Część 19

983 34 46
                                    

                Powoli otworzyła powieki. Nawet nie wiedziała, kiedy usnęli. Wrócili w nocy z dworu, wypili gorący barszczyk czerwony na rozgrzanie zmarzniętych dłoni i policzków, a gdy Beti z koleżankami dalej rozkręcały swoją taneczną imprezę w salonie, ona z Markiem wróciła do jej pokoju, i kładąc się na łóżku, włączyli nowy film, który mieli wspólnie obejrzeć. Jednak żadne z nich chyba tego do końca nie zrobiło. Nie miała pojęcia, na czym się zakończyła oglądana komedia, a święcąca się całą noc lampka i śpiący za jej plecami Marek, który delikatnie pomrukiwał przez sen, nadal ubrany w swą błękitną koszulę, świadczyły raczej o tym, że i on zmęczony odpłynął w krainę Morfeusza szybciej, niż się spodziewał.

Delikatnie przesunęła rękę Marka, która oplatała ją na wskroś. Przytulając się do jej pleców w nocy lekko przytrzymywał ją swym męskim ramieniem jakby bał się, że może mu w nocy uciec. Nie miała takiego zamiaru, a przynajmniej do teraz, bo widząc na tarczy wiszącego na ścianie zegara zbliżającą się godzinę dziewiątą postanowiła wyswobodzić się z objęć ukochanego co spotkało się z oburzonym pomrukiwaniem.

- Ciii, kochanie. Ciii – mówiła łagodnie głaszcząc go po policzkach. – Śpij, śpij.

- Yhym – odpowiedział nieświadomie i przekręcając się na drugi bok, zagarnął ze sobą całą kołdrę. - Jeszcze pięć minut.

Przyglądała mu się przez chwilę z rozbawieniem. Miała wrażenie, że widzi przed sobą małego Mareczka, który nie ma zamiaru zrywać się z łózka by iść do szkoły, a nie dorosłego faceta. Ale przecież podobno mężczyźni to tylko takie wyrośnięte dzieci.

Jej mały kochany Mareczek – pomyślała poprawiając kołdrę i jak najciszej potrafiła, zabierając z szafy czyste ubrania, udała się do łazienki by móc szybko się odświeżyć, i przygotować śniadanie.

Nowy rok zaczął się fantastycznie – rozmyślała gdy strumień ciepłej wody zmywał z jej ciała resztki snu i wczorajszego dnia. Choć tak naprawdę to co wydarzyło się wczoraj, a nawet i dziś, nadal w niej było, i nie pozwalała temu uciec. Była szczęśliwa. Tak bardzo szczęśliwa, że aż bolało.

- Dobrze jak nie za dobrze – mruknęła nakładając na włosy szampon.

Jeszcze wczoraj rano była w fatalnym humorze, by z każdą kolejną godziną przebywania z Markiem jej nastrój zbliżał się do euforii. Ale przecież miała mu wszystko powiedzieć i znów zrezygnowała. Od kilku dni próbowała się przygotować do wyjawienia mu całej tajemnicy. Naprawdę chciała wszystkie złe sprawy zamknąć wraz z końcem roku, ale im bliżej było do północy tym bardziej wszystko oddalało ją od rozpoczęcia tej niełatwej rozmowy. Miała świadomość, że to tylko działa na jej niekorzyść, ale on wczoraj wydawał się taki radosny, szczęśliwy, że znów jest obok niej i że może spędzić z nią trochę więcej czasu niż podczas popołudniowej kawy czy kolacji. Wystarczająco dużo bólu sprawiało mu wspominanie rodziców i nie mogła mu dokładać tego cierpienia jeszcze bardziej. Może dziś się uda? Przecież jeśli kocha, to zrozumie i wybaczy jej wszystko.

-Kocham cię – powiedziała sama do siebie szeroko się uśmiechając w kabinie prysznicowej. Czekała na te słowa sześć lat temu, ale wtedy ich nie usłyszała. Choć gdyby je wtedy usłyszała, czy by mu uwierzyła? Jedno wielkie gdybanie. Ale teraz mu wierzy. Wierzy z całego serca, że ta historia zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.

Z zawiniętym w turban na głowie ręczniku wyszła z łazienki, by przygotować śniadanie dla siebie i śpiącego jeszcze Marka. Nie ma to, jak zacząć pierwszy dzień nowego roku od śniadania z ukochanym. Dobry początek dobrego roku.

- Mmm, ale tu coś pachnie – stwierdził Marek wchodząc do kuchni zaciągając się zapachem świeżo zaparzonej kawy i roztopionego sera.

- Śniadanie – powiedziała rzucając okiem na niego. – Jajecznica, czy tosty – zapytała przyglądając się jego rozczochranym włosom.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz