Część 10

1.1K 37 114
                                    

Ciężko mu było usnąć tej nocy. Myśli o córce nie dawały mu zmrużyć oczu. Znów jej nastrój zmienił się w ciągu dnia o sto osiemdziesiąt stopni. Wychodziła z domu zamyślona, ale szczęśliwa. Widać było po niej tę radość, entuzjazm na kolejną rehabilitację, ale i spotkanie z Dobrzańskim. Niestety z tym Dobrzańskim.

Nie popierał jej spotkań z nim. Wszyscy w domu twierdzili, że dobrze robi, że to dzięki niemu ona odnajduje wolę do walki i motywację do życia, ale on nadal miał przed oczami jej łzy sprzed lat. Jej ból w oczach spowodowany przez Marka, który tak zadrwił z jej uczuć. Tak, cieszył się na każdy uśmiech Uli, który ostatnimi czasy coraz częściej się pojawiał, ale były też i takie dni jak wczoraj kiedy wróciła zapłakana do domu i znów nie chciała z nikim rozmawiać. Zamknęła się w swoim pokoju i mimo próśb nawet nie chciała wziąć talerza z kolacją. Bał się. Bał się tego, że pomimo tych kilku chwil szczęścia ona znów będzie cierpieć, a na to nie mógł sobie pozwolić. Wystarczająco dużo przecież już w życiu przeszła.

- Tu jesteś - powiedziała zaspanym głosem Alicja wchodząc do kuchni, gdzie przy stole siedział Józef.

- Nie mogłem spać i przyszedłem wypić herbatę.

- Co cię znów męczy – zapytała siadając naprzeciw niego. - Ula?

- Widziałaś w jakim ona stanie wczoraj wróciła – pytał poddenerwowanym głosem gniotąc w dłoniach serwetkę położoną na stole. - Ona znowu przez niego płakała.

- Józef, ale spokojnie...

- Jakie spokojnie?! Jak mam być spokojny jak moje dziecko znów przez tego faceta płaczę.

- Nie wiesz dlaczego. Wiesz tylko, że widziała się z nim i ją przywiózł – Ala próbowała studzić bojowy zapęd męża. Nie chodziło tu jedynie o dobrą reputację Marka, ale przede wszystkim o serce Józefa, na które zawsze trzeba było uważać. - A może coś nie tak z ręką? A nawet jeśli chodzi o Marka, to dlaczego od razu obwiniasz jego?

- A co? Ula sama siebie miała doprowadzić do łez? Na pewno znowu ją chciał oszukać.

- Dlaczego ty go tak łatwo osądzasz?!

- A ty co go tak bronisz? Już nie pamiętasz jak sama jej mówiłaś że powinna o nim zapomnieć, że on nie jest jej wart?!

- I nawet nie wiesz jak teraz tego żałuję – stwierdziła smutno. Żałowała. Bardzo żałowała i miała wyrzuty sumienia, że nie pomogła im wtedy tak jak powinna. Myślała, że tak będzie dla Uli lepiej, że Marek się nigdy naprawdę nie zmieni, a jednak. Marka cała histroria bardzo wiele nauczyła i z hulaki stał się statecznym, ciężko pracującym prezesem. - Gdybym jej wtedy tak nie namawiała, może byliby od dawna już szczęśliwi.

- Wszystko co złe Ulę spotyka to tylko jego wina! – stwierdził stanowczo Cieplak. - Do ameryki też poleciała przez niego. Dobrze, że Piotr tam z nią był. Gdyby tylko nie ten przeklęty wypadek to dziś byłaby szczęśliwa i zdrowa u boku Piotra, a Marek nie miałby czego u niej szukać

- Ale Piotra już nie ma! - krzyknęła Ula, a po jej twarzy znów popłynęły łzy. - Piotr nie żyje, ale ja tak i zamierzam walczyć o to życie.

- Córcia, ale to bardzo dobrze. Musisz walczyć, a my zrobimy wszystko by ci w tym tylko pomóc.

- Taaak? To dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiony do Marka? Dlaczego obwiniasz go o wszystko zło?

- Ulcia, ale to nie tak...

- Nie tak? To jak niby mam rozumieć te wszystkie oszczerstwa, które tu na niego powiedziałeś, co?! Wszystko słyszałam.

- Nie chcę żebyś cierpiała tak jak wtedy – tłumaczył się Józef pewny swych racji. - On nie jest ciebie wart. Powinnaś znaleźć sobie kogoś takiego jak Piotr. Uczciwego...

PrzeznaczenieМесто, где живут истории. Откройте их для себя