Rozdział 29 - 19 dni do dnia zero

24 1 0
                                    

I've already hit the low, oh, oh, oh, oh

I've already felt the cold, oh, oh, oh, oh

So I'm never giving up, never gonna crack

Never giving in, never going back


Było ciemno. Było tam tak strasznie ciemno i ciasno, że aż nie mogłam oddychać, ale wiedziałam też, że nie mogę wyjść, tak długo, dopóty w domu wciąż rozbrzmiewał hałas i krzyk. Coraz mocniej przyciskałam dłonie do uszu, próbując to wszystko zagłuszyć, powtarzając sobie pod nosem wszystkie wierszyki, jakie znałam. Hałas i krzyki jednak wciąż trwały i trwały, dlatego też z każdą chwilą coraz mocniej przyciskałam dłonie do uszu, a mój szept coraz bardziej wypełniał tę ciemną przestrzeń, w której byłam schowana.

Nagle wszystko ucichło, jakby ktoś wyłączył radio. Zszokowana uniosłam głowę, nasłuchując, lecz rzeczywiście zaczęła panować cisza. Otworzyłam ostrożnie drzwi i widząc czyste przejście, przemknęłam się do drzwi wyjściowych i ruszyłam w długą, myśląc, że trafię na ulice miasta, a one mnie wezmą w swoje ramiona i ukryją przed niepożądanymi rękoma.

Zamiast tego jednak trafiłam do pomieszczenia, które znałam od najmłodszych lat. Na środku znajdowało się tylko krzesło z żelaznymi kajdanami. Zaczęłam się powoli wycofywać do drzwi, ale one już znikły. Moje plecy uderzyły w ścianę, nie przestawałam jednak panicznie szukać drzwi, klamki, zwłaszcza gdy nagle wyłoniła się Carol, a zaraz obok niej Blake, oboje z pełnymi zadowolenia, demonicznymi uśmiechami.

— Przed nami nie uciekniesz — powiedziała Carol, powoli do mnie podchodząc. Jeszcze bardziej panicznie zaczęłam szukać wyjścia, ale byłam zamknięta. Nic nie mogło mnie teraz uratować, a resztki szczęścia też już wykorzystałam. — Zawsze cię znajdziemy. A gdy to już się stanie...

— To nie będzie odwrotu — dopowiedział Blake. Carol w tym czasie wyciągnęła nóż i rzuciła go w moją stronę.


W tym samym momencie poczułam, jak silne, męskie ręce potrząsają mną, próbując mnie wybudzić. Gdy w końcu to się stało, zmusiły mnie do siadu.

Miałam sucho w gardle, cała się trzęsłam jak galaretka, a w klatce piersiowej przez uczucie braku powietrza był taki ból, jakbym właśnie umierała na zawał serca. Może rzeczywiście umierałam? Może ten koszmar wcale nie był koszmarem, a prawdą?

— Diana? — Znajomy głos Luke'a przebił się przez mgłę, przywołując do rzeczywistości.

— Tabletki. W torebce — wydusiłam z siebie, rozmasowując klatkę piersiową drżącą ręką, próbując unormować oddech i siebie na wszystkie znane mi sposoby, ale żaden nie działał.

Luke w szybkim tempie wysypał jedną kapsułkę na moją dłoń i podał szklankę z wodą, która zawsze stała na szafce nocnej. Na koniec chwycił moją dłoń, mocno ją ściskając, robiąc za pewnego rodzaju kotwicę.

Mimowolnie oparłam głowę o jego ramiona, oddychając powoli przez nos, a wydychając przez usta. Z każdą chwilą lęk odchodził w zapomnienie, stając się nierealny, rzeczywistość była wyraźniejsza, a mi było łatwiej oddychać. Zaczęłam dostrzegać zapaloną lampkę przy łóżku, czuć skórę na dłoniach blondyna, a także zapach jego żelu pod prysznic. Wciąż się trochę trzęsłam, ale powolne ruchy, jakie wykonywał Luke na moich zagojonych już plecach, uspokajały bardziej, niż bym pomyślała.

Million Dollar ManTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang