Rozdział 34 - 8 dni do dnia zero

23 1 0
                                    

Can I go where you go?

Can we always be this close?

Forever and ever, ah

Take me out, and take me home


— Od rana wydajesz się zestresowana — stwierdził Luke, gdy staliśmy w kolejce do wejścia na pokład samolotu.

— Wydaje ci się — powiedziałam tylko, nie chcąc przyznać blondynowi racji. Bo prawda była zgoła inna — mój żołądek zaciśnięty był w supeł, przez który nie mogłam zjeść śniadania, w gardle miałam sucho jakby to była Sahara, za to ręce były wilgotne i co rusz wycierałam je o spodnie.

Hemmings zmrużył oczy, nie odrywając ode mnie uważnego spojrzenia. W końcu uśmiechnął się szeroko i parsknął śmiechem.

— Ty się boisz latać!

— Wcale, że nie — żachnęłam się.

— Wcale, że tak! — Luke pokręcił głową z niedowierzaniem. — No kto by się spodziewał.

— Ja się wcale nie boję latać. Latanie jest fajne. Po prostu każdym razem mam z tyłu głowy, że zawsze może zaistnieć jakaś awaria i się rozbijemy i wpadniemy do morza.

Blondyn zachichotał, podając stewardessie kartę pokładową i paszport. Ja chwilę później zrobiłam to samo.

— Klasa biznesowa jest za klasą ekonomiczną, muszą państwo przejść cały ten korytarz. Życzę miłego i spokojnego lotu — powiedziała kobieta, oddając mi dokument.

— Och, na pewno będzie miły — oświadczył radośnie Luke.

Szturchnęłam go mocno łokciem między żebra.

— Zachowuj się — wymamrotałam.

— Przepraszam słońce, po prostu zabawne jest, że osoba, która poszłaby na solo z aligatorem albo kangurem, boi się latać.

— Aligator byłby łatwiejszy do pokonania.

— A od kiedy to wybierasz łatwiejsze opcje?

— Wybieram tę opcję, gdzie mam większe szanse.

W końcu znaleźliśmy swoje miejsca. Luke automatycznie puścił mnie przodem, bym mogła zająć miejsce przy oknie.

Zmarszczyłam czoło.

— Nie chcesz ty przy oknie?

— Nie, bo wolę mieć cię po prawej. Niczym moją prawą rękę. No i może jak pooglądasz sobie chmurki, to się zrelaksujesz. — Ledwie tylko usiedliśmy, Luke już wyciągnął słuchawki bezprzewodowe.

Wyciągnęłam książkę z torebki.

— Mam coś lepszego niż chmurki. — Chwyciłam jedną ze słuchawek, od razu wkładając ją sobie do ucha i ułożyłam głowę na ramieniu blondyna. — W takich warunkach mogę latać.

— Już się nie boisz, że samolot się rozbije?

— Przynajmniej nie umrę sama.


Nowy Jork może i przywitał nas równie chłodnym powietrzem, jak te w Londynie, ale tutaj przynajmniej słońce przebijało się przez chmury.

— Ashton pisze, że czeka na nas koło wejścia — zakomunikował Cal, już z nosem w telefonie.

Million Dollar ManWhere stories live. Discover now