Rozdział 8- To koniec, Masky

201 9 5
                                    

Toby siedział w ciszy, na tylnym siedzeniu ciągle wpatrując się w drzewa za oknem, które mijali w otaczającym ich lesie, jednak nie zwracał w ogóle uwagi na siedzącego przed nim szatyna, myślami będąc gdzie indziej. Masky miał coraz gorsze przeczucia co do zachowania młodszego, miał wrażenie jakby w powietrzu coś wisiało jednak nie wiedział co. Brunet pustym wzrokiem spojrzał przed siebie, tym samym obserwując przez chwilę szosę dłużącą się przed nimi, co wyprowadzało go z równowagi, przeniósł swój wzrok na lusterko, napotykając tam spojrzenie starszego, zacisnął usta w wąską linię, po czym nakrył się kocem. Uwadze starszego nie umknęły tiki, które zdradziły dłonie jego towarzysza, mimo lekkiego zawahania podjął się kolejnej próby zmącenia ciszy między nimi, trwającej od samego wyjścia z rezydencji Splendormana, jednak nie dostał odpowiedzi, westchnął cicho po czym zwolnił tempa pojazdu przez nagły deszcz. Z minuty na minutę pogoda nasilała, aż w końcu ulewa stała się na tyle silna by Timothy zjechał na pobocze, gdyż nie widział drogi, przechylił swoje siedzenie nieco do tyłu, wyciągnął swoją rękę w stronę młodszego. Szturchnął go delikatnie w podkulone pod brodę nogi, lecz nie otrzymał żadnej reakcji, ponowił czyn jednak znowu nie otrzymał reakcji ze strony 19-latka, Masky wyprostował się na siedzeniu spoglądając ze zmieszaną miną na okrytego od głowy po stopy kocem towarzysza. Wysiadł z pojazdu, uprzednio poprawiając siedzenie

Pov.Masky

Przesiadłem się na tylne siedzenia, siadając koło chłopaka, szturchnąłem go delikatnie w ramię, jednak nadal nie reagował, odkryłem delikatnie jego twarz ułożoną na skrzyżowanych na kolanach rękach. Spał, jednak jego poliki były mokre. Widząc nadal mokre stróżki od łez, zastygłem w bezruchu. Dlaczego płakał? Dlaczego jest dzisiaj nieobecny? Co takiego się wydarzyło przed wyjazdem? Te pytania dotarły do moich myśli w sekundę, otarłem delikatnie jego poliki kciukiem, po czym chciałem objąć go ramieniem jednak on mnie wyprzedził słowami

- Nie rób tego

Jego głos był zachrypły i bez żadnych emocji, a wzrok pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Nastawienie Toby'ego zmroziło mi krew w żyłach, bez zbędnych słów cofnąłem swoje ramię, próbowałem cokolwiek z siebie wydusić lecz nie mogłem, chciałem go dotknąć lecz znowu się odezwał

-Powiedziałem, że nie masz tego robić-Odsunął się bardziej

-Toby, co się stało?

-Chcę wrócić do rezydencji

Kolejny raz zasiadłem za kierownicą, powolnie odpaliłem auto, po czym ruszyłem dalej. Nie jechałem szybko gdyż nadal padał deszcz, a szosa była mokra, co jakiś czas spoglądałem w lusterko obserwując Tobiasa, bolało mnie to jak do mnie mówił, jak się zachowywał. Jednak nadal mi na nim tak bardzo zależało? Jechaliśmy w ciszy, która była nieznośna, lecz radia nie raczyłem włączyć, jakby bojąc się, że gdy to zrobię to niewidzialna bomba wybuchnie. Wieczorem chciałem zrobić sobie nocną przerwę, jednak plany się zmieniły, a pogoda nadal nie uległa zmianie

-Nie chcę tu być kilka godzin dłużej

-Toby, co się z tobą dziś dzieje?

-Nic-Odwarknął otwierając drzwi

Młodszy opuścił pojazd, zrobiłem to samo, podbiegłem przed maskę auta, łapiąc Toby'ego za ramię, tym samym zmuszając by spojrzał w moją twarz. Czułem jak jego ręka drży, próbował ją wyrwać z mojego uścisku, lecz mu nie pozwalałem

-Dlaczego się tak zachowujesz?-Mówiłem nieco głośniej, by przebić szum deszczu

-Jak?

-Tak oschle, zimno

-Myślę, że znasz powód-Wyrwał swoją rękę

Spoglądałem w jego twarz oświetlaną przez światła pojazdu, wyrażającą tylko i wyłącznie, żal, wściekłość i smutek. A w mojej głowie pojawiło się jedno pytanie ,,Dowiedział się?'' Wsłuchałem się w dalsze słowa rzucane w moją stronę, mimo, że dla mnie nie miały już większego znaczenia to nadal bolały. Tak cholernie raniły. Tylko dlaczego?

-Nie chcę z tobą spędzić kolejnej nocy! Nie chcę twoich słów! Chcę twojej prawdy! Dlaczego nie powiesz mi tego w twarz?! Przecież nie masz nic do stracenia! Nic..-Ostatnie wyrzucił nieco ciszej

Jego słowa nagle zaczęły zlewać się w jedno mieszając z szumem deszczu. Byłem pewien, że to co tak bardzo starałem się ukryć wyszło na jaw. Bez słowa patrzyłem jak z jego oczu wypływają gorzkie łzy by od razu mogły być zmyte przez krople deszczu. Nie wiem co dalej wymawiał, nie chciałem wiedzieć. Złapałem go za ramię, po czym popchnąłem lekko na maskę auta, chciał odejść, lecz mu nie pozwoliłem, pochyliłem się nad nim, jednak on nie zaprzestał wyrzucać z siebie tych wszystkich słów, docisnąłem swoje usta do tych jego. Przez kilka sekund stał w bezruchu po czym odepchnął mnie z całych sił, wyrzucając ostatnie zdanie wsiadł do auta

-Nienawidzę cię-Syknął

Wsiadłem tuż za nim, wznowiłem pracę silnika passata, po czym ruszyłem w dalszą drogę, czułem w moich oczach łzy starałem się ich nie okazywać, jednak one były silniejsze. Kolejny raz popatrzyłem na odbicie młodszego w lusterku, spał, okryty kocem, który z każdą sekundą coraz bardziej nasiąkał wodą z mokrych przez deszcz jego ubrań, usta miał suche, a oczy podpuchnięte

Pov. Trzecioosobowy

Przed wieczorem chłopcy zajechali do swojej willi. Przez całą drogę nie wymienili ze sobą nawet jednego słowa. Toby, nie okazywał po sobie bólu jaki właśnie czuł. Młodszy wysiadając z auta, zatrzaskując drzwiczki pojazdu od razu udał się do pokoju w którym mieszkali Brian z Masky'm. Wchodząc do pokoju Hoodie powitał go z uśmiechem, jednak widząc stan przyjaciela zatrzymał się w miejscu

-T-toby-Przełknął ślinę- Co się stało?

-Wiedziałeś o tym prawda? To o to się zawsze kłóciliście z Masky'm

-O czym? Toby, nie mam pojęcia o czym mówisz-Hoddie, wiedział o czym mowa jednak się bronił

-O Cody'm! Wiem wszystko i...Ty również

W tym samym momencie do pokoju wbiegł Masky. Toby popatrzył na niego z wyrzutem po czym, się nieznacznie odsunął od chłopaka, który chciał go dotknąć

-O co chodzi?-Wtrącił Tim

-Nie opieraj się, powiedz prawdę-Warknął najmłodszy

-Masky, nie ma sensu kłamać. On już wie...powiedz prawdę. Ja teraz wyjdę zostawię was samych-Brian opuścił pokój

-Cody mi wszystko powiedział. Wiem co stało się trzy miesiące temu. Wiem jakim uczuciem go darzysz. Powiedz mi prawdę, chcę wiedzieć wszystko-Warga bruneta zadrgała z rozpaczy

-Byłem pijany. On to wykorzystał, nie jestem pewny nawet czy do czegoś doszło ale...

-Kochasz go, chcesz być z nim

-Ja... To nie tak..-Timothy, próbował się wybronić

-Widziałem was. Widziałem jak go tulisz, szepczesz do ucha i mówiłeś, że go kochasz. Nie musisz kłamać-Z oczu Toby'ego znowu popłynęły łzy

Masky przez chwilę wpatrywał się w młodszego, poczuł, że nie chce go dalej ranić. Nie ma sensu kłamać. Powiedział całą prawdę. O tym, że poczuł coś do Cody'ego, przespał się z nim, i nie jest pewien czy nadal coś czuje do Tobiasa. Słysząc z ust niższego słowa, których mimo wszystko nie chciał coś w nim pękło

-To koniec, Masky. Nie chcę dalej w to brnąć

Starszy pogłębił cały konflikt. Kłócili się, wykrzykiwali na siebie. Na korytarzu było słychać rozmowy i nawoływanie operatora, jednak oni na to nie zwrócili uwagi. W końcu to zaczęło wymykać się spod kontroli, Masky jak nigdy dotąd był brutalny wobec młodszego, i pierwszy raz uniósł na niego rękę, jednak zatrzymał ją na centymetr od twarzy Ticci'ego. Puścił chłopca, ten od razu wyszedł, zatrzasnął się w swoim pokoju, zrzucił wszystko ze swojego biurka zanosząc się płaczem. Tak samo zrobił Masky, zwalił wszystkie przedmioty z biurka, w tym kubek który się stłukł, nie powstrzymał płaczu. Jeden i drugi miał świadomość, że będzie im ciężko, bez siebie u boku. Toby wpatrywał się w las za oknem, czuł złość i żądzę krwi, musiał się wyżyć, spojrzał na stojące w rogu siekiery, zabrał je po czym opuścił willę. Masky został w towarzystwie swojego najwierniejszego kumpla, a reszta domowników została w salonie nawzajem zadając sobie pytanie co się wydarzyło


------------------------------------------------------

Tylko proszę nie zabijcie mnie za ten rozdział! 

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now