nie zakończyły się na tym, do wieczora uprzykrzałem mu posiłki czy napoje poprzez dodanie soli czy papryki, zabierałem mu rzeczy, które odkładał na chwilę

Pov.Masky

Nie spodziewałem się po Toby'm takiej wytrwałości od rana uprzykrzał mi dzień. Na początku wyprowadzało mnie to z równowagi, jednak później podobało mi się jak zawzięcie walczy o moją uwagę. Wieczorem, udałem się do Slendermana, który wezwał mnie do biura. Tam dowiedziałem się, iż zaszła mała zmiana w planie i na misję wyruszamy z samego rana, cała misja powinna zająć nam do dwóch tygodni, podczas, których terenem rezydencji zajmą się inne pasty. Potwierdziłem, że wszystko jest zrozumiałe, po czym opuściłem biuro idąc do swojego pokoju, spakowałem się i chciałem dokończyć książkę, której nie było na szafce obok łóżka, przeszukałem całą szafkę i łóżko, jednak książki nie było

-Czego szukasz?- Burknął Brian

-Książki, widziałeś ją?

-Tak, widziałem. Raczej nie będziesz zadowolony z tego gdzie teraz jest-Odparł nieco rozbawiony

-Gdzie?

-Toby, ją czyta

Spojrzałem na drzwi, zdarzało się, że Toby brał ode mnie książki, a jednak nie spodziewałem się, że mógł ją wziąć dzisiaj. Opuściłem pomieszczenie, wszedłem do pokoju bruneta bez pukania, chrząknąłem głośno. Młodszy spojrzał na mnie zdziwiony jednak szybko, przybrał obojętność na twarzy

-Jednak przyszedłeś....sam

Podszedłem do łóżka z zamiarem zabrania książki jednak on zszedł z niego po przeciwnej stronie

-Nie oddam ci jej tak łatwo

Starałem się skupić na tym jak zabrać swoją własność, jednak słowa które wypowiadał i w jaki sposób, mnie rozpraszały, w pewnym momencie udało mu się wymknąć i wybiegł z pokoju najprawdopodobniej do salonu, stanąwszy na korytarzu przed drzwiami jego pokoju uśmiechnąłem się do siebie, wykiwał mnie z taką łatwością... W nocy widziałem jak Toby wychodzi przed rezydencję, jednak nie był przed nią sam. Podsłuchiwałem ich rozmowę z coraz większym niepokojem. Ostatnie zdanie wyrzuciło mnie z tropu, wiedziałem, że jest w stanie zrobić wszystko by zwrócić na siebie moją uwagę, jednak nie spodziewałem się, może zrobić coś tak głupiego

_______________
Kolejny polsacik do następnego!

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz