Rozdział 37 - Dzień zero

22 1 0
                                    

I'm taking back the crown

I'm all dressed up and naked

The crown, so close, I can taste it

I see what's mine and take it


Wokół nas panowała nie tylko ciemność, ale również i martwa cisza. Nie odważyliśmy się odezwać nawet słowem, staliśmy jak posągi, z twarzami zasłoniętymi kapturami i czarnymi maskami.

Nie czułam niepokoju, a wręcz przeciwnie — był we mnie lodowaty spokój. W końcu nadszedł ten dzień, na który czekałam tyle czasu.

W tle rozbrzmiały ciche kroki, aż finalnie dwa metry przede mną stanęła znana mi postawa, z walizką w dłoni. Również ubrany był cały na czarno, tym samym ginąc w mroku równie skutecznie, co my.

Ściągnęłam najpierw maskę, a dopiero później kaptur, nie odrywając od niego wzroku. Wyglądał na równie spokojnego, co ja, w duchu jednak pewnie cieszył się z tego, że przeciwnik został wyeliminowany.

— Mam nadzieję, że ze swojej części zadania się wywiązałaś — oświadczył, ze wzrokiem utkwionym w moją postać. Drugiej osoby z tyłu albo nie widział, albo umyślnie ignorował.

Pstryknęłam palcami i wystawiłam rękę w stronę mojego partnera, by podał mi kopertę, która, ledwie tylko dotknęła mojej dłoni, została przekazana Carrowayowi.

— Martwy jak świąteczny karp — odparłam, patrząc, jak przegląda polaroidy martwego ciała Luke'a. W końcu pokiwał głową z uznaniem, oddając mi przedmiot.

— Zatem zgodnie z umową, twój milion dolarów. Powiem ci, że w pewnym momencie zacząłem myśleć, że nie dociągniesz do końca tego zlecenia. Plotki mówiły, że bardzo się do siebie z Luke'iem przywiązaliście. — Blake wręczył mi obciążoną pieniędzmi walizkę.

— Jakbym miała wierzyć wszystkim plotkom, to bym zwariowała — odparłam, podając przedmiot do tyłu. — Chyba mogę powiedzieć, że ta współpraca to była przyjemność, panie Carroway. Chyba że wolisz tato?

Jedynym dowodem zaskoczenia był mięsień, który drgnął na twarzy mężczyzny.

— Czyli jednak... — Zamiast dokończyć zdanie, syknął, gdy wystrzelona z łuku strzała przebiła celnie materiał jego kurtki, przybijając go tym samym do ściany budynku, obok którego stał. Po chwili dołączyła do niej druga strzała, tylko z drugiej strony, a zaraz potem trzecia przytrzymująca kaptur i czwarta, krok w spodniach.

Calum jednak miał celne oko, tak, jak obiecywał. Blake wydawał się w nienaruszonym stanie, a przynajmniej jeszcze.

— Owszem, wiem. Zostanę chyba jednak przy Blake, bo przyznaję, słowo ojciec w stosunku do ciebie sprawia, że coś mi się cofa.

— Tylko że to nie ja jestem twoim ojcem. — Zamarłam, słysząc te słowa. Starałam się nie pokazać po sobie zaskoczenia. — A przynajmniej nie z biologicznego punktu widzenia.

— A to ciekawe, bo akt urodzenia twierdzi co innego.

— Nie znasz całej historii — poinformował mnie.

— Z chęcią jej wysłucham, mam... — Spojrzałam na zegarek na ręku. — Całkiem mnóstwo czasu.

Spojrzałam wyczekująco na mężczyznę naprzeciwko mnie, czując, jak rośnie we mnie nerwowe wyczekiwanie na to, co usłyszę.

Million Dollar ManWhere stories live. Discover now