Część 8

1.2K 25 27
                                    

- Dzień dobry Panie Józefie – powitał majsterkującego przy garażu Cieplaka Maciek.

- Cześć Maciek i dzień dobry Haniu – odpowiedział z pogodnym uśmiechem senior podając rękę do uwieszonej na szyi ojca dwulatce. – A co to? Nie przywitasz się dziś ze mną?

- Nie – odpowiedziała dziewczynka i odwróciła główkę w drugą stronę.

- Hania, no co ty – upomina córkę Maciek. – Co ty pana Józefa się wstydzisz? A jeszcze wczoraj rzucałaś z nim piłką, a dziś się chowasz. Nie ładnie tak.

- Daj jej spokój Maciek, małe dzieci tak mają. Jednego dnia otwarte na świat a innego z chęcią by się schowały pod kołdra i z niego nie wychodziły.

- A to nasze duże dziecko jak?

- Chyba dobrze. Znowu ćwiczy.

- Ćwiczy? – zapytał zaskoczony Szymczyk. – Ale tak sama z siebie? Bez przymusu?

- Sama, sama – mówi z uśmiechem Józef. – Jest ostatnio taka inna. Od tego spotkania z Markiem w piątek. Wróciła taka zamyślona, ale od soboty codziennie ćwiczy sama. Nawet wczoraj z Beatką coś kombinowały wspólnie.

- No to mnie pan zaskoczył tymi wieściami. Nam przez dwa lata nie udało się jej namówić by w domu regularnie ćwiczyła, a tu proszę. Wystarczyło jedno spotkanie z Markiem, a ona zaczyna walczyć o swoją sprawność.

- No właśnie, z Markiem – wzdycha Józef. – Ja nie wiem czy to dobrze, że ona znów się z nim spotyka. Ona tyle wtedy przez niego wycierpiała, przecież on ją wtedy tak oszukał.

- Ani on, ani ona nie była bez winy. Szkoda tylko, że nie umieli się wtedy porozumieć, bo ich życie wyglądałoby teraz całkiem inaczej. Ale cóż, jeśli są sobie przeznaczeni to i tak będą razem.

- Myślisz, że ona z nim byłaby szczęśliwa?

- Będzie szczęśliwa. Zobaczy pan – stwierdził Maciek poklepując Józefa po ramieniu i wszedł do domu Cieplaków by porozmawiać z Ulą.

W przedpokoju spotkał się jeszcze z Beatką, która zabrała małą Szymczykównę ze sobą do salonu, a Maciek rozebrawszy się z ciepłej zimowej kurtki wszedł do pokoju Uli. Zastał ją zamyśloną delikatnie, acz systematycznie próbującą ściskać piankową piłeczkę w lewej dłoni. Nawet nie zauważyła kiedy wszedł i usiadł przy stoliku.

W ciszy jaka panowała w pokoju przyglądał jej się. Był niemal pewien, że wie o kim jego przyjaciółka myśli. Musiała bić się z myślami. Na przemian uśmiechała się i mrużyła oczy, które powodowały powstawanie na jej twarzy kurzych łapek.

- No i co tam u pana prezesa – zapytał w końcu Maciek próbując nawiązać kontakt z Cieplakówną.

- Dobrze – odpowiedziała z uśmiechem spoglądając na przyjaciela. – Naprawdę dobrze.

- To nad czym się tak jeszcze zastanawiasz, co?

- Napijemy się herbaty – zaproponowała zmieniając temat, a przynajmniej próbując odwlec udzielenie odpowiedzi na usłyszane pytanie.

- Z chęcią – odpowiedział i podążył za Ulą do kuchni.

- Wiesz, chyba zdecyduje się na ten tygodniowy wyjazd do Karpacza – powiedziała stawiając zalewając kubki gorącą wodą.

- Na ten turnus rehabilitacyjny?

- Tak. Wiem, że obiecałam ci po nowym roku powrót do Pro-S ale może udzielisz mi jeszcze tygodniowego urlopu zdrowotnego? – zapytała z miną małego, słodkiego szczeniaczka. – Wezmę tak kilka zabiegów, pooddycham górskim powietrzem i wrócę do ciebie z nowa energią.

PrzeznaczenieDove le storie prendono vita. Scoprilo ora