- A gdzie Ula – zapytała Ala wchodząc do kuchni gdzie Józef z Beti przygotowywali już śniadanie.
- Byłam u niej piętnaście minut temu i leżała w łóżku, ale mówiła, że zaraz wstanie.
- Coś niewyraźna wczoraj była – stwierdza Ala nalewając do swojego kubka herbaty. – Taka zamyślona.
- Siedziała z nami cały wieczór, ale znów prawie nic się nie odzywała. Może to wcale nie był ból głowy – zastanawiał się Józef.
- Ona od poniedziałku zachowuje się jakby czekała na jakiś telefon – zauważa Beti zajadając się płatkami z mlekiem. – Wszędzie z tym telefonem chodzi i co chwila go sprawdza.
- Pójdę do niej – postanowiła Alicja odstawiając kubek na stół.
Ala zapukała do pokoju Uli i nie czekając na pozwolenie powoli otworzyła drzwi i weszła do środka.
- Śpisz – zapytała dziewczynę nakrytą kołdrą po czubek głowy, lecz nie usłyszała odpowiedzi. – Ula, już po ósmej. Miałaś jechać z Maćkiem do Warszawy.
- Nie jadę – odpowiada spod kołdry Ula.
- Jak to? Przecież masz dziś rehabilitację.
- Nie jadę! Zostawcie mnie.
- Ula, tak nie można – mówi spokojnie Ala odkrywając twarz Uli. – Dobrze wiesz, że musisz regularnie ćwiczyć. Nie możesz ot tak odwoływać wizyt.
- Bo co – pyta zapłakanym głosem. – Po co to wszystko? Ta ręka i tak nigdy już nie będzie w pełni sprawna. Ja już zawsze będę kaleką! Nikomu niepotrzebną kaleką. Powinnam zginąć razem z Piotrem.
- Ula! Nawet tak nie mów – oburzyła się Alicja.
- Dlaczego? Wszystkim byłoby lepiej. Nie musielibyście ciągle o mnie myśleć, pomagać, ustalać planów pode mnie. Nikt by się nie musiał nade mną litować...
Ala znała to jej zachowanie. Długo po wypadku wszyscy z tym walczyli. Oczywiście Ula była wtedy bardzo uzależniona od nich, ale z każdym kolejnym tygodniem jej sprawność zarówno fizyczna jak i psychiczna się poprawiała. Po kilku miesiącach, również pracy z psychologiem, znów zaczęła wierzyć, że jest jeszcze komuś potrzebna. Początkowo była to tylko pomoc Beti z lekcjami, ale z czasem i Jasiek ze znajomymi z uczelni prosili ją o napisanie prac zaliczeniowych na uczelnie, a Maciek nie dawał jej zapomnieć o ich wspólnej spółce Pro-S. Czuła się wtedy naprawdę potrzebna, co było motywacja do tego by walczyć o swoje zdrowie. Z czasem, mimo wielu niedogodności, próbowała wrócić do życia sprzed wypadku. Wychodziła z domu, spotykała się ze znajomymi. I gdy już bardzo długo było dobrze, gdy ostatnimi dniami chodziła taka szczęśliwa i radosna znów nagle wszystko runęło.
- Marek nadal nie zadzwonił – zapytała Ala domyślając się co jest powodem takiego nastroju swej przybranej córki.
- Nie – odpowiedziała smutno Cieplakówna kryjąc twarz w poduszce. – Niepotrzebnie dałam się namówić wtedy na te zapiekanki.
- Dlaczego, przecież mówiłaś, że było miło.
- I o to chodzi. Było miło a ja... a ja...
- Pomyślałaś, że znów mogłoby być tak jak kiedyś – dokończyła Ala, a Ula rozpłakując się wtuliła się w jej ramię. – Nie płacz kochanie, nie płacz. Nie ma o co. Jest dopiero środa, dobrze wiesz jaki jest Armagedon po takich targach. Na pewno nie chciałby zadzwonić do ciebie na pół minuty powiedzieć tylko, że wrócił, a zadzwonić i porozmawiać dłużej. Daj mu jeszcze kilka dni, a jestem pewna, że się odezwie.
CZYTASZ
Przeznaczenie
Fanfiction"Wierzysz w przeznaczenie? Jak dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych to jakby cokolwiek się nie działo, to mają być razem" Angelica Kubasińska