Część 25

1K 31 211
                                    

- Marek, wszystko w porządku – zagadnęła pani Krysia, widząc jak Dobrzański od dłużej chwili stoi przy kserokopiarce, która zdążyła już przeskanować plik dokumentów.

- Tak, tak – odpowiedział wyrwany ze swego świata.

- Czym się tak martwisz, co – zapytała starsza kobieta. – Damy sobie radę. Przepatrz te dokumenty, jak będzie taka możliwość, to fundacja na pewno ci pomoże z tymi pieniędzmi.

- Wolałbym nie ruszać pieniędzy fundacji. Są bardziej potrzebujący, niż moja firma – stwierdził, przyglądając się powieszonemu na ścianie zdjęciu przedstawiającemu rodziców na jednym z balów dobroczynnych w otoczeniu swych podopiecznych. – Musimy zadbać o te dzieciaczki.

- Zadbamy, zadbamy – zapewniła kobieta poklepując Marka po ramieniu. – Rodzice byliby z ciebie dumni. Oni też zawsze przekładali dobro swoje nad potrzebujących, a ty robisz to samo. Mam nadzieję, że szczęście się jeszcze do ciebie uśmiechnie i znajdziesz tą swoją miłość i zbudujecie z nią rodzinę.

- Pani Krysiu, to nie zawsze jest takie proste – westchnął siadając na fotelu. - Czasami wydaje nam się, że już chwytamy pana Boga za nogi, i myślimy, że teraz już na pewno będzie tylko dobrze, a potem okazuje się, że ta wyboista droga nie ma końca

- To trudne, ale ja wierzę, że na prawdziwe szczęście trzeba poczekać. Że warto swoje przecierpieć.

- Tylko wie pani, nas dorosłych to jeszcze rozumiem. Narobimy głupot, skrzywdzimy innych i nam się należy, ale dzieciom – zapytał z bólem spoglądając na kobietę. – Co te dzieci zawiniły? Te które chorują, albo te którym nie dane jest się nawet urodzić?

- Nie można szukać winy w chorobach. To nie kara za nic. To...

- Taki los?

- Niestety. Nie powinniśmy się nad tym zastanawiać zbyt głęboko, szukać powodów – mówiła kobieta próbując wesprzeć Marka, czując, że nie mówi tu tylko o podopiecznych fundacji, ale to zastanawianie się ma głębszy, bardziej prywatny wydźwięk. - Musimy wierzyć, że tym dzieciaczkom, których już z nami nie ma, którym nie było dane tu z nami być, że tam po drugiej stronie jest lepiej, łatwiej. Tam już nic nie boli. To okrutne, ale są momenty kiedy powinniśmy się cieszyć, że Pan Bóg zabrał je z tego świata skracając ich cierpienie.

- Może ma pani rację – odpowiedział nieco zamyślonym głosem. – Może faktycznie mniej cierpiał, mniej go to wszystko bolało – zastanawiał się ścierając samotnie opadającą łzę po jego policzku. - Ale wie pani... ciężko jest to wszystko zrozumieć, ułożyć sobie w głowie i zacząć normalnie żyć.

- Wiem – odpowiedziała sama wycierając swoją mokrą twarz. - Moja córka straciła trójkę dzieci. Wiele lat się starali, leczyli z mężem. W końcu się udało. Mają wspaniałego synka. Jesienią pójdzie do pierwszej klasy. Ale oprócz Tomka mają jeszcze dwie starsze dziewczynki. Kiedy lekarz powiedział im, że teraz mogą liczyć tylko na cud, postanowili adoptować. Nie było łatwo, procedura trwałą bardzo długo, ale w końcu dziewczynki zamieszkały wraz z nimi. Ja wiem, że nie każdy jest gotowy, nie każdy jest w stanie pokochać nieswoje dzieci, ale może to jest szansa i dla was?

- Może – odpowiedział z lekkim uśmiechem pod nosem.

Sprawa Wojtusia nadal spędzała mu sen z powiek. Minęło już kilka dni, ale on ciągle myślał, zastanawiał się co by było gdyby mógł się urodzić. Ale to myślenie nie prowadziło w żadną dobrą stronę. Nosił w sercu żałobę po straconym dziecku, ale musiał przechodzić nad tym do teraźniejszych rzeczy. Nigdy o nim nie zapomni, zawsze będzie go kochał, ale musi żyć. Żyć z wiarą, że jego synek jest szczęśliwy po drugiej stronie. A adopcja? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale teraz? Jeśli nie mogę mieć z Ulą własnych dzieci, to może warto się zastanowić nad adopcją. Może to właśnie na nich czeka jakieś dziecko, albo i rodzeństwo, które potrzebuje miłości, troski i czułości? Dzieci, które marzą o prawdziwej rodzinie i domu pełnego ciepła. Tylko czy oni będą w stanie pokochać i wychować cudze dzieci? Czy to nie będzie tylko próba zagłuszenia pustki w sercu? Czy miłość, jaka jest między , będą potrafili przelać też na inne dziecko?

PrzeznaczenieUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum