Rozdział 10-Wieczny wróg

150 6 0
                                    

Od przyjazdu Toby'ego i innych do rezydencji Splendormana minął tydzień. Brunet często prosił o misje i sam wychodził zabijać, bądź posiedzieć samemu w głębi lasu. Nie chciał patrzeć jak Masky i Cody, spędzają czas razem, tuląc się i śmiejąc. Nocami płakał, zastanawiając się w którym momencie popełnił błąd.

Pov. Toby

Siedziałem w pokoju zdając raport z trzeciej tego dnia misji. Ciągle byłem zajęty, by nie myśleć o tym co było tydzień temu. Nie uśmiechałem się. Mniej czasu spędzałem z innymi. Wstałem od biurka, po czym wyszedłem z pokoju idąc w stronę gabinetu Splendormana, w wejściu do jego biura kogoś minąłem jednak nie wiem kogo. Oddałem zdany raport po czym wróciłem do siebie, położyłem się na łóżku a do mojej głowy od razu naleciały natarczywe myśli, których nie chciałem, męczyło mnie to, jednak nie potrafiłem tego zminimalizować. Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni, w której siedziała Nina, z głową na stole, poruszając się po pomieszczeniu ciągle czułem na sobie jej wzrok. Usiadłem po drugiej stronie stolika, ze szklanką soku

-Co się stało Nino?-Zapytałem

-Strasznie tu nudno, nie uważasz?- Podparła głowę na ręce

-Wiesz...Trochę tak

-Wiesz...Jack poszedł nad mały stawik tuż za rezydencją. Hmm...mówił coś..o kaczkach?-Powiedziała niepewnie-I kamieniach? Nie słuchałam go uważnie...

- Czy mówił o puszczaniu kaczek na wodzie?- Zagaiłem jej niepewność

-Tak!-Niemal wykrzyknęła- Dołączymy do niego?

Przytaknąłem głową na zgodę, na co dziewczyna się uradowała. Rzadko kiedy widziałem ją w tak dziecinnej wersji, a to oznaczało, że jest w naprawdę dobrym nastroju. Wypiłem duszkiem całą zawartość szklanki, i wraz z czarnowłosą udałem się na tyły rezydencji, gdzie rzeczywiście spotkaliśmy Eylessa. Chłopak lekko się zdziwił na nasz widok, ale po chwili się uśmiechnął. Nina od razu zaczęła go wypytywać co robi. Słysząc i widząc poczynania kolegi, błagała o nauczenie jej tego. Usiadłem pod jednym z drzew, przyglądając się wesołej dwójce, po kilkunastu minutach dziewczyna podeszła do mnie

-Toby...Ty mnie naucz. On nie umie tłumaczyć-Fuknęła, tupiąc nogą

-Dobrze spróbujmy

Wziąłem w rękę jeden z kamyków leżących na ziemi, po czym rzuciłem nim o taflę wody, a on odbił się kilkukrotnie po czym zatonął. Ponownie pokazałem oraz wytłumaczyłem jej jak to zrobić. Jednak po kilkudziesięciu próbach, jej efekt był taki sam-zerowy. Cała zabawa zajęła nam prawie godzinę. Wracając do posiadłości, co chwilę jedno z moich przyjaciół wtórowało śmiechem, przez co również i ja zdołałem się uśmiechnąć szczerze. W willi czekał na nas gość, nikt nie spodziewał się, że odwiedzi nas jeszcze w tym tygodniu. Widząc nas przerwał rozmowę z innymi, przywitał się z Jack'em i Niną po czym westchnął, kierując swoją twarz na mnie

-Witaj, Toby. Chodź ze mną do biura mego brata

-Dobrze

Idąc po schodach minąłem Cody'ego, który ,,przypadkowo'' na mnie wpadł, zignorowałem to ze względu na operatora. Usiadłem na jednym z foteli przed biurkiem czekając w cierpliwości, tego co miało za chwilę nastąpić, gdyż ostatnim razem, również zostałem zawołany do biura

-Toby, wiesz, że jesteś jedną z najlepszych past w naszej rezydencji, prawda?

Skinąłem głową. Zawsze mi to powtarzał, jednak chciałem te słowa, wrzucić w zapomniane, by się pewnego dnia nie zawieść, tak jak na Masky'm

-Jednak, nie możesz przeciążać swojego organizmu ani ciała. Przez cały tydzień podjąłeś się prawie dwudziestu misji, co daje łącznie..-Urwał na chwilę by zajrzeć do teczki z moimi raportami- 25 ofiar. Rozumiem, że chcesz zająć czymś myśli ale, nie mo...

-Tylko tak mogę się wyciszyć, zapomnieć o ostatnich dniach. Przepraszam, ale nie potrafię inaczej tego znosić, mimo...mimo, że się staram. Wybacz operatorze

Zamrugałem kilkukrotnie oczami, chcąc pozbyć się napływających łez, po czym wyszedłem uprzednio żegnając się z operatorem. Będąc przed swoim pokojem, usłyszałem za sobą irytujący głos

-Kolejny raz wezwany do biura, czy to nie irytujące?

-Odejdź-Syknąłem

-Oh, wy..

Przycisnąłem go do ściany będąc zirytowanym. Chcąc powiedzieć kolejne słowa, za nadgarstek złapał mnie Masky, jego uścisk był delikatny, bardziej przydusiłem bruneta do ściany

-Jesteś nic nie wartym gnojkiem-Warknąłem

Rzuciwszy to zdanie, zostałem, podniesiony w pasie, a następnie zaniesiony do mojego pokoju, gdy tylko Tim, postawił mnie na nogi, odepchnąłem go przez co poleciał na stojące za nim drzwi. Jego osoba przyprawiała mnie o dreszcze i przygnębienie. Kolejny raz podszedł do mnie łapiąc za nadgarstki, zacząłem się szarpać

-Puszczaj mnie! Zostaw, nienawidzę cię!

-Wiem, zraniłem cię. Ale nie wyżywaj się na Cody'm. Możesz mnie uderzyć, wyzwać, mogę być śmieciem, ale nie rób nic Cody'emu. Słyszysz?

-Kim ty jesteś, by mówić co mogę a czego nie?! Jesteś nikim!

Próbując się wyszarpać z jego uścisku polecieliśmy na łóżko

-Już nigdy, nie spojrzę na ciebie, inaczej niż na wroga-Rzuciłem w twarz szatynowi

Po pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi, a głos za nimi należał do Eylessa, Tim od razu wyszedł, jego obecność została zastąpiona tą Jack'a. Poinformował mnie, iż przez kolejne dziesięć dni nie mogę udzielać się w misjach, gdyż zostanę ukarany. Wieczorem, przed kolacją, gdy wszyscy siedzieli w swoich pokojach, udałem się wraz z Jack'em i Niną do salonu by w ciszy obejrzeć jakiś film. Postawiliśmy na jakąś marną komedię, ja i dziewczyna leżeliśmy po dwóch stronach kanapy z głowami na kolanach Eylessa, który zdawał się tym nie przejmować. W pewnej chwili do salonu wszedł Masky, a Jack ułożył swoją dłoń na mojej, którą trzymałem na klatce piersiowej, Timothy widząc to gwałtownie poruszył się w naszą stronę, jednak w pół kroku zatrzymał się zaciskając pięści. Usiadł obok kanapy na fotelu, po mojej stronie

-Co oglądacie?-Zapytał z udawanym spokojem

-Nic ciekawego-Odparł spokojnie Jack

-Hmm-Odmruknął szatyn kładąc rękę na mojej nodze

Zacisnąłem pięść na materiale swojej bluzki, po czym wstałem, przeprosiłem moich przyjaciół po czym wyszedłem z salonu kierując się do swojego pokoju, za sobą cały czas czułem obecność i wiedziałem kim była ta osoba. Czując jego obecność, wszystkie natarczywe myśli znowu mnie zaatakowały, a w oczach stanęły łzy, przyspieszyłem kroku, wpadając do pokoju, od razu chciałem zamknąć drzwi, jednak pewna osoba mi w tym przeszkodziła

-Czego ode mnie chcesz?-Warknąłem

-Mogę wejść?

-Nie... Powiedz to co chciałeś i odejdź

-Zgodzisz się by pójść ze mną na misję?-Zapytał z nadzieją w głosie

-Nigdy

Zamknąłem drzwi przed twarzą chłopaka. Do kolacji nie opuściłem pokoju. Po posiłku, wszyscy zostali zwołani do salonu, gdzie Nathan wygłosił cel spotkania, jak zwykle mówił znudzonym głosem, przez co został wyręczony przez Candy'ego

-Kochani, nie będę przedłużał, za tydzień w piątek, zrobimy mini imprezę. By niektórzy mogli na chwilę się odprężyć, wiemy, że dla naszych tymczasowych gości, ostatnie dni nie były za kolorowe. Liczę, że każdy będzie obecny-Zakończył

-Jasna sprawa, prawda młody?-Laughting uwiesił się na mojej szyi

Potwierdziłem swoje ,,przybycie''. Przyda mi się coś na zapomnienie przez chwilę ostatnich dni, tego co się stało. Przez kolejne dni, nie byłem na żadnych większych misjach, nie chcąc być zawieszonym, dużo pomagałem w domowych obowiązkach i trenowałem, starając się nie wpadać na Tima czy jego nowego kochanka Cody'ego, co było dosyć trudne gdyż mieszkaliśmy pod jednym dachem 


~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now