Część 2

994 16 4
                                    

Szły spokojnie przez park. Beatka nie rozumiała jej dlaczego tak usilnie chciała iść jeszcze na ten spacer. Wychodząc od lekarza miały poczekać w pobliskiej kawiarence na Jaśka, lecz Ula widząc promienie słońca wychodzące zza chmur poprosiła ją by poszły jeszcze do parku. Jednak młoda Cieplakówna zdawała sobie sprawę, że dla starszej siostry każdy krok na świeżym powietrzu jest bardzo ważny i jeśli sama chciała wyjść należało jej to umożliwić.

Ula w tym miała jednak swój cel. Po drugiej stronie parku stał dobrze znany jej biurowiec. Biurowiec w którym nadal mieściła się firma, której prezesem był człowiek, z którym znajomość odcisnęła piętno na jej duszy i sercu. Człowiek, który mimo że zranił jak nikt inny, człowiek którego powinna przecież nienawidził był człowiekiem, którego nadal mocno kochała.

Przyszła tu pierwszy raz od pięciu lat. Oczami wyobraźni widziała sceny sprzed lat. Ich spacery podczas których rozmawiali na sto procent. Karmienie kaczek. Przesiadywanie z zapiekankami na ich ławce. Pamięć przypomniała jej też tą rozmowę, choć czy to można było nazwać rozmowę, kiedy powiedziała mu, że znalazła prezenty od Sebastiana. Moment w którym cała zabawa pana Dobrzańskiego została zdemaskowana. Do dziś nie mogła zrozumieć jak on mógł? Jak on mógł jej nie ufać?! Nawet to, że była oszukiwana i sposób w jaki to robił nie bolał tak bardzo jak drzazga braku zaufania wbita prosto w serce.

Szły spokojnie po parkowej alejce. Ula z podniesioną wysoko głową, jakby wypatrując czy jednak jego tu nie ma. Sama nie wiedziała, czy chciałaby go spotkać. Może tylko zobaczyć z daleka? Była pewna, że on jej by teraz nie poznał. Bardzo się zmieniła od tamtego czasu. Już nie była tą super piękną bizneswoman którą widział gdy się żegnali, była chorą, wychudzoną myszą uzależnioną od ciągłej pomocy ze strony najbliższych.

- Ulcia, wszystko w porządku? – zapytała Beti przyglądając się niewyraźnej minie siostry.

- Tak – odpowiedziała cicho nie spoglądając na nią.

Przeszły jeszcze kilka kroków zbliżając się do stawu. Stawu nad którym tyle razy karmili kaczki, a ona marzyła, że kiedyś przyjdą tu z ich dziećmi i to samo będą robić. Marzyła jak głupia, że ten mezalians mógłby stać się rzeczywistością, ale jednak nie. Życie to nie bajka.

Nie wiedziały, że od dłuższej chwili przygląda im się mężczyzna. Kroczył za nimi krok w krok odkąd tylko weszły do parku, czekał jednak aż będą w miejscu oddalonym od świadków. Kiedy zauważył, że przystanęły nad jedną z ławek mężczyzna postanowił zrealizować swój plan. Podbiegł do nich szybko od tyłu wyrywając z rąk Uli jej torebkę. Niewpełni władne ciało kobiety w wyniku szarpnięcia złoczyńcy przewróciło się na ścieżkę.

- Ulka! – krzyknęła przerażona Beti. – Ulka! Ocknij się! Ratunkuuuu! – krzyczała dziewczyna rozglądając się w poszukiwaniu pomocy.

- Ciii – szepnęła Ula odzyskując starconą na chwilę przytomność.

- Żyjesz! – powiedziała z radością młodsza Cieplakówna. – Zaraz wezwę pomoc.

Beti rozejrzała się wokół. Jeszcze chwilę temu było tu tyle osób, a teraz nie ma nikogo? Jednak po chwili zza wielkiego dębu wyłonił się wysoki mężczyzna w eleganckim płaszczu, jakby poszukiwał skąd dobiegały krzyki.

- Proszę mi pomóc – powiedziała szarpiąc mężczyznę za rękę. – Moja siostra tam leży.

PrzeznaczenieWhere stories live. Discover now