Część 22

1K 38 98
                                    

Rozpromieniony prezes przemierzał właśnie krętą drogę ze swojego gabinetu do pokoju dyrektora HR. Od rana czuł jak rozpiera go energia niczym wewnętrzny wulkan. Co prawda czuł w sercu lekki niepokój, jednak myśl o dzisiejszym popołudniu całkowicie go przyćmiewała.

- Siema stary – zawołał radośnie Marek wchodząc do gabinetu Olszańskiego. – Byłeś już na lunchu? Zamykaj to i chodź.

- Wohoho, a co ty taki zadowolony co – dopytywał Sebastian blokując swój komputer. – W totka wygrałeś?

- Lepiej – zaśmiał się prezes wychodząc na korytarz.

- Czekaj, czekaj – zamyślił się przez chwilę Sebastian idąc za przyjacielem do windy. – Dzisiaj jest wtorek, co nie?

- No nie - powiedział z dziecięca radością wciskając przycisk przywołujący windę.

- Nonono – pogwizdywał pod nosem. – Jak się moje stęsknione gołąbeczki zobaczą, to ja cię do końca tygodnia w firmie nie uświadczę - zaśmiał się mężczyzna.

Marek tylko uśmiechnął się pod nosem, przyznając w myślach przyjacielowi rację. Najchętniej zabrałby Ulę do siebie i nie wypuszczał jej ze swych ramion przez kilka dni. Rozmawiali co prawda codziennie i o tym co się działo się przez cały dzień, i o tym co jest między nimi, ale rozmowy telefoniczne to jednak nie było to samo. Tęsknił za nią. Za jej spojrzeniem, za jej uśmiechem. Za tym by tak po prostu usiąść z nią na kanapie i wypić w jej towarzystwie herbatę. Za tym by bezkarnie móc ją przytulić, pocałować. By po prostu być przy niej blisko, tak blisko jak się tylko da.

- Echh Dobrzanski, Dobrzański, ale cię siekło - stwierdził z rozbawieniem Sebastian przyglądając się rozmarzonej minie prezesa.

- Nie lepiej niż ciebie - odpowiedział z uśmiechem wychodząc z windy.

- A te sny nadal cię nawiedzają?

- Nieee. - Pokręcił przecząco głową. - Od tamtego tygodnia spokój. Nadal boli, ciągle zastanawiam się co tam się wydarzyło, ale jak myślę, że dziś ją wreszcie zobaczę, to jakoś tak lepiej na sercu. Wszystkie te czarne myśli na bok schodzą.

- Mam nadzieję, że i to się wreszcie wyjaśni - powiedział poklepując przyjaciela po plecach.

- I ja też - odpowiedział lekko zamyślony. - A teraz chodź, zjemy coś - dodał po chwili otwierając drzwi do bufetu. - Bo nie wiem jak tobie, ale mi to kiszki marsza grają.

- A co? Stawiasz? - Zażartował rozglądając się za wolnym stolikiem.

- A niech stracę – westchnął teatralnie prezes. - Zupa czy pyzy - zapytał przyglądając się dzisiejszej propozycji gorących posiłków.

- O cholera - krzyknął Sebastian spoglądając na wiszący na przeciwległej ścianie telewizor.

- Co jest - zapytał zdezorientowany zachowaniem dyrektora Marek.

Sebastian głośno przełknął ślinę i ruchem głowy pokazał na telewizor.

Na ekranie było właśnie nadawane specjalne wydanie wiadomości, w których relacjonowane było zderzenie dwóch pociągów osobowych na trasie pod Włoszczową.

Marek w przerażeniem przyglądał się zmasakrowanym wagonom, które wyglądały jak zgnieciony papierek po cukierkach. Ilość straży i karetek wcale nie pomagała w opanowaniu emocji. Chaos jaki był przedstawiany na nagraniu, ilość osób i wycie syren ambulansów mroziły krew w żyłach.

Wszyscy znajdujący się w bufecie z trwogą obserwowali wydarzenia pokazywane w telewizji. Rozmowy umilkły, nie było słychać najmniejszego szeptu, ani nawet stukotu sztućców. Przerażające widoki i świadomość, jakie skutki przynoszą takie katastrofy kolejowe powodowały u każdego chwilę przerażenia i zadumy, jakie życie jest nieprzewidywalne, i jak łatwo jest je stracić.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz