Rozdział 2

1.1K 63 3
                                    

Był piękny, słoneczny dzień. Ludzie chodzili po ulicach, rozmawiając i śmiejąc się. Wielki zegar stojący na dziedzińcu, niedługo zacznie wskazywać godzinę ósmą. Susanne szła jak najdłuższą trasą, bo tym razem na liście było mniej nazwisk niż ostatnio, więc nie musiała się spieszyć. Znowu szła z Thomasem. Tym razem nie rozdzielali się. Obeszli parę mieszkań, lecz dziewczyna nie skupiała się na tym. Czekała, aż dojdą do Bytnarów. Chciała się wreszcie dowiedzieć, skąd zna ich nazwisko. Wreszcie nadszedł ten moment. Weszli po schodach, prosto pod drzwi rodziny. Dziewczyna już miała zapukać, ale uprzedził ją chłopak. Po paru sekundach otworzył jakiś młody chłopak. Nie był zbyt wysoki, ani postawny, lecz mimo to, wyglądał bardzo przyjaźnie. Dopiero, gdy zobaczył mundury niemieckie, zbledła mu mina.
- A państwo w jakiej sprawie?- spytał po niemiecku. Za jego plecami słychać było czyjeś kroki.
- Co się dzieje Rudy?- krzyknął jakiś inny chłopak.
- To rutynowa wizyta. Poza tym radzę panu nas wpuścić, jeśli nie chce pan ponieść konsekwencji.- powiedział szorstko Thomas.
Chłopak otworzył drzwi patrząc wrogo na Niemca. Ten jakby nie zwracając na to uwagi, wszedł do domu. Za nim spokojnie szła dziewczyna. Drzwi zamknęły się za nimi. Thomas poszedł szukać państwa Bytnarów, a Susanne stał w korytarzu, patrząc na chłopców. Po chwili z pokoju wyszedł trzeci z nich. Znała go z poprzedniej wizyty- Alek. On także ją rozpoznał i uśmiechnął się do niej, a w jego oczach widać było jedno z najprostszych i najpiękniejszych uczuć- szczęście. Nie zdążyli jednak wpatrywać się w siebie zbyt długo, ponieważ wrócił jej towarzysz z rodzicami chłopaka. Okazało się, że chłopak, który im otworzył, był synem Bytnarów. Thomas poszedł wraz z nimi do kuchni, aby zacząć rozmowę, a Susanne została z trójką chłopaków.
- Miałem nadzieję, że znów Cię spotkam, ale nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko.- powiedział z uśmiechem Alek. Koledzy spojrzeli na niego zdziwieni.
- No widzisz, życie potrafi zaskakiwać. Nie spodziewałam się ciebie tutaj.- przyznała dziewczyna.- To dom twojego kolegi?
- Jednego z najlepszych przyjaciół.- poprawił ją chłopak.
Ich rozmowa została przerwana przez głos Thomasa dobiegający z kuchni. Dziewczyna poszła do niego, przy okazji poszła za nią reszta chłopców. Od samego wejścia, ojciec chłopaka wpatrywał się w nią. Zajęli miejsca. Alek w przeciwieństwie do swoich przyjaciół szedł pewnie. Bez wahania usiadł obok Susanne i cały czas się do niej uśmiechał. Jego przyjaciele zajęli miejsca jak najdalej Niemców. Gdy Thomas zauważył uśmieszki chłopaka w stronę jego towarzyszki, widać było, że jest bardzo niezadowolony. Po chwili znowu rozpoczęła się rozmowa (podobna do tej z poprzedniego dnia). Różnica była jedna- był tu jej wróg. Rozmowa była dość burzliwa. Dziewczyna nie odzywała się. Obserwowała. Po krótszej chwili, gdy Bytnarowie odmówili, Thomas nie wytrzymał. Wyciągnął swoją służbową broń i wymierzył do Janka (syna państwa Bytnarów). Dziewczyna widziała w jego oczach, że nie cofnie się przed pociągnięciem spustu. Wszyscy byli przerażeni, a ona zadziałała szybko. Błyskawicznie zerwała się z miejsca i popychając Rudego za siebie, stanęła na linii ognia. Widząc to, chłopak zdjął palec ze spustu.
- Co ty wyprawiasz?!- krzyknął do niej.- Odsuń się stąd chyba, że mam cię zastrzelić!
- To schowaj broń. Nie zmuszaj mnie, żebym też ją wyciągnęła.
- Czemu stajesz w ich obronie?! Rozkazy są jasne!- krzyczał chłopak.
- Chyba pominąłeś element rozmowy.- powiedziała i szybkim ruchem wyciągnęła broń i wymierzyła w niego.
Wszyscy patrzyli na tę scenę z przerażeniem, a gdy ktoś próbował się tylko ruszyć, broń Niemca od razu kierowała się w tę stronę. Susanne wykorzystała tą sytuację i podbiegła do niego. Złapał jego rękę trzymającą pistolet i tak zaczęli się siłować. Wbrew pozorom dziewczyna wygrywała, lecz Thomas nie chcąc dać się upokorzyć, postanowił podciąć ją, a gdy już prawie upadła, puścił ją i popchnął. Przed upadkiem uratował ją dość silne ręce Bytnara. Spojrzała na niego z wdzięcznością i zdziwieniem jednocześnie. Alek widząc to, nie wytrzymał i rzucił się z pięściami na chłopaka. Thomas niczego się nie spodziewał i oberwał. Polała się krew, lecz Alek uderzał dalej, choć sam też dostał. Ten trzeci chłopak, który do tej pory nie odzywał się, podbiegł do nich i zaczął ich rozdzielać. Niemiec wstał wściekły. Alek podniósł broń, która wypadła jego przeciwnikowi. Wstał i wymierzył w niego.
- Wynocha stąd.- powiedział po niemiecku, głosem nie znoszącym sprzeciwu.- I nie próbuj zbliżać się do Susanne, bo obiecuję ci, że znów się na ciebie rzucę.
Thomas był jeszcze bardziej wściekły (o ile to było jeszcze możliwe) i popychając Alka i wyszedł, a przed drzwiami krzyknął:
- Radź sobie sama, ale pamiętaj: nie skończyłem z tobą.- wyszedł trzaskając drzwiami.
- Wszystko w porządku?- spytał Alek rzucając broń na podłogę i podchodząc do dziewczyny.
Rudy wypuścił ją z objęć. Ona podeszła do Alka.
- Nic się nie stało. To u nas normalne.- powiedziała patrząc na niego.
- Susanne, czy u was normalne są jakieś szarpaniny i strzelanie do siebie nawzajem?- spytał zdenerwowany.
- Nie, ale ja i Thomas miewamy takie sytuacje, ale dzięki za pomoc, Alek.
- To ja powinienem ci podziękować. Jestem Janek Bytnar, ale możesz mówić mi Rudy.- powiedział podchodząc do niej i podając jej rękę. Miał okazję wreszcie się jej przyjrzeć. Wpatrywali się tak chwilę, jakby oboje szukali w swoich oczach, skąd się znają. Po chwili Alek położył jej rękę na ramieniu i powiedział:
- To skoro już się znacie, to może przejdziemy do konkretów.
- Tak, może powinniśmy.- powiedziała patrząc na nich.
I tak zaczęła się długa rozmowa, która podobnie jak w przypadku państwa Dawidowskich, zakończyła się sukcesem. Mimo podpisania dokumentów, dziewczyna na prośbę rodziców chłopaka została jeszcze na chwilę. W tym czasie Alek wyszedł do innego pokoju i wrócił z malutką karteczką w dłoni. Nikomu jej nie pokazał i udawał, że nic się nie stało. Po chwili przysunął się trochę do Susanne i po paru minutach rozmowy, objął ją na chwilę ramieniem. Nie trwało to długo, ponieważ nikomu oprócz Alka i Susanne, która odbierała to jako przyjacielski gest nie podobało się to. Jednak chyba wciąż nie mają do niej zaufania. W końcu dziewczyna postanowiła powoli zbierać się do wyjścia. Państwo Bytnar znów jej podziękowali. Zatrzymał ją Alek.
- Uważaj na siebie. W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać.- powiedział uśmiechając się do niej.
Wyszła stamtąd z uśmiechem. Udała się do swojej ulubionej kawiarni. Zamówiła kawę i usiadła przy eleganckim stoliku. Bardzo lubiła to miejsce za spokój, jaki tam panował. Tu mogła zapomnieć o wszystkim, co ją spotkało i przemyśleć pewne sprawy. Zapach świeżej kawy unosił się po całym pomieszczeniu. Zaczęła myśleć o Rudym i Alku. Ciekawiło ją kim był trzeci z nich. Wypiła kawę i szła w kierunku Arsenału, który codziennie mijała w drodze do domu. Bardzo lubiła ten budynek. Po kilkunastu minutach była w Akademii. Był to duży biały budynek, który pełnił funkcję szkoły kształcącej młodych oficerów. Była tam strzelnica, tor sprawnościowy czy sale lekcyjne. Ona i Thomas chodzili tam niezbyt często. Średnio trzy albo cztery razy w tygodniu. Rzadziej w przypadku danych im misji. Po każdej z nich szli tam i zostawiali dokumenty, które były następnie przekazywane do Archiwum. Weszła zostawiła dokumenty i poszła do domu. W połowie drogi do swojego pokoju zatrzymał ją głos jakiegoś żołnierza:
- Pani Komandor, jest Pani wzywana do gabinetu Führera.
- Oczywiście.- powiedziała trochę tym zdziwiona, ponieważ ostatnio każdy miał pełne ręce roboty.
Tak bardzo chciała odpocząć, lecz udała się do gabinetu wujka. Zapukała. Usłyszała ostre „Wejść!”. Otworzyła drzwi i już wiedziała dlaczego się tu znalazła i że nie będzie to miła rozmowa. Thomas patrzył na nią z szyderczym uśmiechem.
- Gdybyś mogła mi łaskawie wytłumaczyć, co ty właściwie wyrabiasz i za kogo się uważasz myśląc, że możesz łamać moje rozkazy?!- krzyknął Hitler.
- Z całym szacunkiem, ale...- zaczęła Susanne.
- Nie tłumacz się. Thomas mi wszystko powiedział. Bardzo się na tobie zawiodłem.
- A czy powiedział ci, że to on złamał rozkaz?! Prawie zaczął strzelać do cywili! Rozkazy były jasne- najpierw rozmowa, a potem działanie!
- Jeśli zaraz nie przestaniecie kłamać, to pozabijam was oboje! A ty- wskazał na dziewczynę- Uważaj na słowa.
- To może niech Thomas opowie nam, jak to wyciągnął broń, bo nie spodobało mu się, jak patrzył na mnie jeden z chłopaków!- powiedziała to specjalnie, aby go pogrążyć.
- Że co?! Ty jesteś jakaś nienormalna! Ja mam być zazdrosny?!
- Spokój!- przekrzyczał ich Adolf.- Oboje poniesiecie karę. Będziecie dostawać dużo cięższe misję i zostaniecie wcieleni do Gestapo. Tam nauczą was dyscypliny. Na razie jesteście zawieszeni i zdjęci ze stopni oficerskich.
- Że co?! Nie możesz!- krzyczała Susanne.
- Ja wszystko mogę. Może was to czegoś nauczy. Poza tym nie jest to na stałe. Jeśli udowodnicie, że jesteście wystarczająco dojrzali, aby być na takim stanowisku, zostaniecie przywróceni do służby, a jeśli będziecie się dobrze sprawować, to może osiągniecie jakiś stopień w Gestapo. Zaczniecie doceniać, to co macie. Możecie odejść.
Susanne i Thomas wyszli z biura z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony, idioto.- powiedziała Susanne.
- Ja?! To ty wyskoczyłaś z tekstem, że byłem zazdrosny!
- No a nie? Widziałam jak patrzysz na Alka.- mówiła prowokująco.
- A ty co? Sama nie potrafiłaś się obronić, tylko musiałaś nasyłać na mnie tego swojego chłoptasia?- spytał równie prowokująco.
- To nie jest mój chłoptaś!
- A kto? Skąd się niby znacie?
- Alka poznałam wczoraj. Jego rodzice zgodzili się na współpracę. Gdybyś nie zachowywał się jak totalny kretyn, to wiedziałbyś, że Bytnarowie też podpisali dokumenty. Ale ty oczywiście próbowałeś się popisać i wszystko zepsułeś.
- Dobrze, że ty jesteś taka idealna.- powiedział z ironią.
- Też się z tego cieszę. Powinieneś się ode mnie uczyć.
Susanne przyśpieszyła. Jeszcze kilka metrów i będzie blisko pokoju. Thomas nie zamierzał jednak kończyć tej rozmowy. Złapał ją mocno za ramię i zmusił do zatrzymania się.
- Ty w ogóle wiesz w co się wpakowaliśmy? Gestapo jest gorsze niż Wehrmacht.
- Wiem.- odpowiedziała dziewczyna.- Nic by się nie stało, gdybyś nie wyciągnął broni.
- Albo gdybyś nie zaczęła się ze mną siłować.- odpowiedział chłopak.- Zresztą teraz to nieważne. Wściekanie się na siebie nic nam nie da.- przyznał w końcu.
- Czyli, że teraz jesteśmy zwykłymi szeregowymi?- spytała dziewczyna.
- Teraz jesteśmy zwykłymi gestapowcami.- poprawił ją chłopak.
- No tak. I co my mamy niby teraz zrobić?
- Nie mam pojęcia, ale...- przerwał patrząc na kieszeń jej munduru.
- Coś się stało?- spytała.
- N-nie, nic.- zaczął się jąkać, a widząc podejrzliwy wzrok Susanne, przywrócił się do porządku.
- Dobra, to do zobaczenia jutro.- powiedziała idąc w kierunku jej pokoju.
Weszła i trzasnęła drzwiami. Miała dosyć tego dnia. Ostatnio za dużo dzieje się w zbyt krótkim czasie. Zdjęta ze stanowiska? Jak to mogło się stać? Przecież szło jej tak dobrze. Zdjęła i rzuciła na łóżko swój mundur. Wypadła z niego karteczka. Dziewczyna nie miała pojęcia, skąd ona się tam wzięła, ale zaczęła ją czytać.
„Droga Susanne, spotkaj się ze mną jutro pod Arsenałem o 12”.
Zaczęła się zastanawiać, od kogo ją dostała. W końcu przypomniała sobie Alka, który wyszedł na chwilę z pokoju, a wrócił z małą karteczką. Więc ta kartka musi być od niego. Położyła ją na biurku. Nie wiedziała czy powinna tam iść, ani czy to na pewno dobry pomysł. Zaraz będzie godzina kolacji. Będzie miała czas, aby to przemyśleć. Poszła więc w kierunku jadalni. Cały czas myślała o Alku i Rudym. Richard widząc, że Susanne jest jakaś nieobecna, zapytał:
- Wszystko w porządku?
- A co miałoby być w nieporządku? – spytała zirytowana tym, że ktoś jej przeszkadza.

W tym czasie Thomas szedł w kierunku pokoju dziewczyny z informacją, że mają stawić się o piątej rano pod siedzibą główną Gestapo. Zapukał i wszedł. Bardzo się zdziwił, gdy nikogo tam nie zastał. No trudno, będzie musiał na nią poczekać, chyba że po prostu napisze jej kartkę. Podszedł do biurka i zaczął pisać. Jednak zobaczył tam inną kartkę. Przeczytał ją. Nie wierzył w to co widzi. Czyżby Susanne zamierzała opuścić pierwszy dzień służby? Sam musi to sprawdzić. Najszybciej jak mógł opuścił jej pokój. Po paru minutach weszła tam Susanne. Thomas oddalił się cicho...

This is warOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz