Rozdział 9

538 41 6
                                    

Mimo nowej i niezbyt wygodnej dla nich sytuacji, nie zamierzali pokazywać swojego niezadowolenia.
- No co tak stoicie?- spytał Thomas.- Idziemy szukać tego pokoju!
- Poradzisz sobie z walizkami czy czy jesteś za słaba i potrzebujesz pomocy, księżniczko?- spytał Michael z ironicznym uśmiechem.
- Chciałbyś.- odpowiedziała patrząc na niego z politowaniem.- Przesuń się, Tommy!- krzyknęła przepychając się koło niego.
- O nie! Nie dam się wyprzedzić!- stwierdził, doganiając ją.
Wbiegli po schodach na drugie piętro. Przed nimi był taras i coś w stylu wspólnego salonu. Po lewej i prawej stronie ciągnęły się korytarze. Nie wiedząc, gdzie znajduje się apartament numer 17, pobiegli w prawy korytarz. Patrzyli na każde drzwi, lecz nie było tam ich numeru. Spojrzeli po sobie i pobiegli w przeciwnym kierunku. Gdy byli w lewym skrzydle budynku, znaleźli ich apartament. Po kolejnej przepychance, otworzyli drzwi. Apartament był przepiękny i ogromny. Stały tam trzy podwójne łóżka, szafki nocne, komody, szafa, telewizor, ogromny dywan, lustro i drzwi do łazienki. Dosłownie wbiegli do środka i zostawiając walizki przy wejściu, zaczęli wybierać sobie swoje szafki i łóżka. Michael, który wbiegł jako ostatni, potknął się o walizki. Susanne i Thomas wybuchli niekontrolowanym śmiechem.
- Bardzo zabawne, naprawdę. Zachowujecie się jak banda małych dzieci.- powiedział ze złością podnosząc się z podłogi.
- Ty nie byłeś lepszy.- zaśmiał się Thomas.
- Wszystko jedno.- powiedział obojętnie.
Na małym stoliczku leżała koperta.
- Może to ten plan, którego mamy się trzymać?- spytała dziewczyna otwierając kopertę. W środku znajdowała się kartka. Przeczytała ją uważnie i powiedziała- Wygląda na to, że do końca dnia mamy wolne...- nie dane jej jednak było dokończyć, ponieważ Michael rzucił w nią poduszką.
- Weź przestań tyle gadać. Ja tu próbuję odpoczywać.- powiedział rozkładając się na swoim łóżku.
- Ach tak?!- spytała ze złośliwym uśmiechem.- To dobranoc!- powiedziała przez śmiech rzucając w niego poduszką.
Chłopak dostał nią centralnie w twarz, wziął ją po raz kolejny i wstał.
- O nie.- powiedziała bardziej do siebie Susanne i schowała się za Thomasa, który także stał się ofiarą ataku.
- Ej, czemu we mnie?- spytał bezradnie.
- Zamiast tyle mówić, poprostu walcz.

I w ten sposób spędzili następną godzinę. Każda z poduszek została użyta jako broń. Przeskakiwali nad łóżkami i szafkami, robiąc dookoła straszliwy bałagan, którym postanowili się nie przejmować. Zanim się zorientowali, pierwszy dzień ich pobytu w Berlinie dobiegł końca.

Wbrew pozorom Alek nie miał zbyt dużo czasu na zamartwianie się. Szedł właśnie ze swoją siostrą, Rudym i Zośką na kolejne tajne spotkanie. Starali się iść jak najmniej ruchliwymi uliczkami i nie wyróżniać się z tłumu. Było to jednak dość ciężkie, ponieważ zostało im niecałe piętnaście minut. Musieli się spieszyć i jednocześnie zachowywać się naturalnie.
- Dlaczego nie mogliście szybciej wyjść?- spytał z pretensją Zośka.
- Nie narzekaj.- odpowiedział pogodnie Rudy.- Nic się nie stanie, jak raz się spóźnimy.
Zośka nie odpowiedział. Jedynie powiedział coś niezrozumiale pod nosem. Po chwili zauważyli podejrzliwe spojrzenia gestapowców patrolujących ulice.
- Mam nadzieję, że nie przyjdzie im do głowy pomysł zatrzymania nas.- powiedział z przejęciem Alek spoglądając kątem oka na mężczyzn.
- Nawet tak nie mów. Mamy torby wypełnione "nielegalnymi rzeczami".- odpowiedziała mu siostra.
- Jest ich tyle, że wystarczyłoby na wyrok dożywocia.- stwierdził Rudy.
- Naprawdę twierdzisz, że chciałoby im się trzymać cię tyle lat na koszt państwa?- spytał Zośka.- Myślę, że załatwiliby to na miejscu.- dodał poważniej.
- Możecie przestać?!- spytała z rozpaczą i irytacją dziewczyna.
- Spokojnie, to tylko żarty.- uspokoił ją Alek.
Dziewczyna nie odpowiedziała, jedynie zmierzyła ich karcącym wzrokiem.
- Sztywna jesteś. Susanne by się zaśmiała.
- Ciszej...- powiedział z pretensją w głosie Zośka, widząc jeszcze większe zainteresowanie Niemców.
Było już jednak za późno. Czworo wysokich mężczyzn w mundurach z karabinami zmierzało właśnie w ich stronę.
-Widzicie co narobiliście?!- niemal krzyknął Rudy.
- My? Chyba chciałeś powiedzieć on!- bronił się Alek.- Ja nic nie zrobiłem.
Nie dane im było jednak dokończyć tą rozmowę, ponieważ usłyszeli jednego z gestapowców. W miarę umieli niemiecki, więc mogli normalnie rozmawiać.
- Macie dokumenty?- spytał najwyższy z nich patrząc na nich groźnie.
Oni spojrzeli po sobie i wyciągnęli podrobione dokumenty. Niemcy przyjrzeli im się uważnie, jednak nie oddali ich od razu.
- Dokąd się tak spieszycie?
- Idziemy do...- zaczął Rudy.
- Idziemy do kina.- szybko dokończył za niego Alek.- Właśnie za chwilę zaczyna się film, który chcieliśmy obejrzeć od dawna.
Gestapowcy spojrzeli na nich z wyższością i satysfakcją.
- Bardzo ciekawe...- zaczął jeden z nich.- Zwłaszcza, że w tym tygodniu kino jest nieczynne.
Alek nie wiedząc, co powiedzieć, spojrzał na przyjaciół.
- Naprawdę nie wiedzieliśmy, ale dziękujemy za informację.- próbował bronić go Rudy, ale tylko pogorszyło to ich sytuację.
- Chcecie przez to powiedzieć, że nie słuchacie komunikatów?- spytał podnosząc brew.
- Skąd takie przypuszczenia?- spytał z wyrazem zdziwienia chłopak.
- Dobra, koniec tego. Pokażcie co macie w torbach.- powiedział zirytowany mężczyzna.
Siostra Alka natychmiastowo zrobiła się na twarzy blada jak papier. Co tak naprawdę mieli przy sobie? Dwa granaty, które udało im się wykraść z dostaw dla Niemców. Były tam też biało-czerwone flagi, gotowe do powieszenia w miejsce tych niemieckich. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, mieliby poważne kłopoty. Nie mieli czasu do stracenia. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Doskonale wiedzieli, że pozostało im już tylko jedno wyjście.
- Teraz.- powiedział Zośka.
W tym momencie wszyscy rzucili się do ucieczki. Każdy z nich wybrał inny kierunek, mimo że zmierzali do jednego celu. Niemcy stali przez chwilę w bezruchu, nie wiedząc co właściwie powinni zrobić. Jeden z nich odruchowo podniósł karabin i wycelował w Rudego. Drugi poinformował o zaistniałej sytuacji okoliczne patrole. Karabin wystrzelił, jednak nie trafił w chłopaka, który niezwykle szybko zniknął za rogiem budynku.

This is warTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang