Rozdział 14

338 18 0
                                    

Pierwszy raz dała się zaskoczyć. Zawsze była przygotowana na ewentualny atak, ale po tym co zaszło, była wyjątkowo rozkojarzona. Odruchowo złapała za jego rękę, szarpnęła za nią i przerzuciła nieznajomego przez prawe ramię. Nie spodziewała się, że to zadziała, ale on nawet nie próbował się bronić. Nie traciła czasu i przycisnęła go do ziemi, blokując przy okazji jego ręce. Po głosie wydawał się zaskoczony, mówił jednak bardzo cicho i starał się złapać oddech. Susanne spojrzała mu w twarz i zamarła.
- Nie takiego powitania się spodziewałem, tak szczerze mówiąc.- powiedział patrząc jej w oczy.
-T-Thomas?- spytała niedowierzając.- Co ci odbiło?
Chłopak westchnął ciężko i powiedział:
- Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- No i zrobiłeś.- stwierdziła.- Prawie wystraszyłeś mnie na śmierć.
Po tych słowach puściła go i odsunęła się od niego, dając mu trochę przestrzeni.
- Wydaje mi się, czy jesteś trochę spięta?- spytał powoli siadając.
- Wydaje ci się.- odpowiedziała patrząc mu w oczy.
- Spodziewałaś się kogoś konkretnego.- domyślał się Thomas.
- Nie. To był odruch... zwłaszcza, gdy ktoś zachodzi cię od tyłu.- stwierdziła z powagą i podniosła się z ziemi.
- A to nie było pytanie. Znam cię, Sue. Widzę, że coś jest nie tak. Poza tym przez chwilę nawet to poczułem.- stwierdził masując obolałe ramię.
- Sam jesteś sobie winien.- powiedziała wyciągając ku niemu rękę.- A teraz wstawaj i nie rób tak więcej.
Thomas uśmiechnął się delikatnie i wstał z jej pomocą.
- Nie ma mnie dwie godziny, a ty już zdążyłaś wpakować się w jakieś kłopoty. Jesteś w tym coraz lepsza.- stwierdził otrzepując się z pyłu.
- Daj spokój.- westchnęła i spojrzała na niego.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Thomas miał białą koszulę, czarne spodnie i idealnie ułożoną fryzurę.
- Zaraz, a ty czemu się tak odstawiłeś?- spytała.
Chłopak spojrzał na nią pytająco, po czym zrozumiał.
- Chyba zaczynam stawać się rozpoznawalny.- stwierdził z uśmiechem.- Chociaż takie akcje jak ta dzisiejsza chyba niezbyt korzystnie wpływają na reputację.- dodał, po czym roześmiał się.
- Tak jasne, Tommy. Już widzę te tłumy dziewczyn, tak bardzo w ciebie wpatrzone.- odpowiedziała z ironią Susanne.
- Tak właściwie to nie spodziewałem się ciebie w centrum miasta o tej porze.- mówił, nie przestając się jej przyglądać.
- Chciałam trochę od was odpocząć, ale chyba nie wyszło.- odparła uśmiechając się lekko.
- Nie, chyba nie bardzo.- stwierdził, po czym się zaśmiali.- A więc, masz jakieś plany na dzisiaj? - spytał.
- Właściwie to nic konkretnego.- odpowiedziała.
- W takim razie co powiesz na urodzinową kawę i ciasteczka z naszej ulubionej kawiarni? Chodziliśmy tam razem od kiedy pamiętam.- zasugerował.
Już miała się zgodzić, ale przypomniała sobie, że właśnie tam była i wolałaby już tam nie wracać dla własnego dobra.
- Wiesz... właściwie to już tam byłam.- zaczęła.
- Ale tak beze mnie?- spytał oburzony Thomas.
- No właściwie to nie wiedziałam, że tu będziesz. Wtedy raczej bym zaczekała.- tłumaczyła się dziewczyna.
- Raczej? Ehh. No dobra. To może urodzinowe gofry?- spytał.
- Jasne.- odpowiedziała z uśmiechem, mając nadzieję, że nie będzie drążył tematu.
Doszli do małej, przytulnej kawiarenki, a gdy Thomas poszedł złożyć zamówienie, dziewczyna usiadła na ławce obok fontanny. Rozejrzała się. W oddali rozciągały się budynki, wszystkie z państwowymi flagami, proste drogi, parki, sklepy, a nad nimi górowała Brama Brandenburska, przyćmiewając urok miasta. Po chwili stał nad nią Thomas, podając jej gofra z kremem i owocami.
- Dzięki.- odpowiedziała. Chłopak usiadł obok niej i przyglądał się jej z boku zaciekawionym spojrzeniem.
- Widzę, że coś jednak mnie ominęło.- stwierdził wracając do swojego gofra.
- Słucham?- spytała zdziwiona Susanne.
- Widzę po twoim zachowaniu, że coś jednak jest nie tak, co oznacza, że albo coś poszło nie po twojej myśli albo znowu wpakowałaś się w kłopoty.- stwierdził, jakby była to oczywistość. Susanne uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niego.
- Tak, pewnie masz rację. Sporo się ostatnio dzieje.
- Chcesz o tym pogadać?- spytał.
- Nie... raczej nie.
- I tak w końcu się dowiem.
- Domyślam się.- odpowiedziała.
- Jakoś dawno nie widziałem cię z tamtym chłopakiem od broni.- stwierdził.
- Od broni?- spytała, po czym przypomniała sobie, że ojciec Alka prowadzi fabrykę.- A tak. Faktycznie. Wiesz... była pomiędzy nami zbyt duża różnica poglądów.- odpowiedziała.
- Serio? Kto by się spodziewał.- odpowiedział sarkastycznie.- Tak naprawdę, to wyjdzie ci to na dobre. Wywołałabyś tym skandal, nie mówiąc o tym, jak bardzo wściekłaby się twoja rodzinka.
Miał rację i doskonale o tym wiedziała. Przez ten wyjazd udało jej się chociaż na chwilę zapomnieć o tym całym zamieszaniu, jednak co chwilę wracano do tego tematu.
- Tak, raczej nie byliby zadowoleni.- stwierdziła.- Pewnie woleliby zobaczyć mnie z kimś pokroju Michaela, ale to się raczej nie stanie.
- Jesteś pewna? Może to wcale nie tak zła opcja.- zasugerował.
- Żartujesz, prawda? To byłoby straszne. Naprawdę sądzisz, że do szczęścia brakuje mi nadętego oficera z wybujałym ego?- spytała z rozbawieniem.
- Nie, faktycznie to do ciebie nie pasuje.- zaśmiał się.- Ale wiesz, gdybyś została Führerem, to chyba będziesz musiała się nad tym zastanowić.
Serce Susanne zatrzymało się na chwilę. Nigdy nie myślała o tym w ten sposób.
- Nie sądzę, abym kiedykolwiek objęła ten urząd. Richard będzie lepszym kandydatem.- powiedziała starając się mówić spokojnym głosem.
- Skoro tak, to dlaczego go tutaj nie ma? Czemu nie wygłasza swoich przemówień? Wydaje mi się, że znasz odpowiedź.
- Sama nie wiem. Zobaczymy za parę lat.- stwierdziła uśmiechając się.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, a gdy skończyli gofry, nasunęło się jej jedno pytanie, na które nie dostała odpowiedzi.
- Przyjechałeś do centrum z jakiegoś konkretnego powodu?
Thomas uśmiechnął się lekko i spytał:
- Nie odpuścisz, co?
- Nie.- odpowiedziała stanowczo. Była ciekawa czy to właśnie on dostarcza informacji Olivierowi.
- Chciałem zrobić ci niespodziankę, ale chyba ich nie lubisz.- tłumaczył z uśmiechem i sięgnął do plecaka, którego wcześniej nie zauważyła. Wyjął z niego czarno-złote pudełko przewiązane wstążką. Była tam także etykietka firmy „Riviette", której nie trzeba było im przedstawiać.
- Wszystkiego najlepszego Susanne.- powiedział podając jej prezent.
- Wow Tommy. Dziękuję. Czyżby nowy mundur?- spytała.
- Lepiej. Co prawda z firmy projektującej mundury dla twojej rodziny i najbliższych współpracowników, ale to coś innego... powiedzmy bardziej specjalnego. Zresztą sama zobaczysz.
Susanne otworzyła pudełko, a jej oczom ukazała się idealnie złożona, biało-czarna sukienka.
- Musiała kosztować fortunę.- stwierdziła nie odrywając wzroku od prezentu.
- Bo kosztowała, ale domyślam się, że było warto. Znam osobiście właściciela firmy- pana Heissa, którego musiałem najpierw przekonać do mojego pomysłu. Nie chciał przyjmować prywatnych zleceń, niezależnie od ceny, ale w końcu się udało. - wyjaśnił wyczekując jej reakcji.
- Jest piękna. Dziękuję.- wydusiła patrząc na niego.- Nie musiałeś się aż tak się starać.
- Wiem, ale miałem nadzieję, że będziesz zadowolona.- stwierdził, wstając.
- No i jestem. Nie spodziewałam się tego.- odpowiedziała również wstając.
- Niby wiem, że ty raczej nie chodzisz w sukienkach, ale ten wyjazd chyba dobrze pokazał, że wiele może się zmienić.
- Ja nie byłabym tego taka pewna, Tommy.
- Daj spokój, na pewno niedługo będzie jakiś bal i zakładam, że będziesz musiała na niego pójść, prawdopodobnie nawet z jednym z nas.- zaśmiał się.- Myślę, że to będzie idealna okazja.
- Z pewnością. Michael na pewno się ucieszy, że z nim pójdę.- również się zaśmiała i skręciła w boczną alejkę.
Thomas dogonił ją i wyprzedził.
- Nie do końca o to mi chodziło.- przyznał.- Poza tym za dobrze cię znam i wiem, że kłamiesz. Poszłabyś ze mną, bo jego przecież nienawidzisz.
- No nie wiem, może zmieniłabym zdanie.-zastanawiała się.
- Uważaj, bo ci uwierzę. Poza tym mogłabyś mnie trochę docenić. Przecież zaproponowałem ci rozejm po tych wszystkich latach.
- Raczej tymczasowy rozejm, bo nie wydaje mi się, że damy radę długo tak wytrzymać.
- Zobaczymy. Zmieniając temat, to nie miałem pojęcia, że mam tyle fanek.
Susanne spojrzała na niego pobłażliwie.
- Naprawdę. Tak dla porównania, one były przeszczęśliwe, gdy tylko na nie spojrzałem, a tobie przynoszę prezent, o który musiałem się nieźle postarać, zabieram cię na urodzinowe gofry i próbuję ci pomóc, gdy tego potrzebujesz, a ty mówisz, że zamiast ze mną wolałabyś umówić się z facetem, którego nienawidzisz.- podsumował patrząc na nią uważnie.
- Co? Nie. Bez przesady. Nie dramatyzuj, przecież nie jestem aż taka okropna.
- To się zaraz okaże.
Susanne spojrzała na niego pytająco, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował. Kiedy pierwszy szok minął, nie opierała się. Być może w tym co mówił, było trochę prawdy. Alek okazał się zdrajcą i musiała się z tym pogodzić. Zresztą czy podczas tak krótkiej znajomości można mówić coś o jakichkolwiek uczuciach? Raczej nie o takich prawdziwych i stałych. To nie miało teraz znaczenia czy kiedykolwiek go kochała czy nie... on musi już znać prawdę i pewnie już ją znienawidził. Thomas był przy niej od zawsze, czasami było lepiej czasami gorzej, ale był dla niej kimś w rodzaju starszego brata. Wbrew temu, co mówiła, nigdy nie zamieniłaby go na Michela i naprawdę doceniała wszystko co robił. Sama nie wiedziała, ile czasu minęło, zanim lekko się od niej odsunął i spojrzał jej w oczy.
- Dobra przyznaję, może i nie jesteś taka zła i okropna.- zaśmiał się.
- Przecież ci mówiłam, że nie jest tak źle.- odpowiedziała.
- Masz jeszcze jakiś pomysł na dzisiaj?- spytał.
- Popołudniu wrócę do domu, będzie tort jakbyś chciał.
- Pewnie, że chcę. Zmieniając temat, ciekawe co robił Michael przez cały dzień?
- Domyślam się, że po prostu przesiedział w domu. Kiedy go rano spotkałam, to mówił, że raczej nigdzie się nie wybiera.
- Serio spotkałaś go rano?- spytał z rozbawieniem.
- Niestety.- odpowiedziała.- Wracamy?
- Czemu nie. Niech zgadnę- przyjechałaś tu nowym autem?
- Dokładnie, a ty jak się tu dostałeś?
- Wpadłem na starego przyjaciela i kawałek mnie podwiózł.
Ta odpowiedź trochę ją zaniepokoiła. Czy to Thomas dostarczał informacji? „Przestań, zaczynasz popadać w paranoję."- tłumaczyła sobie.
- Wszystko w porządku?- spytał z troską w oczach.
- Tak, jak najbardziej.- odpowiedziała i pociągnęła go w kierunku zaparkowanego samochodu.
Susanne położyła prezent od Thomasa na tylnym siedzeniu.
- Mogę prowadzić?- spytał.- Chociaż ten jeden raz? W końcu to nowy nabytek - dodał widząc jej minę.
- Dobra.- zgodziła się niechętnie i rzuciła mu kluczyki.- Tylko nas nie zabij, rajdowcu.
- Wezmę to pod uwagę.- zaśmiał się i otworzył przed nią drzwi pasażera. Kiedy usiadła, zamknął je, a sam usiadł za kierownicą.
Sama podróż przebiegła dość szybko i zanim się obejrzeli, byli już na miejscu. Tuż po wejściu do domu, przywitała ich Matylda, mówiąc, że wszystko jest już gotowe. Nakryto do stołu, posprzątano i przygotowano wiele słodkości. Matylda czuła się związana z Susanne i chciała, aby chociaż na chwilę mogła zapomnieć o wyjeździe rodziców. Dziewczyna nie mogła narzekać- zorganizowano jej niesamowite przyjęcie, upieczono piękny tort i dano możliwość spędzenia go z ważnymi dla niej ludźmi. Działo się tak naprawdę rzadko, dlatego nauczyła się doceniać takie chwile.
Od ich przyjazdu minęły prawie dwie godziny, ale entuzjazm nie opadł. W międzyczasie przyszło kilkoro przyjaciół dziewczyny, zaproszonych przez Matyldę. Siedzieli teraz w salonie na kanapach, inni na fotelach i wspominali dawne czasy, śmiejąc się co chwilę. Było to wąskie grono osób, ale bardzo im ufała i mogła być przy nich sobą. Thomas siedział na kanapie obok Susanne, lekko ją obejmując. Nie raz już tak robili, więc nikt nie zwrócił na ten gest większej uwagi. Nikt z wyjątkiem Michaela, który właśnie stanął na progu. Spojrzał na nich pytającym wzrokiem i wziął ze stołu kawałek tortu. Usiadł naprzeciwko nich, z jednej strony brał udział w dyskusji i rozmawiał z gośćmi, ale z drugiej, nie spuszczał z nich wzroku ani na chwilę. Gdy Susanne patrzyła na niego podczas przyjęcia, wydawał się być najzwyklejszym chłopakiem, jednak po dłuższej znajomości, wychodziła na jaw jego prawdziwa osobowość. Impreza przebiegła w miłej, rodzinnej atmosferze, a dla Susanne była to kropla szczęścia w morzu problemów. Zanim się obejrzała, zrobił się wieczór i wszyscy rozeszli się do domów. Został tylko Michael, którego złośliwy uśmieszek idealnie komponował się z podejrzliwym spojrzeniem. Od paru minut panowało między nimi nieprzerwane milczenie.
- Jesteście niesamowici.- powiedział wreszcie i zaśmiał się krótko, widząc zdumione spojrzenia znajomych.- Zostawiłem was samych na jeden dzień i nawet nie chcę wiedzieć, co się musiało stać, żebyście tak nagle zaczęli się świetnie dogadywać.
- Właściwie to niewiele cię ominęło.- sprostował Thomas.
- Tak, tak z pewnością.- odpowiedział ironicznie blondyn.
- To może chociaż pochwalisz się, co ty robiłeś przez cały dzień? Gdzie byłeś?
- Właściwie to większość czasu spędziłem tutaj, ale wyszedłem może na godzinę do baru. To wszystko. Zapewne w przeciwieństwie do was, nic ciekawego.- stwierdził i ruszył w kierunku wyjścia. Zatrzymał się jednak i spytał- Richard wie?
Susanne przewróciła tylko oczami i zaśmiali się z Thomasem. Michael uznał to za wystarczającą odpowiedź i wyszedł.

This is warWhere stories live. Discover now