Rozdział 22

266 16 2
                                    

Susanne weszła spokojnym krokiem na aleję Szucha. Jakoś niespecjalnie spieszyło jej się, aby spotkać Michaela. Dodatkowo martwiło ją to, że od jakiegoś czasu nigdzie nie widziała Thomasa, a to nie był dobry znak. Zazwyczaj przychodzili nawet o podobnej porze, jednak kiedy się rozejrzała, nie było nikogo. Westchnęła i weszła do środka z przeczuciem, że dzisiejszy dzień nie skończy się dobrze.
Nie zawsze pracowała w terenie. Jej i Thomasowi przydzielono malutki pokoik, w którym zmieściły się dwa marnie wyglądające biurka z krzesłami i niewiele pozostałej przestrzeni. Żałosny widok. Oba blaty były oczywiście zawalone jakimiś papierami, które złośliwie zrzucił na nich Michael. Wzięła kilka teczek z góry, zaczęła wypisywać i segregować dokumenty. Niezwykle żmudna i męcząca praca. Po kilku godzinach stwierdziła, że zrobi sobie zasłużoną przerwę i postanowiła pójść po kawę. Szczerze mówiąc, nie czuła się dzisiaj najlepiej. Otworzyła drzwi i wpadła na kogoś. Podniosła wzrok i zauważyła starannie ułożone blond włosy no i oczywiście ten niepokojąco zadowolony uśmieszek. Zrobiła krok do tyłu patrząc na niego podejrzliwie.
- Co za niespodzianka.- stwierdził tonem, który sugerował coś zupełnie odwrotnego.- Dobrze, że cię widzę.
Susanne przewróciła oczami.
- Gdzie indziej miałam być?- spytała.- Sam zleciłeś mi na dzisiaj siedzenie tutaj.- patrzył na nią przenikliwym spojrzeniem.
- Wychodzisz gdzieś?- spytał z cieniem zainteresowania.
- Tak, na przerwę. Od rana męczę się z tymi papierami, których nie chciało ci się uporządkować, bo z tego co wiem, to należy do twoich obowiązków, a nie moich.- powiedziała znużonym głosem.
- A z tego co ja kojarzę, to jesteś tutaj za karę, więc nie narzekaj.- stwierdził Michael opierając się o futrynę drzwi.- Ciężko za tobą nadążyć, wiesz?- spytał z tym swoim uśmieszkiem.
- Potrzebuję kawy. Naprawdę.- powiedziała próbując przejść obok niego.
Oczywiście jej na to nie pozwolił.
- Dzisiaj rano skończyła nam się kawa.
Spojrzała na niego, jakby widziała go po raz pierwszy. On jedynie zaśmiał się krótko i mówił dalej:
- Ale nie przejmuj się. Chcę ci coś pokazać, a gwarantuję ci, że po tym co zobaczysz, nie będziesz już potrzebowała kawy.
Wyrwała się i cofnęła. Nie miała ochoty na jego gierki, zwłaszcza, że coraz wyraźniej czuła, że coś jest nie tak.
- Nawet nie chcę wiedzieć, Michael. Naprawdę. Właściwie to nie skończyłam. Mam jeszcze sporo pracy.- mówiąc to, wzięła do ręki przypadkową teczkę i zaczęła przeglądać.
Znalazł się przy niej w parę sekund i wyrwał jej teczkę z rąk, rzucając ją niedbale na biurko.
- Zrobisz sobie przerwę.- powiedział stojąc niepokojąco blisko.
Mimo że była wysoka jak na swój wiek, to niestety Michael był starszy i wyższy, przez co nad nią górował. Tylko parę centymetrów, ale jednak.
- Gdzie Thomas?- spytała odruchowo.
Chłopak przez chwilę nie odpowiadał, jakby zastanawiał się, co ma jej odpowiedzieć.
- Pracuje. Robi to, co mu kazałem... i ty też powinnaś.- złapał ją po raz kolejny za przedramię i wyprowadził na korytarz.
Trochę się już do tego przyzwyczaiła. Nie było sensu krzyczeć ani się wyrywać. Czasami trzeba było po prostu się dostosować. Ciągnął ją do schodów, na drugie piętro. Szli dość spokojnie, ale wcale nie oznaczało to czegoś dobrego. Michael był troszkę podobny do Richarda w niektórych kwestiach. W przeciwieństwie do niej i Thomasa, Michael i Richard kontrolowali swoje emocje, planowali, myśleli racjonalnie, a czasami ich spokój niemal przerażał pozostałych.
- Nie musisz mnie cały czas trzymać. Potrafię chodzić.- stwierdziła. Michael spojrzał na nią, a jego twarz nie zdradzała absolutnie nic. Nie odezwał się, szedł dalej. Otworzył drzwi niemal na końcu korytarza i weszli do środka. Było to znacznie większe pomieszczenie niż to, które jej przydzielono. Siedziało tam już dwóch mężczyzn w mundurach, których Susanne kojarzyła z widzenia. Kiwnęła im głową, podczas gdy Michael zamknął drzwi. Oni nie podnieśli się z krzeseł, ale zasalutowali jej w geście szacunku. Mimo tego, że trafiła do Gestapo za naruszenie zasad, to wszyscy traktowali ją tutaj z szacunkiem. Wszyscy oprócz Michaela i jego ojca, chociaż Herman Göring nie był wobec niej otwarcie złośliwy, ale doskonale wiedziała jak bardzo jej nie znosi i tylko czeka na jej błąd. Rozejrzała się po pomieszczeniu i nie zauważyła niczego szczególnego, pod warunkiem, że nie zaciągnął jej tutaj, żeby ją zabić czy coś w tym rodzaju. Po Michaelu mogła spodziewać się naprawdę wszystkiego.
- A więc?- spytała zniecierpliwiona.- Przyszliśmy tutaj podziwiać wnętrza?
Michael nie odpowiedział. Spojrzał wymownie na jednego z mężczyzn.
- Zaraz tu będzie.- stwierdził spokojnie gestapowiec.
Już miała spytać o kim mówią, ale drzwi naprzeciwko otworzyły się gwałtownie i niemal wciągnięto przez nie jakiegoś zakrwawionego chłopaka. Co tu się właściwie działo?
- Twój przyjaciel okazał się zdrajcą. Wiem, że dobrze się znacie i pomyślałem, że powinnaś wiedzieć.- zaczął niezwykle usatysfakcjonowany Michael.- Ciekawe ilu z nich to zdrajcy? Pewnie wszyscy. A ty?
Susanne była zdezorientowana i nie wiedziała co właściwie powinna zrobić. Jaki przyjaciel?
- O czym ty w ogóle mówisz?- spytała zdenerwowana.
- Och jeśli nie wiesz to podejdź do niego.- mówił popychając ją w stronę więźnia.- Przyjrzyj mu się. Widziałem was kiedyś razem, więc nawet nie próbuj kłamać.
Susanne wypuszczona wreszcie z sideł Michaela, podeszła do ledwo siedzącego chłopaka. Wyglądał strasznie, ale wszystkie rany i krew były świeże, więc musiał tu trafić niedawno. Kucnęła naprzeciwko niego i próbowała go rozpoznać. Przez chwilę bała się o Thomasa, ale widocznie niepotrzebnie. Michael wziął teczkę leżącą na biurku i przeglądał coś z pierwszej strony.
- Jeśli ci to pomoże to nazywa się Jan Bytnar.
Susanne zamarła i spojrzała jeszcze raz. Rozpoznała te oczy, przecież znajome. Nierówno ścięte włosy, zdeformowana twarz i ciało, mnóstwo krwi... nie był do siebie podobny. Zawsze chodził uśmiechnięty, był największym optymistą, a teraz? Nie poznała go, dopóki Michael jej tego nie powiedział. W jakiś sposób ją to zabolało, podobnie jak to, że w oczach Janka pojawiła się ulga, gdy tylko ją zobaczył. Nie powinno tak być. Nie powinien robić sobie nadziei, że w jakikolwiek sposób zdoła mu pomóc.
- Powiedz im.- powiedział do niej tylko te dwa słowa. Mówienie sprawiało mu ból, ale zrobił to tak cicho, że nikt oprócz Susanne tego nie słyszał.- Proszę.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego smutno i niezauważalnie kiwnęła głową. Wstała i podeszła z powrotem do Michaela, jednak zachowując od niego bezpieczną odległość. Spojrzała mu w oczy i zrozumiała, czego od niej chciał. Próbował sprawdzić jak bardzo zależy jej na Bytnarze i jak daleko zdoła się posunąć, aby mu pomóc. Chociaż było to dla niej trudne, musiała zrobić coś zupełnie odwrotnego do tego, co naprawdę czuła.
- A tak. Spotkaliśmy się kilka razy, ale nie znam go za dobrze. Tak naprawdę rozmawiałam z nim tylko raz, kiedy miał podpisać dokumenty.- stwierdziła patrząc na niego obojętnym wzrokiem.- Jeśli to jedyne, co chciałeś mi pokazać, to na mnie już czas.
Michael nie spodziewał się takiej reakcji. Chciał rozlewu krwi, a ona musiała go powstrzymać. Przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć, ale szybko obrał inną taktykę.
- Nie zamierzasz skorzystać z szansy na uratowanie go?- spytał, a po tonie jego głosu, można było się domyślać, że ma jakiś plan.
- A potem na sąd wojenny za zdradę? Nie dzięki. Dobrze wiesz, że jestem za humanitarnym traktowaniem więźniów i on może liczyć na moje wsparcie w tym zakresie, ale nic więcej nie mogłabym zrobić. Nie wrobisz mnie w to.- odpowiedziała spokojnie.
- To zdrajcy.- stwierdził z pogardą.- Oni powinni cierpieć.
W oczach Michaela pojawił się niepokojący błysk. Był wściekły i tak bardzo chciał zabić więźnia na jej oczach. Wbrew temu co mówiła, była sentymentalna i to by ją zabolało. Wiedział o tym.
- Cierpieć może i tak, ale ty zawsze chcesz ich od razu zabijać. To nie jest do końca normalne.- doszła do wniosku, że musi zacząć szukać poparcia w pozostałych dwóch mężczyznach.
- To ty tak uważasz.- odpowiedział Michael.- Pokażę ci jak powinno się ich traktować.
Dał znak mężczyźnie w kącie pomieszczenia. Podszedł do szafki, na której leżały różnego rodzaju pałki. Wziął jedną z nich i podszedł do więźnia. Susanne poczuła rozlewający się w niej niepokój. Spojrzała kątem oka na pozostałych. Widocznie wszyscy spodziewali się takiego obrotu spraw. Znów rozległy się krzyki, a ona starała się nie odwracać wzroku. Patrząc po zachowaniu Göringa, była pewna, że nie odpuści. Chciał ją w ten sposób wyprowadzić z równowagi i zdyskredytować w oczach jej wujka- Führera, który tym razem nie odpuściłby jej zdrady i zapewne wykluczyłby ją ze służby, a może i nawet pozbyłby się jej. Nie mogła na to pozwolić, ale nie chciała też zostawić Bytnara zdanego na łaskę jej wroga. Walczyła sama ze sobą, a Michael uważnie obserwował ją przez cały ten czas.
„Dobra, spokojnie. Na razie nie dzieje się nic poważnego. Trzeba będzie zareagować, ale jeszcze nie teraz”- myślała.
- To co robisz Michael, jest niedorzeczne. Z tego co wiem, mieliście wyciągać z ludzi przydatne informację, rozmawiać, dawać szansę na układ, a nie zabijać i torturować zanim zdążą cokolwiek powiedzieć.- powiedziała z pełną powagą.
- Czas na drugie szanse się skończył. Jeśli nie zacznie mówić, to już stąd nie wyjdzie i powinien mieć tego świadomość.- odpowiedział stanowczo, patrząc z satysfakcją na coraz bardziej zakrwawionego więźnia. Jego krzyki nieco osłabły i ledwo był w stanie oddychać.
- Myślę, że już zrozumiał. To dziecinne, odpuść.- przekonywała go z pozoru spokojnie.
- Nie zamierzam.- odpowiedział.
Nikt nawet nie próbował postawić się Göringowi. Z każdą minutą było coraz gorzej, a Susanne desperacko szukała argumentów, które pomogłyby więźniowi. Bytnar wyglądał naprawdę fatalnie, a stojący nad nim mężczyzna sam poczuł zmęczenie od ciągłego bicia. Wszystko ustało. Janek podniósł wzrok na swojego oprawcę, a potem spojrzał błagalnym wzrokiem na Susanne, a jej serce zatrzymało się na chwilę. Czuła się winna, że tego nie powstrzymała, ale z drugiej strony była już kiedyś w takiej sytuacji. Kiedy wstawiła się za więźniem, Michael zaśmiał się jej w twarz i zwyczajnie zastrzelił go na jej oczach. Teraz nie mogło się to powtórzyć. Szczerze miała nadzieję, że to już koniec, ale niestety się myliła. Do gabinetu weszła jakaś urzędniczka i podała jednemu z gestapowców... czajnik. Gdy mężczyzna przechodził obok niej, odsunęła się od niego, stając bliżej Michaela. Był to błąd, ale wtedy nie było to jeszcze istotne.
- Trochę herbaty, panowie?- spytał rozbawiony Michael.
„Czy to jest...? Nie. Przecież nie posunąłby się do tego”- myślała Susanne.
- Moim zdaniem powinien się umyć zanim pojedzie na Pawiak, prawda?
Susanne popatrzyła na nich z niedowierzaniem i wpatrywała się w napięciu w gestapowca z czajnikiem stojącego nad Jankiem.
- Chyba tego nie zrobicie.- mówiła przejęta.
- Dlaczego nie?- spytał Michael.
Mężczyzna jak na komendę wylał trochę wrzątku na Janka, który zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu. Susanne zrobiła desperacki krok w jego stronę, ale przytrzymał ją silny chwyt Michaela.
- Nigdzie nie idziesz. Nie wypada.- stwierdził spokojnie, jakby to była oczywista zasada, a ona nie była w stanie jej zrozumieć.
- Chyba sobie żartujesz. To jest chore. Przekraczasz uprawnienia.- zarzuciła mu Susanne.
- Od kiedy tak bardzo trzymasz się zasad? Chociaż mimo wszystko nie widzę w tym nadużycia.
- Przerwij to albo ja to zrobię.- powiedziała cicho.
- Nie ośmielisz się.
Krzyki co chwilę ustawały, podobnie jak ból, który zadawano. Janek widział, że Susanne chciała mu pomóc, ale zdawał sobie sprawę, że nie może zrobić zbyt wiele. Po chwili przerwy znów polał się wrzątek. Susanne szarpnęła się, tym razem mocniej. Michael trzymał ją za ręce, które wykręcił jej do tyłu i unieruchomił. Była naprawdę silna, kiedy tego chciała i Göring musiał jej to przyznać. Coraz ciężej było mu ją powstrzymać.
- Nie rób scen.- powiedział trzymając ją blisko siebie.
- Wystarczy tego.- powiedziała zimnym tonem na tyle głośno, aby wszyscy ją usłyszeli.
Przestała się szarpać z Michaelem, bo właśnie obrała inną taktykę. Wszyscy zamilkli, nawet blondyn przestał rzucać złośliwe uwagi.
- Odłóż to.- zwróciła się do gestapowca stojącego nad Jankiem. Spojrzał niepewnie na nią a potem na swojego przełożonego, nie wiedząc kogo ma słuchać.- Już.- dodała zniecierpliwiona.
Mężczyzna nie zamierzał dyskutować, więc odstawił czajnik na komodę i zrobił krok w tył. Korzystając z nieuwagi Göringa, wyrwała mu się i mówiła dalej.
- Wystarczy na dzisiaj. Odeślijcie go na Pawiak. Po tym co tu widziałam nie dziwię się, że tak marnie idzie wam pozyskiwanie informacji.- mówiła niewzruszona, zupełnie inna, władcza Susanne.
Kiedy była w Wehrmachcie, nigdy nie traktowała tak swoich żołnierzy. Zawsze starała się podchodzić do nich indywidualnie i być dla nich dobra. Nie oznaczało to jednak, że była słaba. Führer zadbał o to, aby potrafiła być stanowczym, budzącym szacunek i strach dowódcą. Rzadko korzystała z tych umiejętności, jednak czasami bywało to naprawdę przydatne.
Odwróciła się i widząc miny gestapowców i Michaela, spytała:
- Jakieś wątpliwości?
- Nie.- odpowiedzieli mężczyźni, robiąc wrażenie całkowicie jej podporządkowanych.
Michael już miał coś powiedzieć i wyciągnął w jej stronę rękę, ale Susanne ją odtrąciła.
- Nie dotykaj mnie i zapamiętaj sobie, że nie jestem twoim popychadłem.
Popatrzył na nią, a jego złość przynajmniej częściowo zniknęła.
- Schowasz się za swoim wujkiem, żeby cię bronił?
- Nie muszę się za nikim chować i powinieneś to wiedzieć. Z tego co rozumiem to ta dwójka- wskazała lekkim ruchem głowy na gestapowców- jest odpowiedzialna za przesłuchania więźniów, więc nie mieszaj do tego swoich chorych fantazji.- po tych słowach zrobił agresywny ruch w jej stronę, a ona jedynie wystawiła dłoń, dotykając go jedynie palcami i trzymając go w ten sposób w bezpiecznej odległości. Był to delikatny gest, któremu łatwo było się postawić, jednak nie zrobił tego.- Koniec przedstawienia na dziś.- stwierdziła patrząc mu przez chwilę w oczy.
Bytnara wyniesiono z gabinetu i wsadzono do więźniarki, którą pojechał na Pawiak. Susanne rozejrzała się i wyszła, pozostawiając po sobie ciszę. Gestapowcy wymienili zdziwione i niezbyt przychylne dla Michaela spojrzenia. Widząc to, poczuł jak cały gniew powraca.
- Nie ma się z czego cieszyć. Do roboty, idioci. Nie za to wam płacą.- powiedział Göring, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
Susanne miała mieszane uczucia. Nie była do końca z siebie zadowolona, ale przynajmniej odwlekła w czasie jego egzekucję. Obiecała Jankowi, że powie wszystko jego przyjaciołom i musi to zrobić. Tylko jak się z nimi skontaktować? Myślała nad tym przez chwilę, aż w końcu przypomniała sobie, że przecież w archiwum są ich adresy. Nadszedł czas złożyć wizytę dawnym znajomym...

This is warWhere stories live. Discover now