Część 5

1K 22 15
                                    

Od tygodnia bił się z myślami. Zadzwonić? Pojechać? A może jednak spróbować zapomnieć. Już dawno nie był tak skołowany. Chyba nigdy w życiu tak bardzo nie wiedział co zrobić. Serce rwało się do niej, ale rozum mówił „skoro kochasz to daj jej spokój". Sebastian doradzał, by walczyć, Violka podobno to samo. A on nadal się wahał.

- Czemu was tu nie ma ze mną? – pytał zapalając znicze na nagrobku rodziców. – Czemu nie mogę usłyszeć od was co mam zrobić?

Patrzył na nagrobek i zastanawiał się co by mu powiedzieli. Matka początkowo nie wierzyła w to, że mógł się zakochać w Uli. Że to nie zwykły romans, jakich miał wiele, ale najprawdziwsza miłość. Długo jej zajęło zrozumienie, że on i Paulina nigdy już nie będą razem, ale w końcu i ona zrozumiała. Zrozumiała i wspierała w chwilach słabości, ale czy by teraz doradziła jechać do niej? Tego nie był pewien, za to ojciec sam by go zawiózł do Rysiowa jeżeli byłaby tylko możliwość, że panna Cieplak porozmawia z jego synem. Uśmiechnął się na wspomnienie jednej ich wizyty w Rysiowie, kiedy senior chciał namówić Ulę na zostanie prezesem i wdrożenie planu naprawczego w F&D. Jego słowa, na odpowiedź, że nie był szczery wobec Uli nadal dźwięczały mu w głowie. „To byłeś głupi" Głupi. Delikatnie powiedziane. Był beznadziejnym idiotom, a gdy los chce dać kolejną szansę na naprawienie tego wszystkiego co kilka lat temu schrzanił on znów nie umie podjąć męskiej decyzji.

Delikatny wietrzyk poderwał z chodnika na cmentarnej alejce dwa złote klonowe liście, które zawirowały przed jego oczami. Spojrzał na zdjęcia rodziców i miał wrażenie, jakby oboje uśmiechnęli się do niego.

- Wrócę w poniedziałek z Paryża i zadzwonię do niej – obiecał nie wiedząc czy bardziej sobie czy rodzicom. – Przecież możemy porozmawiać, tak po ludzku. Jak znajomi sprzed lat. Niezobowiązująco.

Posiedział jeszcze chwilę przy grobie rodziców i zbierając zwiędłe kwiaty ruszył do wyjścia. Chciał wracać drogą, którą zawsze wychodził, jednak zauważając kondukt pogrzebowy skręcił w inną alejkę. Nie zwracał większej uwagi na nazwiska wygrawerowane na pomnikowych płytach. Większość z nich były to groby zapewne małżeństw, pochowanych już kilka lat temu. Wśród tych ciemnych granitowych pomników uwagę zwracał prosty, pojedynczy nagrobek wykonany z jasnego, niemal śnieżnobiałego marmuru. „Piotr Sosnowski. Żył lat 33. Zmarł śmiercią tragiczną" brzmiał napis na tablicy.

Przystanął na chwilę. Wiedział, że Piotr nie żyje jednak znalezienie się nad jego grobem jakby dobitniej uzmysłowiło mu co wydarzyło się dwa lata temu. Jak straszny musiał być to wypadek i ile szczęścia w nieszczęściu musiała mieć Ula, że ona przeżyła. A gdyby i ona umarła? Myśl, że mógłby teraz stać nad grobem swej ukochanej zmroziła go. O ile świadomość, że ona gdzieś tam żyje, nawet u boku innego mężczyzny dawała mu ukojenie myślą, że jest szczęśliwa, tak myśl, ze mógłby już naprawdę nigdy jej nie spotkać, nie usłyszeć jej aksamitnego głosu, nie spojrzeć w jej błękitne oczy. Co prawda nie szukał jej, nie rozglądał się w miejscach publicznych za nią, ale zawsze była ta nadzieja, że ją spotka. Nadzieja, która codziennie była powodem do wstawania z łózka. Nadzieja, która motywowała go do ciężkiej pracy w firmie. Nadzieja, która była sensem jego jestestwa. Gdyby jej zabrakło... jego też by zabrakło na tym świecie.

- Cześć – powiedziała spokojnie stając tuż obok niego.

Wielu osób by się tu spodziewała, ale nie jego. Wiedziała, że jego rodzice też są pochowani jego rodzice, ale było kilka minut po dwunastej, przecież powinien być w firmie. Zaskoczyło ją to spotkanie, ale cieszyła się z niego. Od tygodnia o nim myślała. Oczywiście, przez ostatnie pięć lat nie było dnia w którym by o nim nie myślała, ale ostatni tydzień w jej głowie był tylko on. Jadła, czytała, sprzątała, spała a w jej głowie tylko on.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz