Rozdział 26- Koniec piekła

157 6 3
                                    


W nocy, której Toby opuścił rezydencję Timothy spał niespokojnie. Wychodzące na jaw wyjście chłopaka, przy śniadaniu, tylko bardziej zaniepokoiło szatyna. Wszyscy uznając, że znowu złamał zakaz i poszedł na polowanie w spokoju zjedli śniadanie. Jednak mijające godziny coraz bardziej odbierały kolory Masky'emu, a operator niepokojąc się próbował się z nim skontaktować, jednak był odrzucany od myśli młodszego z proxy. Tę noc Tim przesiedział w pokoju młodszego, z iskierką nadziei, iż ten wróci...

Pov.Masky

Siedząc przy biurku wpatrywałem się w jego blat, kreśląc jakieś wzory palcem. Ciągle miałem coraz to gorsze przeczucia, a myśl, że coś mu się stało zżerała mnie od środka krzycząc ,,Musisz coś zrobić!''. Nawet nie wiedziałem kiedy wyszedł i dokąd się udał. Westchnąłem głośno czując się bezsilnie, czułem tęsknotę nie widząc go przez cały dzień, słysząc głośny trzask klamki od drzwi, odwróciłem się mając złudną nadzieję na zobaczenie Toby'ego

-Dlaczego tu siedzisz? Powinieneś się położyć i przespać-Westchnął ciężko

-Nie potrafię...

-Tim...Powinieneś z nim o tym porozmawiać jak wróci. W tej sprawie nie możesz się poddać

-Brian, ja go skrzywdziłem, zdradziłem i.... on mnie będzie odpychał, nie wierzy mi, on...nie potrafi-Ściszyłem głos do granic

Chłopak westchnął spoglądając ciągle na mnie, przerzuciłem wzrok na okno, dzisiaj niebo było oczyszczone z chmur, i dało się zobaczyć gwiazdy, tuż pod nimi chyliły się wierzchołki drzew, pokryte białym puchem, Hoodie pokrzepiająco uścisnął w dłoni moje ramię po czym wyszedł ziewając cicho. Rano przebudziłem się z głową na biurku, przekląłem cicho, że zasnąłem, zszedłem na dół uważnie obserwując każde pomieszczenie, jednak Rogers'a nadal nie było. Skrzywiłem się lekko stojąc przed pustym salonem

-Wrócił?

Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jane, przepełniony nadzieją

-Nie, jeszcze nie

Przy śniadaniu wszyscy spokojnie rozmawiali, nawet Operator nie reagował dzisiaj na żadne krzyki, obelgi czy coś na co zawsze zwracał uwagę, z rękami zaplecionymi przy ustach wydawał się być w innym świecie, znowu próbował się z nim skontaktować. Zdenerwowany bez słowa odszedłem od stołu, robiąc przy tym lekki hałas, wychodząc z pomieszczenia czułem na sobie spojrzenia innych, a do uszu docierały pojedyncze szepty. Odstawiwszy talerz do zlewu, pospieszyłem do pokoju młodszego, wchodząc zatrzymałem się przed zamkniętymi drzwiami

-Po co ja tu właściwie przyszedłem?-Zapytałem sam siebie w myślach

Rozejrzałem się po pokoju, brakowało toporków w kącie, jego piżama niedbale leżała na brzegu łóżka, które nie było uścielone, usiadłem przy biurku, próbując cokolwiek wymyślić. Patrząc na jakieś kartki leżące w nieładzie. Po chwilowym wpatrywaniu się w nie w mojej głowie pojawiła się jedna myśl ,,List!''. Wstałem z krzesła wśród kartek szukając listu, którego tam nie znalazłem, przeszukując szafkę nocną do pokoju wszedł Brian

-Co ty robisz?-Zdziwił się

-Szukam

-Czego? I to jeszcze w pokoju Tobiasza-Zdziwił się bardziej

-Pamiętasz list, który ostatnio dostał? Od tamtej pory się dziwnie zachowywał, stał się bardziej zamyślony, unikał mnie...

Blondyn pokiwał lekko głową, stwierdzając, że również zauważył tę zmianę, chciał pomóc, lecz musiał wrócić i wypełnić swój obowiązek codziennie przypadający komuś innemu. Nie zwracając więcej na niego uwagi kontynuowałem swoje poszukiwania, po przewróceniu wszystkiego w szafce nocnej, komodzie, szafie z ubraniami, zacząłem przeszukiwać łazienkę, sprawdziłem każdy kąt, a nawet kosze, które miały zaledwie po kilka kartek na dnie czy pudełek po paście czy czymś innym. Zdenerwowany uderzyłem pięścią w ścianę, wyładowując w lekkim stopniu frustrację, przeskanowałem wzrokiem cały pokój, zatrzymując się na łóżku bruneta, bez zawahania podszedłem do niego od razu zrzucając kołdrę, sprawdziłem poduszkę a na koniec podniosłem materac, znajdując to czego chciałem ale i....starannie zapakowane i zabezpieczone w kopercie żyletki. Najpierw przyjrzałem się kopercie od żyletek, w jej rogu była zapisana liczba ,,15'', przeliczyłem wszystkie z nich, z niepokojem stwierdziłem, że jest ich tylko 9. Schowałem je do kieszeni bluzy, po czym wyjąłem z białej koperty list. Zaczynając czytać już wiedziałem, że ta osoba nie miała dobrych intencji, z każdym słowem czułem jak kolory z mojej twarzy uciekają pozostawiając po sobie tylko biel

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz