Część 32

1.5K 24 207
                                    

Sfrustrowany wychodził z trzeciego salonu jubilerskiego. Szukał, szukał i... niczego odpowiedniego nie znalazł. Obejrzał kilkanaście pierścionków, ale żaden nie był odpowiedni. Gdy przez szybę gabloty wydawało mu się, że to jest to, czego szuka, biorąc go do ręki, jednak rezygnował. W każdym z nich coś mu nie odpowiadało. Białe złoto wydawało mu się zbyt zwyczajne na taką okazję. Złote pierścionki za to wydawały mu się bardziej żółte niż złote. Gdy kształt i kolor obrączki mu się podobał, to znowu kamień był albo dziwnie osadzony, albo jego wielkość nieodpowiednia. Duże miał wrażenie, za bardzo rzucały się w oczy i były zbyt ciężkie dla Uli, małe natomiast wydawały się nijakie i nikły w zestawieniu z obrączką. Szukał czegoś eleganckiego, z klasą. Z jednej strony skromnego i prostego, ale z drugiej wyjątkowego, niepowtarzalnego. Obejrzał wiele modeli w każdym ze sklepów, ale w żadnym nie znalazł tego jednego, wyjątkowego. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie to najłatwiejszy wybór, ale nie myślał, że aż tak ciężko będzie mu wybrać pierścionek dla Uli. W duchu zwracał honor Sebastianowi, za to, że gdy ten przez tydzień studiował katalogi, w poszukiwaniu odpowiedniego pierścionka dla Violi, on się tylko z tego podśmiewywał. Teraz zrozumiał, że to wcale nie jest takie proste znaleźć idealny pierścionek dla ukochanej.

Spojrzał na zegarek, gdy dotarł do swojego samochodu zostawionego na środkowym piętrze parkingu wielopoziomowego jednej z warszawskich galerii. Było już po piętnastej, na siedemnastą był umówiony z Ulą u niej w biurze, więc nie opłacało mu się wracać do firmy. Wyjmując z kieszeni czarnego płaszcza telefon, wsiadł do auta i pisząc krótkiego SMS'a do swej asystentki poinformował ją, że dziś już go nie będzie. Wyjeżdżając z parkingu, zastanawiając się co ze sobą zrobić przez najbliższe półtorej godziny, przypomniał sobie o wyjętym wczoraj ze skrzynki na listy awizo. Zdziwił się nieco zostawioną przez listonosza kartką, ponieważ w większości instytucji miał podany jako adres do korespondencji siedzibę firmy na Lwowskiej, żeby właśnie uniknąć takich przypadków i biegania po poczcie, jednak najwidoczniej ktoś postanowił zaadresować przesyłkę pod jego adres zameldowania.

Zaparkował na małym parkingu obok klubu seniora , po drugiej stronie swego osiedla. Z tylnego siedzenia zabrał swój popielaty kaszmirowy szalik, który okręcił wokół szyi próbując uchronić się przed mroźnym wiatrem, który dziś, niczym halny w górach, wiał w całej Warszawie. Na dłonie wsunął skórzane rękawice i pewnym krokiem ruszył do placówki pocztowej.

Na szczęście w środku nie było kolejki i po krótkiej rozmowie z pucułowatą pracownicą mógł otworzyć zawartość koperty, której nadawcą był Komisariat Policji w Łomiankach. Westchnął głęboko, odczytując mandat za przekroczenie prędkości, gdy dwa tygodnie temu jechał do Uli i zapominając o stojącym przy trasie fotoradarze, wcisnął zbyt mocno pedał gazu, ciesząc się z suchej nawierzchni, która zachęcała do szybszej jazdy.

Włożył dokument do białej koperty i wsunął do kieszeni płaszcza. Pożegnał się kulturalnie i wyszedł przed urząd z myślą powrotu do domu, by wypić gorąca herbatę na rozgrzanie i wykonać przelew na wskazany w piśmie numer konta, by w natłoku obowiązków nie zapomnieć o mandacie i nie mieć z tego tytułu potem nieprzyjemności. Kierując się na parking, dostrzegł po przeciwnej stronie ulicy w szeregu pawilonów sklep z biżuterią. Trochę bez entuzjazmu, ale widząc napis o ręcznie wykonywanych przedmiotach i kilkupokoleniowej tradycji rzemieślniczej postanowił sprawdzić ofertę tego niepozornego salonu jubilerskiego.

- Dzień dobry - zawołał, otwierając drzwi sklepu nad którymi zawieszony był niewielki, pozłacany dzwoneczek, swoim dźwiękiem przywołujący właściciela z zaplecza, gdzie znajdowała się pracownia jubilerska.

- Dzień dobry - odpowiedział po chwili starszy, siwy mężczyzna, z niewielkim wąsikiem pod nosem. - W czym mogę pomóc?

Marek rozejrzał się po pomieszczeniu. Sklepik wydawał mu się trochę mniejszy niż salony jubilerskie w galeriach handlowych, ale jednocześnie był bardziej... Brakowało mu odpowiedniego słowa, by określić to co poczuł tutaj. Przestępował próg sklepu i nie czuł takiego przytłoczenia wszystkimi błyskotkami, jak miało to miejsce we wcześniej odwiedzonych punktach. Wydawało mu się, że wszystkiego jest tu z umiarem, bez zbędnego przepychu. Spoglądając na wystawione na ekspozycję misternie zdobione bursztynami bransoletki, dostrzegał, że każda z nich jest inna, wyjątkowa, niepowtarzalna, a przede wszystkim zrobiona z sercem, co dodatkowo dodawało im uroku.

PrzeznaczenieWhere stories live. Discover now