Rozdział 14 - 64-63 dni do dnia zero

37 1 0
                                    

So close, no matter how far

It couldn't be much more from the heart

Forever trusting who we are

And nothing else matters


Pobojowisko. To słowo cisnęło mi się na usta, gdy patrzyłam na wnętrze kiedyś czystego, uporządkowanego, a przede wszystkim nieskażonego włamaniem mieszkania. Mojego mieszkania, w którym mieszkałam sobie sama, spokojnie, od kilku lat.

Weszliśmy powoli do środka, okruchy szkła z rozbitego lustra wiszącego w korytarzu chrzęściły pod naszymi stopami. Dokładnym wzrokiem przeleciałam po obecnym bałaganie, który ktoś po sobie zostawił, przy okazji wypatrując również możliwego napastnika. W mieszkaniu jednak panowała niczym niezakłócona cisza, wręcz nieludzka.

Wszystkie rzeczy zostały wyrzucone z szafek i leżały na podłodze, nieważne, czy były to ubrania, książki, czy też naczynia. Powoli weszłam dalej, przyglądając się porwanym stronom w książkach, otwartym szafkom, bluzkom, spodniom, koszulkom i sukienkom wywalonym z komody. Kosmetykom rozsypanym na podłodze w łazience. Kilka talerzy i innych naczyń się uchowało, podobnie jak telewizor. Całe moje życie zebrane do kupy i zniżone do poziomu podłogi.

— Nie było mnie jedną noc. Jedną, pieprzoną noc — wysyczałam, nie potrafiąc opanować gniewu, który we mnie rósł i rósł. Mimo woli zginałam palce, tworząc pięść, po czym je prostowałam. Ktoś naruszył moją przestrzeń, moją prywatną przestrzeń. I lepiej, żeby potrafił się dobrze chować, bo nagle nabrałam motywacji, by go znaleźć. — Podjęliśmy decyzje pod wpływem chwili, nikt nie wiedział, że będę dzisiaj spać u ciebie.

Powolnymi, wyważonymi ruchami zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi, nie przestając jednak pozwalać rosnąć gniewowi w środku. Rozchodził się we mnie ciepłą falą, a jednocześnie sprawiał, że stawałam się czystą maszyną do zabijania. Gdyby włamywacz mi się teraz napatoczył, to by na pewno nie przeżył tego starcia. Luke wciąż stał jak posąg, wpatrzony w cały ten bałagan. Po jego twarzy widać jednak było, że dostał nagłego olśnienia.

— A co, jeśli wiedzieli? — rzucił pytanie, odnajdując mój wzrok.

Zmarszczyłam czoło, na moment zaprzestając zbierania ubrań i składania ich.

— Co masz konkretnie na myśli? — zapytałam, wracając do zaprzestanej czynności, kątem oka wciąż jednak obserwowałam Luke'a.

— Skąd masz swój telefon? — Ruchem głowy wskazał na moją torebkę, gdzie ów wspomniany przedmiot się znajdował.

— Od... Carol. — W połowie wypowiedzi uświadomiłam sobie, co sugeruje Hemmings, na dodatek całkiem słusznie. Z wrażenia aż usiadłam na podłodze. Cholera jasna, to rzeczywiście mogła być prawda. — Kurwa mać.

Luke pokiwał głową.

— Żebyś wiedziała. — Bez pytania zajrzał do mojej torebki i wziął telefon do ręki. Bez słowa wystawił ekran w moją stronę, bym wpisała kod. Następnie w notatce na swoim telefonie napisał mi krótką wiadomość. Skoro już się domyśliliśmy, że telefon miał w sobie podsłuch, nie mogliśmy ryzykować, że się tą wiedzą zdradzimy.

Zrób moim telefon zdjęcia potrzebnych ci kontaktów, a potem się go pozbędziemy

— Potrzebuję go — powiedziałam krótko. Luke znowu wystukał odpowiedź na telefonie.

Kupimy ci nowy. Nie możemy bardziej ryzykować. Nie wiemy, jak wiele już wiedzą

Westchnęłam.

Million Dollar ManWhere stories live. Discover now