Rozdział 5

821 55 1
                                    

Czas mijał nieubłaganie. Przez dwa tygodnie Susanne i Alek bardzo zbliżyli się do siebie i choć znali się od niecałego miesiąca to traktowali się jak najlepszych przyjaciół. Starali się spotykać codziennie, choć nie zawsze było to możliwe. Alek ukrywał przed Zośką i Rudym, że utrzymuje kontakt z dziewczyną. Chociaż Janek był nastawiony do Susanne dość przyjaźnie, chłopak wolał zachować to w tajemnicy.
Nadszedł dzień akcji w pełni przygotowanej przez Alka. Na pomniku Mikołaja Kopernika została przykręcona niemiecka tablica. Chłopak postawił sobie za cel zdjęcie jej. Warto wspomnieć, że jest on bardzo wytrwały w swoich postanowieniach. Wstał wcześnie rano i poszedł na plac. Starał się mijać jak najmniej oddziałów niemieckich oraz w miarę możliwości nie rzucać się w oczy. Przeszedł bardzo powoli obok tablicy, przyglądając się jej bardzo uważnie. Była przykręcona na cztery naprawdę mocne śruby. Odkręcenie ich zajmie dość długo. Przydałoby się jakoś odwrócić od siebie uwagę. Tylko jak? Susanne była na służbie i choć dzisiaj miała trochę czasu, to nie mogła mu pomóc. Nawet jej o tym nie mówił, ponieważ mimo wszystko była Niemką, a dowództwo bez większego wysiłku mogłoby wyciągnąć z niej te informacje, dlatego nie chciał jej w to mieszać. Rozejrzał się dookoła i uznał, że to jest ten moment. Podbiegł do tablicy i zaczął odkręcać pierwszą śrubę. Udało mu się. Druga i trzecia także ustąpiły. Pozostała jeszcze jedna, a gdy już ją kończył usłyszał krzyk jednego z niemieckich oficerów. Zamiast panikować szybko wykręcił ostatnią z nich, a tablica upadła na beton. Przeciwnik wyciągnął broń, a Alek ku jego zdziwieniu podbiegł do niego. Zaczęła się szarpanina. Broń wystrzeliła w na szczęście pustą ulicę. Chłopakowi udało się wyrwać pistolet i obezwładnić Niemca, chociaż oberwał dość mocno w brzuch. Mężczyzna leżał nieprzytomny, tymczasem Alek zabrał się do przenoszenia tablicy. Była ona dużo cięższa niż by się mogło wydawać. Ciągnął ją po ziemi, aż w końcu dotarł do miejsca, gdzie mógł ją bez przeszkód zakopać.

Rudy i Zośka siedzieli przy stole.Tym razem nie planowali żadnej akcji. Rozmawiali. Mówili sobie o wszystkim, ponieważ traktowali się jak bracia.
- Wiesz Rudy, martwię się.- wyznał Zośka ciężko wzdychając.
- Czym?- spytał Rudy.
- Pamiętasz może tą dziewczynę, która była u ciebie dwa razy?
- Tak, to Susanne. Co z nią? Jest ranna?- pytał przejęty chłopak.
- Nie, nic jej nie jest. Poza tym czemu tak się o nią martwisz?- spytał podejrzliwie.
- No wiesz, ja i Alek wiele jej zawdzięczamy. Uratowała nas, rodzinę i najbliższych przyjaciół, więc ciebie przy okazji też.- odpowiedział Rudy.
- Mów co chcesz, ale ja jej nie ufam. Bardziej przejmuję się tym, że może mieć zły wpływ na Alka.- tłumaczył Zośka.
- O czym ty mówisz?- spytał zaskoczony.
- Mam pewne podejrzenia, że Alek i ta dziewczyna mogą się spotykać.
Po tych słowach zapanowała cisza. Zośka patrzył na swojego przyjaciela, czekając na jakąkolwiek reakcję. Rudy natomiast zaniemówił, a jego oczy nabrały pustego wyrazu. Gdy po dłuższym czasie nic nie mówił Zośka zaczął do niego coś krzyczeć, lecz on nie słuchał.
- Rudy! Wszystko w porządku?! – krzyczał przerażony Zośka.
- Czy jesteś tego pewien? On i Susanne...- mówił bardzo cicho.
- Nie mam pojęcia. Tak mi się wydaje. Co ci się stało?- spytał z troską jednocześnie podejrzliwie mu się przyglądając.
- N-nic.- wyjąkał Rudy.- Nie przejmuj się.
Zośka westchnął i podszedł do okna, wpatrując się w przestrzeń, jakby spodziewał się nadchodzącego niebezpieczeństwa.

Susanne przygotowując się do wyjścia na służbę wpadła na swojego wujka. Ten spojrzał groźnie na nią oraz na najbliższego generała Wehrmachtu, który akurat przechodził.
-Przekaż, że ona dzisiaj nigdzie nie idzie.- powiedział do niego. Żołnierz odpowiedział “Tak jest, Führerze” i odszedł szybkim krokiem.
- A ciebie chcę widzieć za 10 minut w moim gabinecie.- powiedział i odszedł.
Susanne weszła do gabinetu i czekała. Te 10 minut zleciały jej dość szybko. Usłyszała trzaśnięcie drzwiami, a przed nią znalazł się jej wujek.
- Musimy poważnie porozmawiać.- powiedział siadając naprzeciwko niej.
- O co chodzi?- spytała spokojnie.
- Chodzi o twoich rodziców. W nocy musieli pilnie wyjechać do Berlina.
- Jak to wyjechać do Berlina?!- krzyknęła zszokowana dziewczyna.
- Potrzebowaliśmy tam jakiegoś dowódcy. Teraz rządzą oni ziemiami wcielonymi do Rzeszy z siedzibą w Berlinie, a ja Generalną Gubernią z siedzibą w Warszawie.
- A co ze mną?!- krzyczała dzieczyna.
- Jesteś teraz pod moją opieką, Susanne.
- Jak mogliście mi nic nie powiedzieć?!
- To sprawa wagi państwowej i powinnaś już to rozumieć.- odpowiedział spokojnie.- Lepiej weź sobie dzisiaj wolne.
Mężczyzna spojrzał na nią i wyszedł, zostawiając ją samą z tym wszystkim. Dziewczyna siedziała i myślała o tym, że rodzice są tu jedyną ochroną. Bez nich będzie jej dużo trudniej, a wujek zapewnie nie będzie się nią interesować. Po paru minutach przestała się zamartwiać i poszła do gabinetu kuzyna. Zapukała dwa razy, a kiedy chłopak jej powiedział, że może wejść, zrobiła to.
- Hej, Rich.- powiedziała i usiadła naprzeciwko niego.
- Susanne, gdybyś czegoś potrzebowała to wiesz, że możesz mi powiedzieć.
- Dzięki. Nie wiem co mam teraz zrobić.- wyznała.
- Czyli już wiesz?- spytał smutno.
- Niestety.
Richard spojrzał jej w oczy, podszedł do niej i mocno przytulił.
- Nie przejmuj się. Będzie dobrze, zobaczysz.
- Oby tak było.- powiedziała ze smutnym uśmiechem.
- Na pewno ci nie przeszkadzam?- spytała patrząc kątem oka na stos papierów na jego biurku.
- Co? Jasne, że nie.
- Masz sporo dokumentów.- zauważyła wskazując na biurko.
Richard podszedł do niego i zepchnął wszystkie kartki na podłogę. Dokumenty leżały w całym gabinecie. Susanne spojrzała na niego zdziwiona.
-No co? Teraz już nie mam roboty. Poza tym zawsze chciałem to zrobić.- powiedział z uśmiechem, jakby nic się nie stało. Często zachowywali się jak dzieci, zwłaszcza w swoim towarzystwie.
Spędzili razem południe. Wreszcie mieli czas, aby ze sobą porozmawiać. Zawsze on siedział w papierkowej robocie, a ona działała w terenie. Nagle drzwi otworzyły się i do środka wparował oficer. Gdy zobaczył tę dwójkę trochę się zmieszał.
- Poruczniku Wahter, jeśli ma pan sprawę to proszę mówić.
- Miałem panu przekazać, że dzisiaj będzie to ulica Marszałkowska.- powiedział nieufnie przyglądając się dziewczynie i podając Richardowi plik dokumentów.
- Oczywiście, dziękuję za informacje.- chłopak zasalutował i wyszedł.
- Rich to ja może już pójdę.- powiedziała Susanne.
- Wiesz, że nie musisz?- spytał.
- Tak, ale powinnam.- powiedziała z uśmiechem.- Poza tym powodzenia w sprzątaniu.- zaśmiała się widząc “obrażoną” minę kuzyna.
Do spotkania z Alkiem została jej niecała godzina. Spotykali się parę razy w tygodniu, czasami nawet codziennie. Była to dla nich norma. Szła przez miasto, aż w końcu zobaczyła chłopaka. Przytulił ją jak zwykle na powitanie.
- To jakie masz plany na dzisiaj?- spytała.
- Spacer na poprawę humoru. Widzę, że się przyda.- powiedział z uśmiechem.
Zaczęli rozmawiać i przeszli chyba pół Warszawy. Susanne opowiedziała mu wszystko, a chłopak objął ją. W pewnym momencie weszli na bardzo ruchliwą ulicę- Marszałkowską. Ludzie beztrosko chodzili chodnikami, inni wychodzili ze sklepów. Susanne nie miała na sobie niemieckiego munduru, więc nie różniła się prawie niczym od pozostałych dziewczyn. Nagle usłyszeli jakiś krzyk i odwrócili się. Od dwóch stron ulicy podjechało kilka wielkich samochodów. Zagradzały one wszelką drogę ucieczki. Ludzie zaczęli panikować i przepychać się. Susanne już wiedziała o co chodzi. Łapanka.
-Błagam cię Alek, powiedz, że masz przy sobie te dokumenty, które ci dałam.- powiedziała.
Chłopak nic nie odpowiedział i unikał jej wzroku. Dziewczyna odrazu zrozumiała o co mu chodzi.
-No to mamy problem.- powiedziała pod nosem.
Z samochodów zaczęli wysiadać żołnierze. Mieli przy sobie karabiny. Z każdej strony wysiadło ich około 40. Nie było szans na ucieczkę.
- I co teraz?- spytał zdenerwowany.
- Uspokój się. Póki jesteś ze mną wszystko będzie dobrze.
- Tego akurat jestem pewien.- odpowiedział z uśmiechem.
Żołnierze ustawiali ludzi w szeregu trzymając ich na celowniku. Susanne trzymała głowę nisko, aby mieć pewność, że nikt jej nie rozpozna. Żołnierze ustawili ludzi i zapanował względny porządek, a to wszystko dlatego, że nie wiedzieli jeszcze co ich czeka. Do szeregu zaczęła iść grupa ludzi. Nie byli to jednak skazańcy, lecz jej współpracownicy. Zobaczyła Thomasa i szybko stanęła za Alkiem.
- Co się stało?- spytał zmartwiony.
- Thomas tam jest.- powiedziała przytulając się do niego.
- Spokojnie może cię nie zauważy.- mówił spokojnie.
Thomas przez całą drogę rozmawiał zaciekle z jego nowym przyjacielem. W pewnej chwili chłopak spojrzał na nią i powiedział coś cicho do Thomasa. On także spojrzał w jej kierunku, a dziewczyna unikała ich wzroku stając jak najbliżej Alka.
-No Susanne jaka ta Warszawa mała. Jak widać naszym przeznaczeniem było się spotkać.- krzyknął, zwracając tym uwagę wszystkich na dziewczynę.- Resztę przeszukać i sprawdzić dokumenty. Wiecie co z nimi zrobić.- zwrócił się do żołnierzy.
- A więc mam wreszcie okazję cię spotkać. Thomas wiele mi o tobie mówił.- powiedział chłopak, który rozmawiał z Thomasem.
- Tak, też się cieszę, że dostąpiłeś tego zaszczytu, ale kim ty właściwie jesteś.- odpowiedziała Susanne.
- Jestem Michael. Thomas to mój przyjaciel. Widzę, że ty też nie jesteś sama.- oboje wpatrywali się w złączone ręce Alka i Susanne.
- Jak widać. A ty Thomas? Nawet się nie przywitasz?
- Co ty tu robisz? I to jeszcze z nim?- spytał olewając jej pytanie i wskazując na Alka.
- A od kiedy interesuje cię moje życie prywatne?- spytała zirytowana.
- Tak szczerze to od zawsze.- odpowiedział Thomas.
- Może darujmy sobie tą dyskusję i poprostu nas wypuścisz.- powiedziała spokojnie.
- Ależ oczywiście Susanne, ale najpierw dokumenty.- powiedział uśmiechając się szyderczo.
- Żartujesz sobie?- spytała zdenerwowana.- Przypominam ci, że ja nie muszę okazywać dokumentów. Poza tym pracujemy razem. Znamy się od dziecka!
- Nie o ciebie nam chodzi, tylko o twojego chłoptasia.- powiedział Michael.
- Poza tym my się już chyba znamy.- spojrzał na niego Thomas.
- Nie powiedziałbym.- mówił Alek patrząc na niego wyzywająco.
- Wystarczy tego. On jest ze mną.- powiedziała zirytowana Susanne.
- Widzę. Przecież nie jestem ślepy.- odpowiedział  wściekły Thomas.
- Chodzi mi o to, że biorę za niego odpowiedzialność, a wy musicie nas wypuścić.
- Jasne, jasne. Jeśli chcesz to możemy się dogadać.- zaproponował Michael.
- On może iść.- wskazał na Alka.- Ale ty jedziesz z nami.- powiedział Thomas.
- Ale przecież...- zaczęła Susanne.
- Spokojnie jedziemy do bazy, a nie na Pawiak.- sprostował Thomas.
- Po co mam z wami jechać? Przecież mam wolne.- spytała.
- Mamy do załatwienia pewną sprawę, poza tym dobrze będzie jeśli się wyśpisz, bo mamy masę roboty.
Susanne spojrzała na Alka. Przytuliła go bardzo mocno i długo. Thomas i Michael patrząc na to przewrócili oczami. Chłopak wyszeptał jej na ucho ciche: “Uważaj na siebie” i odsunął się od niej. Dziewczyna poszła z Niemcami, a Alek wyszedł z Marszałkowskiej i zniknął jej z oczu. Kiedy podeszli do samochodu, Thomas otworzył jej drzwi, a ona wsiadła do środka. Kiedy wszyscy już byli, samochód ruszył.
-Tak wogóle to czemu nie chciałaś pokazać dokumentów?- spytał Michael z jadem w głosie. Z jednej strony na początku wydawał się miły, lecz z drugiej przecież to przyjaciel Thomasa, więc nie należy się spodziewać wielkiej uprzejmości. Po tym pytaniu zatkało ją. Tak naprawdę nie miała ich. Musiała zostawić je gdzieś w domu.
- Uznałam, że nie jest to konieczne.- odpowiedziała.
- Czyli, że ich nie potrzebujesz?- spytał Thomas wyjmując je z kieszeni jego munduru.
- Skąd je masz?!- spytała spanikowana.
- Uspokój się. Richard kazał ci je oddać. Zostawiłaś je u niego na biurku.
Dziewczyna wzięła dokumenty i schowała je do kieszeni.
- Powiem ci, że gdybym cię nie znał, to byłbym w stanie uwierzyć w te twoje kłamstwa, ale znamy się zbyt długo, żeby się na to nabrać.- zaśmiał się Thomas.
- Bardzo śmieszne.- odpowiedziała z sarkazmem.
- Nie sądziłem, że będziesz się z nim spotykać. Co ty w nim widzisz?- spytał.
- Nie powinno cię to interesować.- odcięła się dziewczyna.
- I tak się dowiem.
- Powodzenia, ale wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?- spytała uśmiechając się pod nosem.
- Zaryzykuję.- odpowiedział również się uśmiechając.

This is warWhere stories live. Discover now