Rozdział 20-Witaj w domu

132 6 0
                                    


Kilka godzin od wyjścia ze śpiączki Toby'ego, Masky promieniał radością, lecz też cierpiał myśląc, iż brunet naprawdę nic nie pamiętał i odtrącał od siebie jego osobę. Starał się nie okazywać bólu jaki czuł, jednak w końcu go to przerosło i okazał to po śniadaniu wybiegając z sali. Kiedy Tim, był w łazience i starał się zmyć z twarzy wszystkie łzy i ich ślady, Toby rozmawiał z Dr. Smiley'em

Pov. Dr. Smiley

Odkąd Toby się obudził, było w nim coś dziwnego, obserwowałem go od tego czasu, przez te kilka godzin, nad ranem kiedy Masky spał, ten go obserwował i wyglądał jakby się bił z własnymi myślami, trzymał jego dłoń, czasami dotykał policzka. A kiedy zadawałem mu pytania przy badaniu zerkał niespokojnie na Masky'ego i kiwał niepewnie głową na znak zaprzeczenia. Dlatego postanowiłem upewnić się swojego.Po zbadaniu go nie zwlekałem i korzystałem z chwili, że Timothy wyszedł

-Ale jest jeszcze coś i nie możesz mi zaprzeczyć

Spojrzałem na bruneta wymownie, chowając za plecami dłonie z teczką, w której spisałem jego stan, ten spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem w oczach

-C-co takiego?

-Znam twoje kłamstwo. Wszystko pamiętasz prawda? Dlaczego to robisz?-Powiedziałem pewnie

-J-ja...Nie pamiętam-Odpowiedział cicho

-Dlaczego kłamiesz?

-Nie pamiętam dnia w którym zasnąłem. Moje wspomnienia kończą się na rozstaniu z Tim'em. Ostatnie co pamiętam to to, że nie chciałem powiedzieć mu w twarz, że go nie kocham...Tylko nie mów im tego, na razie, niech tak zostanie jeszcze jakiś czas-Poprosił

-Robisz to ze względu na wasze relacje. Ale jak chcesz to utrzymać? Zapewne jeszcze dzisiaj przyjdzie Jane i ktoś jeszcze. Ale nie martw się, nie powiem im tego, tylko pamiętaj by nie przesadzić z tym kłamstwem

Chłopak skinął głową kolejny raz sprawdzając, czy Timothy nie wrócił i nie słyszał rozmowy, widziałem, że oboje cierpią i oboje się kochają, zapewniłem go, iż niedługo jego pamięć powróci, a on w pełni stanie na nogi po czym wróciłem do siebie. Nurse dzisiaj miała dzień wolny od pracy w szpitalu nad Toby'm, usiadłem przy biurku przeglądając wszystkie zapiski dotyczące Ticci'ego podczas śpiączki

Pov. Toby

Po wyjściu lekarza, zostałem sam z mętlikiem w głowie. Rozgryzł mnie z taką łatwością. Owszem nie chciałem kłamać, jednak nie potrafiłem inaczej. Po kilku minutach od wyjścia Smiley'a, wrócił Masky, wydawał się inny, niż przed wyjściem. Usiadł na kanapie stojącej pod ścianą. Spuściłem wzrok na dłonie, czując się źle z faktem, że ranię go w taki sposób. Przez kolejne dni, nic się nie zmieniało, jednak czwartego dnia odkąd się wybudziłem coś się zmieniło. Leżałem czytając jakiś kryminał, który miał przy sobie Timothy, on sam siedział obok, zawzięcie nad czymś myśląc. Będąc na wątku w książce, który tyczył jakiejś walki, gdzie padł niespodziewany strzał, wypuściłem przedmiot z dłoni, a on upadł z głuchym hukiem na podłogę. Przed oczami stanęły mi wydarzenia sprzed śpiączki. Przypomniało mi się wszystko co się wydarzyło, jak pisałem list, udaliśmy się na pole bitwy i na koniec jak oberwałem od jednego z wrogów. W gardle poczułem ogromną gulę, a z oka wypłynęła pojedyncza łza, nie potrafiłem wydusić z siebie nic poza jednym

-Wygraliśmy?

Spojrzałem w twarz chłopaka, w jego oczach widniało przerażenie, poluzował on lekko dłonie na moich ramionach, oddychając z lekką ulgą, po czym przytulił mnie do siebie

-Nie strasz mnie tak...Myślałem, że znowu ci się pogorszyło-Mówił cicho-I tak wygraliśmy, ale ty....

Urwał odsuwając się ode mnie, popatrzył chwilę na moją twarz po czym znowu się odezwał

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now