Rozdział 19- Miesięcy sześć

155 8 3
                                    


Podczas gdy z Toby'm wcale nie było lepiej, choć momentami dało się zobaczyć delikatną poprawę, Masky nadal tkwił u jego boku, pogrążony w nadziei, iż ten się wybudzi. Mijały miesiące, lato już minęło i dawno zaczęła się jesień. Dni stały się chłodniejsze, mimo to Tim, nie wrócił do rezydencji, lecz pilnował by w szpitalnej sali temperatura była odpowiednia. Przez cały ten czas chłopak na misji był zaledwie kilka razy, by wyładować swoją wściekłość do zwykłych ludzi, będących w okolicy.

Pov. Masky

Siedziałem przy łóżku bruneta, przecierając wilgotnym ręczniczkiem jego twarz i okolice szyi czy ramion. Natomiast Jane, krzątała się po sali. Co prawda rana Toby'ego już się zagoiła to on nadal się nie wybudził, a szansa na to, że się ocknie spadała nieustannie w dół, z dnia na dzień było coraz gorzej, choć czasami były u niego jakieś reakcje np. poruszył delikatnie palcami u dłoni. Zdaniem Smiley'a jego świadomość powracała, jednak w tych momentach z powrotem, jego serce się zatrzymywało, czy było coś poważniejszego z jego stanem. Z zamyśleń wyrwało mnie zamknięcie drzwi, a do pomieszczenia weszła Nurse

-Witajcie-Przywitała się

-Witaj-Rzuciła krótko Killer

Dziewczyna podeszła, spisując parametry dotyczące stanu chłopaka po czym westchnęła przeglądając coś w trzymającej teczce

-Mam dobre wiadomości...-Rzuciła spoglądając na mnie

-Jakie?-Ożywiłem się lekko

-Od dwóch dni widać poprawę w stanie Tobiasa, i do tej pory jedynie ciśnienie miał za niskie, co nie jest zbyt groźne-Uśmiechnęła się wychodząc

Ucieszyłem się na tę wiadomość, jednak zastanawiało mnie dlaczego nie powiedzieli mi od razu. Kolejny raz ująłem dłoń młodszego w swoją, tym razem delikatnie całując i głaszcząc kciukiem, natomiast Jane podeszła do mnie kładąc dłoń na ramieniu, przez chwilę w sali panowała cisza

-Masky...Tak właściwie to..co z Cody'm?-Zapytała niepewnie

Zdziwiłem się jej nagłym pytaniem, nigdy nie poruszała tego tematu, czując pewną złość i żal do mnie, teraz też zdarza się jej okazywać te emocje do mojej osoby

-Nic nie znaczy

-Co masz na myśli?

-Nie mówiłem tego, ale rzuciłem go przed dniem bitwy o nasze istnienie. Tak naprawdę to nigdy nie dawał mi radości, jaką miałem z Toby'm. I...Będę walczył aż, Toby mi wybaczy i na nowo zaufa, dzisiaj wiem jaki błąd popełniłem, tamtej nocy-Wyjaśniłem

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym westchnęła, mówiąc iż musi wrócić do rezydencji gdyż ma zająć się Sally tego wieczora. Odprowadziłem ją do auta, a sam zapaliłem papierosa, lecz znowu nie spaliłem go do końca. Tego dnia na zewnątrz było chłodno, wróciwszy do sali, włączyłem ogrzewanie, po czym usiadłem na małej kanapie pod ścianą, wczytując się w kolejny kryminał. Przez kolejny tydzień, z Tobym znowu było nie najlepiej, a szanse na wybudzenie zmalały, zresztą jak przez całe 6 miesięcy, teraz wynosiły one zaledwie 7 procent. Noce zrywałem i z czujnością monitorowałem stan młodszego, a jego łóżko opuszczałem tylko by wyjść do toalety czy by podpytać o coś Ann lub Smiley'a. Właśnie zaczął się drugi tydzień odkąd, stan młodszego jest zły a szanse nikłe. W nocy siedziałem przy jego łóżku na krześle, za oknem już dawno było ciemno, Nurse poszła odespać dzień a Smiley, zaczął nocną zmianę. Siedziałem przy bladym świetle małej lampki czytając książkę, kończąc kolejny rozdział zamknąłem ją odkładając na szafkę nocną, po czym spojrzałem na śpiącego bruneta, ujmując swoją dłonią jego, kciukiem gładziłem jej wierzch. Westchnąłem cicho, czułem lekkie zmęczenie, gdyż poprzedniej nocy nie spałem. Poprawiłem kołdrę Toby'ego, po czym znowu złapałem jego dłoń, pochylając się, szepcąc ciche ,,Dobranoc'', ucałowałem jego czoło, a moja ręka została delikatnie zaciśnięta. Spojrzałem na twarz młodszego, poruszył lekko ustami, a uścisk całkowicie się poluźnił, przeniosłem swoją rękę z jego dłoni, na jego blady polik, po chwili otworzył lekko oczy

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now