Rozdział 6

776 55 1
                                    

Jak się okazało Thomas miał jednak rację. Dzień zapowiadał się bardzo pracowicie. Z samego rana na aleję Szucha został przywieziony pewien młody chłopak. Rzekomo znaleziono przy nim pismo konspiracyjne. Trafił on na Pawiak, a teraz na “badania”. Susanne szła właśnie korytarzem, gdy usłyszała głos Michaela.
- Gdzie się tak spieszysz? Nie zapomniałaś o czymś?- spytał złośliwie.
- Nie mam teraz czasu na twoje żałosne docinki.- odpowiedziała przyspieszając kroku.
- Czyżbyś szła na przesłuchanie tego chłopaka?- spytał.
- Zgadza się, ale nic ci do tego.
- Mi się wydaje, że jednak nie masz racji. Idę z tobą.- powiedział z triumfalnym uśmiechem.
- Jak to?!- spytała gwałtownie się zatrzymując.
- No pamiętasz, że ty i Thomas macie mieć kogoś, kto będzie was pilnować. No więc jestem.
- Co za zbieg okoliczności.- powiedziała z sarkazmem.- Nie wolałeś pobyć trochę ze swoim przyjacielem?- spytała akcentując ostatnie słowo.
- Jakoś niespecjalnie.- odpowiedział.- Poza tym mam dla ciebie radę. Jeśli nic nie powie to wiesz, co trzeba zrobić.
Spojrzała na niego zdziwiona. Doskonale wiedziała o co chodzi, ale nie sądziła, że da jej jakąś podpowiedź.
- Oczywiście, że wiem.- powiedziała i otworzyła drzwi do sali przesłuchań.
Siedział tam chłopak na oko w jej wieku. Był bardzo przerażony, widocznie wiedział już, co go czeka. Susanne uśmiechnęła się do niego delikatnie. Widać było, że był jeszcze bardziej zdezorientowany. Zajęła miejsce na przeciwko niego, a Michael dwa metry od niej. Siedział tak, aby mógł obserwować ruchy więźnia.
- Więc może zaczniemy.- powiedziała zmieszana dziewczyna. Jej towarzysz przyglądał jej się bardzo dokładnie, co dodatkowo ją stresowało.- Jak się nazywasz?
Chłopak nie wiedział co powiedzieć, w końcu po dłuższej chwili odpowiedział na jej pytanie. Susanne przejrzała dokumenty leżące naprzeciwko niej.
- Do rzeczy Susanne.- poganiał ją Michael.
- Skąd to masz?- spytała trzymając w ręku gazetę.
- I tak nic wam nie powiem.- odpowiedział chłopak.
Dziewczyna westchnęła i podeszła do towarzysza.
- Mam pewien pomysł, ale nie wtrącaj się w to, dobra?- spytała cicho.
Ten w odpowiedzi kiwnął głową, a Susanne zajęła swoje miejsce.
- Posłuchaj mnie- zaczęła po polsku- ja wiem co czujesz. Jestem pół Polką i pół Niemką. Służyłam w Wehrmachcie, ale przenieśli mnie tutaj. Też nie mam łatwo, uwierz mi. Chcę ci tylko pomóc.- powiedziała wyczekując reakcji chłopaka.
- Myślisz, że dam się nabrać? Co mu powiedziałaś?- spytał chłopak.
- Spokojnie, on nie rozumie po polsku.- powiedziała delikatnie się uśmiechając. Gdy nic nie odpowiedział znowu spróbowała z nim rozmawiać.- Czy wasza konspiracja jest dobrze ukryta? Pytam o to w dobrej wierze.- uspokoiła go dziewczyna.
- Tak mi się wydaje.- odpowiedział.- Ja sam nie wiem gdzie mają siedzibę.
- Więc skąd to masz?- spytała.
- Dostałem ją na jednym z konspiracyjnych spotkań.
- Gdzie?
- W mieszkaniu mojego kolegi. Nie mogę już więcej powiedzieć.
- Jeśli podasz mi chociaż dwa nazwiska, postaram się im pomóc.
- Nie mogę.- powiedział zrywając się z krzesła i próbując nieprzemyślanej i spontanicznej ucieczki.
Susanne i Michael zerwali się ze swoich miejsc. Chłopak nie miał dobrego planu, więc wpadł na chłopaka. Ten wykręcił mu ręce do tyłu po czym dziewczyna bardzo mocno uderzyła go w twarz i wyjęła pistolet. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po prostu zrobiła to co musiała po czym odwróciła się i wyszła. Zdziwiony Michael pobiegł za nią.
- Oszalałaś?! Mogłaś mnie postrzelić!- krzyczał.
- Ale nic się przecież nie stało. Nie zachowuj się jakbyś miał 5 lat. A no i posprzątaj tam.- odpowiedziała spokojnie.
- Za kogo ty się w ogóle uważasz?! Myślisz, że dam sobą pomiatać jakiejś małolacie?- spytał z kpiną.
- Tak to byłoby na twoim poziomie.- odcięła się.
Chłopak nie wytrzymał i mocno ją trzymając, przybił do ściany. Dziewczyna próbowała się wyrwać, lecz on był silniejszy.
- Posłuchaj mnie. Jeśli jeszcze raz wywiniesz mi taki numer, to nie będziesz miała po co tutaj wracać. Nie obchodzi mnie to kim jesteś. Nikt z nas nie jest tutaj przypadkowo, a jeśli chcesz być skończona to dobrze trafiłaś.- mówił to będąc niebezpiecznie blisko niej. Wciąż trzymał mocno jej ręce po bokach jej głowy. Thomas, który akurat przechodził, zatrzymał się i odchrząknął znacząco. Michael nie przejął się tym i powoli odsunął się od dziewczyny patrząc na chłopaka morderczym wzrokiem.
- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?!- odwarknął.
- Widzę, ale jakbyście mogli odłożyć te czułości na inną porę, byłbym wdzięczny.- odpowiedział Thomas z kamiennym wyrazem twarzy.
- A ty nie masz przypadkiem nic do roboty?
- Mam i dlatego zabieram Susanne.- powiedział Thomas i wziął ją za rękę. Poszli w kierunku wyjścia. Gdy byli na zewnątrz, upewnił się czy nikt ich nie słyszy i powiedział:
- Co wy tam robiliście?! Do końca już oszaleliście?!- krzyczał. Widać było, że targały nim emocje.
- Hmm- udała, że się zastanawia.- Chodzi ci o to, że mi groził czy o to, że cię okłamał?
Chłopak przystanął na chwilę, a jego złość zniknęła na chwilę z twarzy.
- Po co miałby kłamać? Poza tym i tak ci nie wierzę.
- Nie wiem, ale tak było.
- Dobra nieważne. Pakuj się do samochodu.
- Czemu?- spytała.
- Bo ja tak mówię. Poza tym mamy do odebrania dostawę broni. Ja prowadzę.
- A czemu to akurat ty masz prowadzić?
- No wiesz, jestem już pełnoletni. A z tego co wiem to ty musisz poczekać jeszcze rok.
- E tam. Brednie.- powiedziała.
Chłopak wsiadł i czekał. Susanne nie zamierzała się ruszać. Stała przy drzwiach furgonetki.
- Czemu nie wsiadasz?- spytał zdziwiony.
- Przesuń się, śledziu.- powiedziała wsiadając, a chłopak przesiadł się na miejsce pasażera.
- Zaraz, czy ty właśnie nazwałaś mnie śledziem?- zaśmiał się.
Dziewczyna nie odpowiedziała nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to usłyszę.- powiedział przez śmiech.- Dobra wygrałaś, jedziemy.
Susanne odpaliła samochód i ruszyła z piskiem opon w kierunku fabryki broni Aleksego Dawidowskiego.

This is warOnde histórias criam vida. Descubra agora