Rozdział 7 - 82 dni do dnia zero

37 0 0
                                    

Like a river flows

Surely to the sea

Darling, so it goes

Some things are meant to be


— Musimy z nim porozmawiać — powiedział już na wstępie Luke, gdy tylko usiedliśmy w samochodzie, bezpieczni od niepożądanych uszu.

— Daj mi chwilę pomyśleć — poprosiłam, jednocześnie analizując w głowie kilka rzeczy w tym samym czasie.

— Diana, nie mamy...

— Zamknij swoją ładną buzię na pięć minut i daj mi pomyśleć, bo jestem jedyną możliwą osobą, która może wyprowadzić nas żywych z tego bagna. Dotarło?

Luke zacisnął usta w cienką linię, ale pokiwał głową, choć niezadowolenie wyraźnie rysowało się na jego twarzy. Tyle że ja naprawdę potrzebowałam tych kilku minut na uporządkowanie sobie tego wszystkiego w głowie i wymyślenie byle jakiego, aby dobrego, krótkoterminowego planu.

Jeśli Carroway miał swojego szpiega w banku i był on na tyle dobry, na ile był opłacany, to Blake już najpewniej wiedział, że wypytywaliśmy o czeki, o których wiedział, bądź też nie wiedział, ciężko było na razie określić stan jego wiedzy i nie będzie to możliwe, dopóki osobiście się z nim nie skonfrontujemy, a i wtedy nie było stuprocentowej pewności, że mówi prawdę.

Na obecną chwilę nie wiedzieliśmy, gdzie teraz mieszka James Black, o ile w ogóle żyje, bo po Carrowayu można było spodziewać się naprawdę wielu rzeczy.

— Okej, zrobimy tak. Przez następnych kilka dni nie kontaktujemy się ze sobą, o ile nie zajdzie taka potrzeba. Ja w tym czasie postaram się dowiedzieć, gdzie obecnie mieszka i czym się zajmuje nasz finansista i spróbuje jakoś zamydlić oczy Carol, że wciąż jestem tą posłuszną dziewczynką, jaką byłam przez ostatnie osiem lat. Postaram się ogarnąć też skład pracowników jego firmy z tamtego czasu, od prezesów aż po ochroniarzy i sprzątaczki.

— Innymi słowy, po prostu wykonasz zadanie, które ci dzisiaj przydzielono — słowa Luke'a nie były pytaniem.

Pokiwałam głową.

— Dokładnie tak.

— A gdzie w tym całym krótkim planie miejsce dla mnie? — teraz zadał pytanie, jednakże jego wzrok cały czas skierowany był na widok za szybą samochodu. Ewidentnie nie podobało mu się moje zachowanie i część planu przeznaczona dla mnie, ale chyba bardziej nie podobało mu się to, że miałam rację.

— Ty za to musisz w tym momencie skupić się na przetargu, przechylić szalę zwycięstwa delikatnie w swoją stronę, na tyle, by Carroway skupił się na tym i tylko na tym. Ma nie myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że ty żyjesz i wciąż z nim walczysz o ten przetarg.

Blondyn potarł dłonią swój nieprzystrzyżony dzisiaj zarost. No co jak co, ale dodawał mu urody.

— To się da załatwić. — Rzeczywiście po jego minie widziałam, jak w jego głowie kształtuje się wstępny plan. Coś musiało przyjść mu do głowy, bo się uśmiechnął sam do siebie, lecz zostawił to dla siebie. — To może chociaż ja, ty, twoje noże, obiad? Muszę jakoś uczcić te kilka dni wolnego od twojej natrętnej osoby.

Uderzyłam mężczyznę łokciem między żebra.

— Jesteś okropny. — Luke zachichotał na moje słowa. — Moje noże czują się zaszczycone tą propozycją i cieszą się, że o nich nie zapomniałeś.

Million Dollar ManWhere stories live. Discover now