Epilog

69 2 0
                                    

And it's alright, it's okay

We will get another day

To begin again, to begin again, to begin again

I don't know how, I don't know why

But I know that I will try

To begin again, to begin again, to begin

To live and love and breathe again


Po raz ostatni w życiu otworzyłam kluczem drzwi do mieszkania socjalnego. Powoli weszłam do środka, obejmując wzrokiem pomieszczenie. Wszystko stało w swoim miejscu, dokładnie tak samo, jak zostawiliśmy to ostatnim razem. Tym razem jednak przez brudne okno wpadały promienie słońca.

Trochę tak, jakby moja mama dawała mi znaki, że cieszy się, że ruszam do przodu.

— Od czego najpierw zaczynamy? — zapytał Luke, tym samym przerywając ciszę, samemu również się rozglądając.

— Od głównego pokoju — odparłam. — Później kuchnia i mój pokój.

Blondyn przeszedł koło mnie z kartonami w ręku, stawiając je na samym środku. Ja jednak wciąż stałam jak wmurowana, nie potrafiąc się ruszyć. Jeszcze do mnie nie dochodziło, że jestem tu po raz ostatni i chociaż wiedziałam i czułam, że robię dobrze, to wciąż chciałam się trochę nacieszyć tą chwilą.

— Mam zacząć pakować? — zapytał niepewnie Hemmings, widząc moją reakcję.

— Tak, możesz. Ja po prostu potrzebuję... chwili — odparłam.

Luke uśmiechnął się do mnie pocieszająco.

— Możesz wziąć ich tyle, ile tylko potrzebujesz.

Gdy tylko mężczyzna zaczął pakować rzeczy mamy z szafy, ja się w końcu ruszyłam z miejsca, by spojrzeć na ubrania ostrożnie układane w kartonie. Wszystko to, co zdążyła ze sobą zabrać, gdy uciekała od Blake'a. Bluzki, dżinsy, jakieś kurtki... niewiele tego było.

— Czemu nie ma tu żadnych twoich ubrań? — zapytał Luke, gdy skończył pakować rzeczy z szafy.

— Carol zabrała wszystkie, bym miała w czym chodzić — odpowiedziałam. — Wszystkie moje ubrania już dawno przepadły, dosłownie.

— Wiesz, nie chcę nic sugerować, ale wygląda na to, że ty i twoja mama nosicie ten sam rozmiar.

— Znasz rozmiar moich ubrań, powinnam się bać? — zażartowałam, wyrzucając z szafki wszystkie buty.

— Oczywiście, gdy czuję się samotny, to wchodzę do twojej garderoby i wącham twoje bluzki.

— Tak też właśnie myślałam. — Spojrzałam z zastanowieniem na kolorowe conversy, które znalazłam w szafce, a które na pewno nie były moje. — Takich butów po mojej mamie na pewno bym się nie spodziewała.

— Wielu rzeczy raczej o niej nie wiedziałaś — zauważył blondyn, biorąc taśmę i zaklejając pierwszy karton.

— Wiem. Szkoda tylko, że już nie będę miała okazji ich poznać. Oczywiście jestem wdzięczna twojej mamie za wspomnienia o mojej, ale wszyscy wiemy, że to nie to samo.

— Ale wspomnienia chyba w większej części ci wróciły?

— W większej, dobrze powiedziane. Wolałabym, by wróciły wszystkie, ale i bez tego pamiętam już całkiem dużo.

Million Dollar ManWhere stories live. Discover now