Rozdział 6- Kłótnia~Nie lubię gdy się kłócimy

189 10 2
                                    

Masky wraz z Toby'm, wyruszyli w dalszą drogę po załatwieniu wszystkiego z Offendermanem, młodszego z nich coraz bardziej irytowała niewiedza, czego tyczy się ta misja. Tim, starał się zachować spokój ducha, co nie było łatwe podczas tej drogi. Starał się jak najbardziej opóźnić dojazd do kolejnej a zarazem ostatniej rezydencji podczas tej misji, co zauważył brunet, na wskutek czego denerwował się coraz bardziej, co starszy zauważał

Pov. Trzecioosobowy

Szatyn zatrzymał auto na uboczu, co zdziwiło bruneta. Wysiedli z samochodu, Masky otworzył bagażnik, po czym wyciągnął jeden termos i dwa małe pakunki, Toby przyglądał się jego poczynaniom, widząc, że starszy ma lekkie trudności z zamknięciem bagażnika, przez pełne ręce, zrobił to za niego

-Co tam masz?

-Nasz posiłek

Młodszy spojrzał na wyższego z lekkim zdziwieniem, gdyż wcześniej nie zwracał na to większej uwagi, i pomijał posiłki podczas jazdy. Starszy odwinął pierwszy pakunek po czym podał go w ręce Toby'ego, jednocześnie posyłając ciepły uśmiech, młodszy przyjął to co dostał. Ku jego zdziwieniu były to gofry, przesunął termos na masce auta po czym sam na niej usiadł. Tego dnia pogoda nie należała do najprzyjemniejszych, niebo było pochmurne, a wiatr był chłodny, co po czasie dało się poczuć, Timothy zostawił bruneta siedzącego na masce pojazdu a sam poszedł po koc leżący na tylnych siedzeniach, wróciwszy okrył nim Toby'ego, po czym ustawił się pomiędzy jego nogami, przyciągając go do siebie. Szatyn przyglądał się czekoladowym oczom, młodszego, przypominając sobie jak piękną barwę mają, Toby'ego dopadło lekkie skrępowanie, przez dystans jaki ostatnimi czasy trzymał starszy, uciekał wzrokiem gdzieś na drzewa, którymi byli otoczeni, przez co czuł jak jest coraz bardziej przyciągany, przez silne ramiona obejmujące go w pasie

-Uh, Masky...Em..-Próbował się wykręcić z sytuacji, która wprowadzała go w dyskomfort

-Dalej jesteś tak nieśmiały jak wcześniej?-Rzucił niskim głosem Tim

-Uh, wiesz...Ja..-Nie mógł nic z siebie wydusić

Szatyn zaśmiał się, widząc jak jego chłopak jąka się, nie wiedząc co powiedzieć, puścił go po czym złapał w rękę termos, mimo to nie odszedł z miejsca w którym stał. Napił się gorącej herbaty z naczynia po czym podał je młodszemu, który z ostrożnością by nie poparzyć warg czy języka się napił. Po wszystkim wsiedli z powrotem na swoje miejsca, tym razem Toby usiadł z przodu na miejscu pasażera, Masky spokojnie ruszył w dalszą drogę.

Pov. Toby

Masky jest dzisiaj w nadzwyczaj dobrym humorze, jednak mimo to widzę jak się denerwuje przez coraz krótszą drogę do rezydencji, i jak bardzo stara się opóźnić tam dojazd. Jedziemy już kolejne trzy godziny, podczas których zaczął padać deszcz, a my nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa, a cisza była przerywana muzyką z radia. Patrząc na jego dzisiejsze zachowanie, coś mnie niepokoiło, lecz nie wiedziałem co. Miałem ochotę zapytać o kłótnie jego między Brianem, którą powtórzyli również przed wyjazdem na misję, lecz bałem się psuć jego nastrój. Musiałem się mocno zamyślić, co zauważył najwyraźniej szatyn

-Skarbie, coś cię gryzie?

Spojrzałem lekko przerażony na Tima. Pytania cisnęły mi się na usta, a ja się bałem je wypuścić w głos

-Możesz mi o tym powiedzieć, wysłucham cię. Możesz również mnie pytać jeżeli coś cię trapi-Ułożył dłoń na mojej ręce którą miałem na kolanie

Na ten gest się lekko spiąłem. Obserwowałem, mijane drzewa za oknem, już nie padało, a asfalt był śliski. Masky, coraz bardziej się wczuwał, i zapewniał, że mogę mu oddać połowę ciężaru, tego co mnie dręczy

~NienawiśćMiłością~TicciMask/ sezon 2Where stories live. Discover now