Rozdział 9 - 68 dni do dnia zero

40 1 0
                                    

You're so golden

I'm out of my head, and I know that you're scared

Because hearts get broken


Na widok szyldu uśmiechnęłam się delikatnie, lecz z uznaniem.

— Jednak naprawdę wiesz, jak mnie trochę oderwać od tego całego bagna.

— A nie mówiłem? — Luke mocno popchnął drzwi do klubu bokserskiego. — Jak się trochę fizycznie na mnie powyżywasz, to od razu ci się lżej na duszy zrobi.

— Ale jeszcze się nie nauczyłeś, że w tej relacji albo ja mówię „a nie mówiłam" albo żadne z nas nie mówi. — Mój uśmiech się powiększył. — Naprawdę chcesz robić za mój osobisty worek treningowy?

— I pewnie nigdy się nie nauczę — Luke beztrosko wzruszył ramionami i skierował się w stronę szatni. — Tak, robię to z własnej, nieprzymuszonej woli, więc lepiej byś nie mówiła na mnie złego słowa później.

Rozejrzałam się po wnętrzu. Było cicho. Za cicho.

— Straszne tu pustki — zauważyłam.

— Bo jest po godzinach otwarcia.

Przewróciłam oczami z rozbawieniem.

— Chciałeś mnie podstępem tutaj zwabić, by mnie zabić, zanim ja to zrobię pierwsza?

— Oczywiście, to był mój jedyny cel.

— I naprawdę wierzysz, że dałbyś radę fizycznie to zrobić? — Skrzyżowałam ramiona na wysokości piersi, patrząc na niego z czystym powątpiewaniem.

— Pokładam w siebie bardzo dużo wiary.

Bez żadnego skrępowania ściągnął z siebie koszulę i powiesił w szafce, którą postanowił sobie użyczyć na ten czas, co tu byliśmy. Przyjrzałam się dokładniej jego blademu ciału, mimowolnie przygryzając wargi. Nie był umięśniony jak kulturysta, czego zresztą nie lubiłam. Mimo wszystko jednak miał wyraźnie zarysowane mięśnie i nie wyglądał na szczypiorka. Oj tak, Luke wyglądał dobrze i to nie tylko z twarzy.

— Zakrywaj oczy małolato, a nie oglądasz nagie ciała — powiedział, dając mi lekkiego pstryczka w nos zanim założył na siebie koszulkę. — Farciara, bo miała możliwość by przebrać się w domu i teraz będzie się tym szczycić.

— Ja przynajmniej nie jestem na tyle zafiksowana na punkcie sportu, że wożę ze sobą w samochodzie torbę sportową z rzeczami na siłownię. — Gdy Hemmings zaczął odpinać spodnie, zakryłam twarz rękoma, co blondyn od razu skwitował śmiechem. — Zakryłam oczy, żeby mnie potem nie kusiło rozpowiadać jak małego masz.

Blondyn nie odpowiedział, tylko rzucił we mnie butem. W ostatniej chwili zdążyłam się uchylić, by nie dostać w głowę, a w ramię.

— Byłbyś skończony jeśli chodzi o randkowanie.

— I wtedy w ramach zadośćuczynienia musiałabyś mnie przyjąć pod swoje skrzydełka, przykro mi.

Prychnęłam.

— Na pewno nie. — Poddałam mężczyźnie buta, którym chwilę wcześniej uderzył w ramię. — Możesz sobie jedynie pomarzyć.

— Nie chcę w swojej głowie marzeń z taką wredną jędzą jak ty.

Uniosłam brwi delikatnie do góry.

— Uważaj, bo zaraz i ty dostaniesz z buta.

— Ja bym na twoim miejscu jednak zostawił trochę energii na salę.

Million Dollar ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz