Rozdział 35 - 8 dni do dnia zero

20 1 0
                                    

We've been livin' on a fault line

And for a while, you were all mine

I've spent a lifetime givin' you my heart

I swear that I'll be yours forever, 'til forever falls apart

'Til forever falls apart


Nowy Jork miał najładniejsze rozgwieżdżone niebo. Byłam gotowa przyznać to już po kilku godzinach bycia tutaj. Mroźne powietrze sprawiało, że nie tylko nasze policzki i uszy były bardziej czerwone, ale również świat się stawał ostrzejszy i bardziej wyrazisty.

Ozdoby świąteczne wciąż świeciły jasnym blaskiem, rozświetlając ulicę w kolorach bieli, żółci i czerwieni.

— Ale tu pięknie — wyszeptałam oczarowana. — Dlaczego tak naprawdę przeprowadziłeś się do Londynu? Zostawiłeś tutaj praktycznie wszystko.

— Musiałem wyleczyć złamane serce. A zmiana kontynentu wydawała się dobrą opcją na to.

— Ale czemu akurat Londyn? — dopytałam, przenosząc wzrok na blondyna. Spacerowaliśmy spokojnym krokiem po mieście, trzymając się za ręce, które teraz schowane były w kieszeni płaszcza Luke'a, cały czas złączone. Blondyn pokazywał mi co większe atrakcje Nowego Jorku, a także swoje stare liceum i park niedaleko niego, gdzie po raz pierwszy i, dla Luke'a, po raz ostatni spróbowali papierosów. Nie ominęliśmy także knajpki, do której blondyn zawsze chodził z rodzicami na obiad, przechodząc przy okazji koło miejsca, gdzie pierwotnie znajdowała się firma.

— Bo tata pochodził z Londynu i zawsze chciał tam wrócić, zabrać nas ze sobą i się przeprowadzić. Uznałem zatem, że skoro to miejsce tak dużo dla niego znaczyło, to może warto, bym tam spróbował. Jak widać, całkiem mi się to opłaciło. — Rzucił mi rozbawione, ale i szczęśliwe spojrzenie.

— Lu — zaczęłam, opierając brodę na ramieniu mężczyzny, czekając na jego uwagę na mnie. Gdy w końcu ją dostałam, zapytałam. — Jesteś szczęśliwy?

— Tak — odpowiedział Luke bez nawet odrobiny wahania. — To znaczy, na pewno będę spokojniejszy i szczęśliwszy, gdy cała ta sprawa się skończy, ale jak już kiedyś powiedziałem, przyniosła mi ona ciebie, więc chyba powinienem być wdzięczny za to.

— Znamy się zaledwie trzy miesiące.

— I czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Przez te trzy miesiące poznaliśmy się praktycznie tak, jakbyśmy znali się rok. Niektórzy znają się pięć lat, a tak naprawdę nie znają się praktycznie w ogóle, także uważam, że czas nie zawsze ma znaczenie. A ty?

— Co ja?

— Czy ty jesteś szczęśliwa?

— Ty jesteś szczęśliwy. A skoro ty jesteś szczęśliwy, to i ja jestem szczęśliwa.

Uśmiech Luke'a mimowolnie się powiększył.

— Kto by się spodziewał, że takie ładne frazesy mogą wyjść z twoich ust.

— A widzisz, jak chcę, to potrafię. — Nagle Luke zatrzymał się przed jednym ze sklepów. Zmarszczyłam czoło. — Czemu to stoimy?

— Raczej pytanie powinno brzmieć, czemu nie wiedziałem, że miałaś urodziny dwa tygodnie temu?

— Bo nienawidzę mieć urodzin w grudniu — burknęłam z niezadowoleniem. Uniosłam oczy na niebo. Od śmierci mamy nie lubiłam urodzin i unikałam ich za wszelką cenę. — W ogóle nie rozumiem fenomenu urodzin, świętować to, że się człowiek starzeje?

Million Dollar ManWhere stories live. Discover now