Rozdział 11-Impreza i tajemnicze rozmowy z operatorem

167 7 2
                                    


Tego dnia wieczorem, miała być długo wyczekiwana zabawa dla odprężenia się . Każdy pracował najlepiej jak potrafił. Właściwie w rezydencji były tylko cztery osoby, Toby, Nina Eyless Jack i Masky, którzy nie dostali misji i mieli wolne. Tobias siedział w swoim pokoju nie chcąc wpaść na Tima, co teraz było bardziej możliwe. Wpatrując się na drzewa za oknem, cieszył się ciepłym wiosennym wiaterkiem, właściwie, wiosna dobiegała końca za niecałe dwa tygodnie. Jednak wyjście z pokoju było nieuniknione, czując suchość w gardle wyszedł z pokoju do kuchni

Pov.Masky

Dzisiaj miała być impreza. Z jednej strony się cieszyłem, a z drugiej nie. Z jednej strony mógłbym na chwilę zapomnieć o wszystkich zmartwieniach, a z drugiej mogło ich nabyć więcej, czego nie chciałem. Siedziałem w pokoju obserwując plac do trenowania, na którym była Nina z Eylessem, rywalizowali w rzucie nożem do tarczy, szło im całkiem dobrze. Widząc jak świetnie się bawią, przypomniałem sobie kiedy to ja i Toby, tak rywalizowaliśmy. Patrząc na nich, czułem jednocześnie wdzięczność jak i złość. Byłem wdzięczny za to, że się nim zaopiekowali, gdy tego potrzebował, równocześnie byłem zły, z bliskości jaką ma z Jack'em. Odegnałem te myśli i opuściłem pokój, usiadłem na kanapie w salonie, z zamiarem obejrzenia czegoś w telewizji, po włączeniu urządzenia spojrzałem na wejście, w którym był Toby, widząc mnie od razu zawrócił, idąc po schodach na górę. Widząc to coś mnie ścisnęło w środku. Czy on nadal coś dla mnie znaczy? Odegnałem tę myśl, wmawiając sobie, iż to lepiej, że mnie unika, nie rozmawia, omija z kamienną twarzą, choć wiem co się dzieje wewnątrz jego duszy. Wyłączyłem TV i kolejny raz poszedłem do siebie. Po niespełna połowie godziny, do mojego pokoju, wszedł Cody, jednak nie o nim teraz myślałem. Zadawał chyba jakieś pytania, nie zwracałem na niego uwagi, chciałem by się uciszył, jednak z moich ust wyleciało co innego

-Przepraszam Toby

-Co...Co powiedziałeś?

-Przepraszam cię Cody, zamyśliłem się

Chłopak popatrzył na mnie niepewnie, po czym usiadł ze skrzyżowanymi ramionami na łóżku. Wiedziałem co to oznacza. Obraził się. Usiadłem obok niego, jeszcze raz przepraszając, jednak ten wszedł na temat tego co robiłem gdy ten był na misji. Byłem wdzięczny, że nie drążył tematu Tobiasa. Przez resztę południa wszyscy się niecierpliwili, by w końcu zacząć mini imprezę, tuż przed jej rozpoczęciem zostaliśmy poinformowani, że Splendorman musi spotkać się, z braćmi w ważnej kwestii. Większość się uradowała, nawet Nina. W salonie wszyscy zabrali się za małe przemeblowanie, kanapę i fotele przesunięto pod ścianę, telewizor zabezpieczono by nie spadł, szklane rzeczy wyniesiono, przez co w pomieszczeniu zrobiło się nieco więcej miejsca i nie musieliśmy się martwić, że zostaniemy ukarani za zniszczenie czegoś szklanego czy ceramicznego. Kiedy każdy usiadł na chwilę by odetchnąć po małym przemeblowaniu do salonu wszedł Nathan ze skrzynką piw, którą postawił na małym stoliku w koncie, za nim weszła Bloody Alice, z przekąskami w ręce

-Oficjalnie ogłaszam zabawę czas zacząć!-Oświadczył wesoło Candy, włączając muzykę

Przez kolejne minuty, a nawet godziny wszyscy bawili się bez oporów, nikt nie opierał się piciu alkoholu, nawet Toby. Zawsze się ograniczał, mówił, że przyprawia on ludzi o kłopoty, miał rację. Graliśmy w różne gry z wyzwaniami, oczywiście nie obeszło się bez gry w butelkę. Piłem coraz więcej, ciągle obserwując Tobiasa. Czułem dziwny ból w środku widząc jak inni chłopacy się do niego tulą, jak się z nimi śmieje, jest w pełni pozbawiony negatywnych emocji. Widząc jak omija mnie wzrokiem złość, we mnie rosła. Czy zacząłem żałować? Niemożliwe, to wina alkoholu we mnie. To miałem na swoje usprawiedliwienie? Jestem żałosny

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now