Rozdział 28-Koniec dystansu Toby

236 9 28
                                    

Wiosna chyliła się ku połowie, za niedługo zawita lato. Relacje między Tim'em i Toby'm znowu nieco się stoczyły w dół, młodszy był zirytowany, zbywaniem przez starszego w jakimkolwiek temacie tyczącego czynów Virusa, jak i był zirytowany samym sobą, gdyż coraz bardziej chciał być bliżej szatyna i gdzieniegdzie ukazywał swoją chęć bliskości z nim, czy pozwalał tamtemu się zbliżyć, jednak z większym dystansem

Pov.Trzecioosobowy

Operator widząc relacje między chłopakami, po cichu pozwolił sobie zainterweniować, zaczął od obowiązków, które musieli oni wykonać wspólnie, jednak widząc, że obowiązki to dla nich za mało by poprawić te relacje, dorzucił wspólne misje jak za dawnych czasów, pierwsza z nich miała odbyć się zaraz po wspólnym obiedzie tego dnia. Chłopacy posprzątali po posiłku, po czym udali się do swoich pokoi, by zabrać z nich najpotrzebniejsze rzeczy

-Co za okropieństwo, jestem pewny, że to jakiś głupi postępek operatora-Mruczał Toby idąc u boku Tima- Że też muszę iść z tym kłamcą!

-Jakiś problem, Toby?- Jego imię zostało wyróżnione naciskiem

-E..ek, nie operatorze, wszystko w największym porządku-Chłopak pobladł lekko, zerkając na stojącego obok szatyna

Wychodząc z rezydencji, młodszy z past zaciągnął się świeżym powietrzem, po czym szybko ruszył w odpowiednim kierunku, Tim dotrzymywał mu kroku, słuchając narzekań chłopaka, który wypowiadał je w równych odstępach czasu. Masky w pewnym momencie słysząc trzask pękających gałęzi, gwałtownie przysunął się do młodszego, kładąc mu dłoń na ustach i przygniatając do drzewa

-Nie dotykaj mnie!- Warknął odpychając go

-Siedź cicho-Rzucił półgłosem starszy- Ktoś tu jest

Toby czując i widząc bliskość, Wright'a zaczerwienił się po końcówki uszu, wyrwał się szybko i skupił na ofierze, dostrzegając dziewczynę o długich rudych do pasa włosach, zrywającą z drzewa karteczkę Slendermana, obaj spojrzeli na siebie uśmiechnęli się widząc jak łatwo im pójdzie, Toby bez wahania zrobił zamach i wycelował w bezbronną dziewczynę, która po chwili upadła, z lekkim krzykiem. Toby jednak nie czuł satysfakcji z jednej ofiary pragnął więcej, więc w tym celu poszedł dalej, Masky widząc to pobiegł za nim

-Toby, dokąd idziesz? Musimy wracać, Toby

-Jeszcze nie- Odparł młodszy, nie obdarowując go choćby przelotnym spojrzeniem

-Musimy! Operator jasno dał nam do zrozumienia, że mamy wrócić po pierwszej ofierze! Posłuchaj mnie i wróćmy-Szatyn był zdesperowany

-Wróć sam, mi jeszcze za mało

Masky zacisnął usta w wąską kreskę, po czym szarpnął Toby'ego i docisnął go do drzewa. Brunet, nie zareagował wbijając swój wyczekujący wzrok w maskę wyższego. Ten ją zrzucił, z żalem wpatrując się w oczy niższego

-Przestań, mnie ignorować, traktować jak powietrze... Wróć teraz ze mną do willi

-Dlaczego mam robić to czego ty chcesz?-Toby choć próbował nie potrafił mówić twardo

Brunet zacisnął swoje dłonie na nadgarstkach Tim'a, czując w gardle powiększającą się gulę, wpatrując się w ciemne oczy chłopaka przepełnione smutkiem, odepchnął od siebie 26-latka i poszedł w stronę przeciwną niż szedł przedtem. Wchodząc do rezydencji Toby od razu poszedł po raport, z którym zamknął się w pokoju i zaczął go wypisywać, Timothy zmartwił się, że w jakiś sposób zranił młodszego i nie potrzebnie się odzywał. Usiadł w swoim pokoju i od razu zaciągnął się gorzkim dymem, który przyjemnie zadrapał go w płucach.

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now