Rozdział 10

478 43 0
                                    

Thomas rozejrzał się po apartamencie. Michael zaczął już przygotowywać się do wyjścia. Susanne nadal spała. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i usiadł na łóżku dziewczyny.
- Nie sądzisz, że czas już wstawać?- spytał Thomas.
Dziewczyna spojrzała na niego nieprzytomnie.
- Co się dzieje?- spytała zdezorientowana.
- No wiesz... zbieramy się i jeśli mam być szczery to ty też powinnaś.- stwierdził próbując stłumić śmiech, patrząc na niezdarne ruchy dziewczyny.
- To już dzisiaj?!- nagle oprzytomniała, zdając sobie sprawę, jaki jest dzień. Zerwała się z łóżka i pobiegła do szafy w poszukiwaniu munduru.- Gdzie on jest?! Michael?- spytała podejrzliwie.- Co z nim zrobiłeś? Znam ten twój uśmieszek, coś kombinujesz.- powiedziała pretensjonalnie.
- Absolutnie nic.- powiedział spokojnie unosząc ręce.- Poza tym i tak nie będzie ci dzisiaj potrzebny.
- Naprawdę, bardzo zabawne.
- Wiesz Susanne nie idziemy tam w mundurach.- zaczął Thomas.
- Przecież to wojskowa delegacja.
- Tak, ale przygotowali dla ciebie coś innego.- stwierdził pokazując jej idealnie wyprasowaną sukienkę.
Była ona średniej długości, trochę dłuższa z tyłu. Góra była czarna i miała długie rękawy, natomiast dół był w kolorze krwistej czerwieni i z czarną koronką na dole. Była śliczna i Susanne musiała to przyznać, mimo że nieczęsto nosiła sukienki z uwagi na służbę wojskową. Na początku starała się pogodzić to z byciem zwyczajną dziewczyną, lecz szybko przekonała się, że jej dwie osobowości nie idą ze sobą w parze. Po pewnym czasie przyzwyczaiła się do munduru, a sukienki, które były niemal podstawowym elementem w damskiej garderobie, stały się dla niej miłą odmianą. Dziewczyna spojrzała na Thomasa.
- Jest cudowna.- stwierdziła.- Ale to na pewno dla mnie?- spytała zdziwiona.
- Jeśli myślisz, że ja albo Thomas będziemy paradować w sukience i to w dodatku po całym Berlinie, to chyba naprawdę powinniśmy zacząć się o ciebie martwić.- stwierdził Michael patrząc na nią z politowaniem.
Susanne spojrzała na nich, wzięła sukienkę z rąk chłopaka i powiedziała niechętnie:
- Dobra, nie było tematu.

Po 30 minutach siedzieli już w czarnym samochodzie pędzącym przez miasto. Przed wyjściem na Susanne czekała jeszcze jedna niespodzianka, ponieważ jak się okazało odwiedziła ją stylistka, która zrobiła z jej brązowych loków niesamowitą fryzurę.
- Nadal nie rozumiem, dlatego mamy przyjeżdżać taki kawał drogi, tylko po to, by uśmiechać się do kamer. Dlaczego nie walczymy jak kiedyś?- spytała Susanne.
- Ktoś taki jak ty może tego nie rozumieć, ale organizuje się takie wydarzenia, by odwrócić uwagę ludzi od tajnych działań wojennych.- powiedział Michael patrząc na nią z wyższością.
Chociaż Susanne nie chciała tego przyznać, nawet przed samą sobą, to zarówno Thomas jak i Michael wyglądali niesamowicie w nieskazitelnych białych koszulach i idealnie dobranych garniturach. Chociaż nie byli dla niej nawet przyjaciółmi, to była pewna, że po dzisiejszym dniu przybędzie im nowych fanek.
- Co masz na myśli mówiąc „ktoś taki jak ja”? Może rozwiniesz swoją wypowiedź? Chętnie posłucham.- odpowiedziała czując irytację.
- Ależ oczywiście. Być może nie zdajesz sobie sprawy, ale właśnie nasza trójka została wrzucona w sam środek politycznej gry twojej rodzinki.- stwierdził.- A stąd już nie ma odwrotu.
Dziewczyna wiedziała, że miał on częściowo rację. Zawsze starała się nie mieszać w politykę i być zwykłym oficerem Wehrmachtu. Jednak okazało się to niemożliwe znacznie szybciej niż mogłaby się spodziewać.
Gdy tylko samochód się zatrzymał, otworzono przed nimi drzwi. Szli oni tyłami budynku, z dala od tłumów, jakie zebrały się wokół stadionu. Znaleźli się w przestronnym i eleganckim pomieszczeniu. Jak się okazało do początku uroczystości zostało około dziesięciu minut. Starała się zebrać myśli. Nie mogła tego zepsuć. Zbyt wiele miała do stracenia.
- Susanne?- spytał niezwykle znajomy jej głos. Mimo tego, nie była pewna czy to w ogóle możliwe.
- Tato?- spytała odwracając się.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy tylko zobaczyła sylwetki rodziców. Po sekundzie zamknęli ją w szczelnym uścisku.
- Ja... tak długo się nie widzieliśmy.- zaczęła czując delikatne łzy szczęścia.
- Wiemy, córeczko. Nie jest łatwo, to wojna.- przypomniał jej ojciec.- Kiedy to wszystko się skończy, znów będziemy rodziną.
- Jesteś dzielna, Susanne. Zawsze to wiedzieliśmy. Adolf i Richard będą się tobą opiekować, póki to się nie skończy.- powiedziała ze smutkiem jej matka.
- Ale dlaczego? Co z wami?- spytała.
- Każdy z nas ma ważne zadanie do wykonania. My mamy delegacje, które mogą okazać się kluczowe w wyniku tej wojny.
Susanne zrozumiała o co im chodziło.
- Kiedy?- spytała bojąc się odpowiedzi.
- Jutro.- odpowiedziała Monika.
Susanne poczuła się, jakby ktoś wbił nóż w jej serce.
- Och... myślałam, że zostaniecie na trochę.- odpowiedziała zawiedziona.
- Posłuchaj, dasz sobie radę. Teraz czeka cię próba, ale będziemy przy tobie, skarbie.- powiedział William patrząc w oczy córce.
Łzy szczęścia zmieniły się w smutek i przytłaczające poczucie pustki. Nie zamierzała płakać. Nie mogła. Hitlerowie nie płaczą. Tak ją wychowano.
- Kiedy zaczynamy?- spytała odkładając emocje na bok.
- Właśnie teraz.- odpowiedział Michael z tym swoim uśmieszkiem.

This is warWhere stories live. Discover now