Rozdział 16

307 15 0
                                    

Susanne była w drodze. Już wczoraj przygotowała sobie wszystko, co mogło okazać się jej potrzebne. Sama do końca nie wiedziała, jak powinna się do tego zabrać. Skoro innym nie udało się nic osiągnąć, to czemu jej miałoby pójść lepiej? Budynek, w którym miała się stawić był wielki i obskurny. Znajdował się na obrzeżach Warszawy i opuszczono go prawdopodobnie po pierwszej wojnie światowej. Nie było w nim okien, a po pustych pomieszczeniach unosił się tylko kurz. Panowała tam nienaturalna cisza, a w pobliżu nie było zbyt wielu zabudowań. Wszystko to, w pewien sposób dodawało charakteru temu miejscu. Przed budynkiem stał już zaparkowany samochód-więźniarka, jakie już nie raz jeździły po ulicach Warszawy, przeworząc więźniów z siedziby Gestapo na Pawiak. Podeszła tam, jednak w środku nikogo nie było. Rozejrzała się i weszła do budynku. Szła bardzo powoli, a echo jej kroków rozchodziło się po wszystkich piętrach. Czuła niepokój i co chwilę zaciskała rękę na karabinkach i nożach, jakie dodatkowo wzięła ze sobą. Zawsze starała się być gotowa na wszystko. Obeszła parter, jednak nie było śladu po kimkolwiek. Weszła na klatkę schodową i ruszyła na górę. Usłyszała jakiś szmer z trzeciego piętra, więc od razu się tam skierowała. Mimo wszystko szła powoli i rozglądała się, starając się nie narobić hałasu. Zobaczyła trzy postacie, a gdy znalazła się parę metrów, dotarło do niej, że coś jest nie tak. Było o jedną osobę więcej, niż wymieniono w liście, ponieważ podszedł do nich jeszcze jeden mężczyzna, stojący wcześniej pod ścianą. Susanne zmarszczyła lekko brwi. Inny mężczyzna podszedł do niej, oddalając się od pozostałych.
- Pani kapitan.- zasalutował jej, używając jej starego tytułu, który niedawno straciła.- Agent Hesser.- przedstawił się.- Jestem tu z polecenia pani rodziców.
- Miło mi.- odpowiedziała podając mu rękę.- Chciałabym jednak zapytać, czy nie powinno być was troje.
- A tak. W ostatniej chwili przydzielono nam dodatkowego ochroniarza. Podobno dostał odpowiednie papiery, więc nie mogłem go zatrzymać.- wyjaśnił.
- Rozumiem. W takim razie bądźmy uważni.- poleciła.
Susanne wcale nie uwarzała tego za dobre wytłumaczenie, ale wierzyła Hesserowi. Miała poprostu swoje podejrzenia odnośnie pozostałych i poczuła ulgę, że wzięła ze sobą broń, której nie widać na pierwszy rzut oka.
- Zanim zacznę... czy powinnam coś wiedzieć o naszym szpiegu?- spytała przyciszonym głosem.
Mężczyzna podał jej teczkę.
- Joseph Künler, służył w SS. Odkryto jego zdradę po kilku raportach. Donosił o naszych działaniach ludziom Stalina.- wyjaśnił.
Susanne wolno pokiwała głową i przeczytała informacje z pierwszej strony.
- Do tej pory nie powiedział za wiele, ale dowiedzieliśmy się, że nie działał sam. Pracowaliśmy nad nim przez ostatnie miesiące i jest nie do złamania. Jeśli ci się nie uda, to nie ma się czym przejmować.- zasugerował.
- Dobra, spróbujmy.
Podeszli do reszty. Dwóch mężczyzn, ochroniarzy spoglądało na nią podejrzliwie, a dziewczyna nie była im dłużna. Zeszli jej z drogi i stanęli po obu stronach związanego więźnia. Siedział na jakimś starym krześle, a na jego twarzy i rękach było mnóstwo blizn i niezagojonych jeszcze ran. Spojrzał na nią z szaleństwem w oczach i domyślała się, że gdyby mógł, rzuciłby się na nią bez zbędnych pytań.
- Susanne Hitler... tak właśnie myślałem, że prędzej czy później natknę się na ciebie.- powiedział patrząc na nią z szorstkim uśmiechem.
- Nie mam w zwyczaju zadawać się ze zdrajcami.- odpowiedziała chłodno.- Słuchaj, nie mam ochoty tutaj siedzieć i się z tobą męczyć, więc proponuję układ. Dasz mi informacje, których potrzebuję, a ja złamię nieco zasady i po prostu cię stąd wypuszczę.
Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, a potem roześmiał się.
- Nie masz pojęcia przez co już przeszedłem. Próbowali dużo lepsi od ciebie i jeszcze nie wyciągnęli ze mnie konkretnych informacji. Nie boję się takiego dzieciaka z wybujałą ambicją jak ty.- stwierdził z pogardą.
Susanne miała już tego dosyć. Pomijając fakt, że miała bardzo złe przeczucia odnośnie całej tej akcji, to jeszcze więzień okazał się być niesamowicie irytujący. Westchnęła i wyjęła nóż.
- Szczerze? Spodziewałam się, że nie podejmiesz zbyt mądrej decyzji... chociaż z drugiej strony nie możnaby się było spodziewać wielkiej inteligencji po kimś, kto próbuje zdradzić Führera.
- To całe wasze imperium upadnie. Führer pójdzie na dno, a ty razem z nim...
Nie dokończył, ponieważ dziewczyna zamachnęła się i z całej siły uderzyła go w twarz. Mężczyzna niemal się przewrócił, razem z krzesłem do którego był przywiązany. Gdy spojrzał na nią nieco zdumiony, zauważyła, że musiało go zaboleć, a połowę twarzy miał w krwi.
- Moja cierpliwość naprawdę się kończy.- stwierdziła ponuro, obracając w rękach nóż.- Z kim współpracowałeś?
On tylko uśmiechnął się złośliwie i odwrócił wzrok. Dziewczyna kucnęła naprzeciwko niego i przejechała nożem wzdłuż jego nogi. Usłyszała cichy jęk bólu, jednak nadal panowała cisza. Spojrzała na agenta Hessera, a on zrobił bezradną minę.
- Nie robi to na mnie wrażenia, dziecko. Myślisz, że nie wiem po co tu jesteś? Masz mnie zabić... więc tym bardziej nie mam żadnego powodu, by ci cokolwiek zdradzać.
- To może zdradzisz chociaż czemu to zrobiłeś? To chyba nie jest zbyt wielka tajemnica. Pytam z ciekawości.
- Jesteś jeszcze taka naiwna.- stwierdził.- Wierzysz w Rzeszę i Führera, walczysz za nich i poświęcasz im wszystko, co masz. Nie rozumiesz jak działa ten świat. Trzymają cię tam, dopóki będziesz im potrzebna, a kiedy się tobą znudzą albo popełnisz jakiś błąd... po prostu się ciebie pozbędą. Ale tobie pewnie to nie przeszkadza. Uważasz się za gwiazdę, a twój braciszek siedzi w twoim cieniu.
Susanne obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.
- Dosyć tego.- stwierdziła i przystawiła mu nóż do gardła.- Zapytam ostatni raz. Kto ci pomagał?
- Żeby się tego dowiedzieć, będziesz musiała mi coś udowodnić.- powiedział spokojnie.
- Och, zamknij się.
Hesser zrobił krok w ich stronę, a dziewczyna machnęła nożem jeszcze raz, tym razem w okolicę ramion i szyi.
- Kein.- wysapał mężczyna próbując dojść do siebie.
- Co?- spytała zaskoczona, po czym poczuła szarpnięcie. Po chwili jeden z ochroniarzy trzymał ją za szyję, a jej stopy ledwo dotykały betonowej podłogi. Hesser ruszył w jej stronę z przerażeniem na twarzy, jednak nie dobiegł za daleko, bo drugi ochroniarz zastąpił mu drogę i wyjął broń. Susanne zaczynało brakować powietrza.
- Skoro i tak mam umrzeć to czemu nie pociągnąć cię ze sobą, Hitler? To będzie wielka przysługa dla świata, wierz mi.- przekonywał.
Spojrzała z nadzieją na swojego jedynego sojusznika, ale leżał on rozbrojony. Nóż wysunął się z jej dłoni i upadł z brzękiem na ziemię, a ona zacisnęła swoje dłonie na ręku Keina, zaciśniętej na jej szyi. Facet, który załatwił Hessera podszedł do niej i już się bała, że ją zaatakuje, ale on tylko się schylił i podniósł nóż, który dopiero co upuściła.
- Dzięki, przyda się.- powiedział ironicznie.
Podszedł do Josepha Künlera i rozciął jej nożem wszystkie krępujące szpiega więzy. Hesser zaczął się podnosić, jednak zaraz wymierzono w niego broń.
- Puść ją.- rozkazał z nienawistnym spojrzeniem.- To jeszcze dziecko.
- Naprawdę? Jest wystarczająco dorosła, aby niszczyć życie milionów ludzi. Bardzo rozczarowująca postawa, agencie.
Susanne zaczęła powoli tracić przytomność. Szarpała się resztkami sił, a Kein chyba się zmęczył, więc postawił ją na ziemii, przyciągnął do siebie i przystawił jej lufę do skroni.
- Nawet nie próbuj niczego kombinować.- ostrzegł ją, będąc kilka centymetrów od jej ucha.
Susanne próbowała złapać kontakt wzrokowy ze swoim agentem. Co prawda, zajęło to chwilę, ale jednak się udało. Pokazała na siebie i Keina, potem na niego i faceta obok. Hesser nie był przekonany co do tego pomysłu i pokręcił lekko głową. Susanne spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. Po chwili namysłu, dał jej znak, że jednak się zgadza. Widząc to, poczuła ulgę. Joseph był już wolny i podszedł do nich z triumfalną miną.
- I co teraz? Mała zamiana ról nigdy nie zaszkodzi. Oprawca staje się ofiarą... ciekawe.- mówił również obracając nożem.
“On chyba nie jest do końca normalny.”-pomyślała.
Wiedziała jednak, że ich czas jest bardzo ograniczony, a ich sytuacja co najmniej zła. Zanim zdrajca zbliżył się do nich z nożem, wysłali sobie porozumiewawcze spojrzenie i rzucili się na najbliżej stojących mężczyzn. Susanne najpierw złapała za broń trzymaną centymetry od jej twarzy, a dopiero potem powaliła Keina jednym szybkim ruchem. Udało się to tylko dzięki zaskoczeniu. Hesser też całkiem nieźle dawał radę. Nie mieli jednak żadnego konkretnego planu co dalej. Przecież nie mogli uciekać, bo zdajcy wydostaliby się na wolność. Musieli tu zostać i ich zlikwidować. Nie mogła się jednak skupić, ponieważ Künler o mało co, nie trafił jej ostrzem. Kein leżący u jej stóp, bardzo szybko się podniósł i wrócił do gry. Jedynym plusem tej całej sytuacji było to, że pistolet zniknął z ich pola widzenia. Nie tracili czasu i oboje rzucili się na dziewczynę. Jednego z nich przyciągnęła do siebie, kopnęła i wyjęła nóż z kieszeni munduru, aby chwilę później wbić go w nogę mężczyzny. Nie zdążyła się jednak uchronić przed atakiem drugiego z nich. Poczuła szarpnięcie, a chwilę później leżała na zimnym betonie, poplamionym dookoła krwią. Nad nią klęczał Kein wymachujący nożem, który wcześniej jej zabrano. Sama już nie wiedziała ile właściwie było tam noży, ani tym bardziej które należały do kogo. Panował tam zwyczajny chaos i nie sposób było spamiętać, co tam właściwie się działo. Susanne złapała ostrze kilka milimetrów od twarzy i podjęła desperacką próbę siłowania się z większym od siebie przeciwnikiem. Był naprawdę silny i zdeterminowany, to musiała mu przyznać. Na szczęście Hesser był blisko i zrzucił z niej mężczyznę. Złapał ją za rękę i podciągnął do góry, pomagając jej wstać.
- Musimy się zbierać. Już.- powiedział stanowczo.
- Nie możemy dać im uciec!- stwierdziła, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Hesser ciągnął ją w kierunku schodów, ale zaczęła się z nim szarpać.
- Przestań.- rozkazał szarpiąc ją mocniej.- Najważniejsze jest to, abyś wyszła z tego cała. Jeśli coś ci się stanie albo co gorsza zginiesz, to jak myślisz, kto za to odpowie? Oczywiście, że ja.
Już miała się z nim kłócić, jednak padł strzał... i to parę centymetrów od nich. Susanne spojrzała zdezorientowana i zobaczyła w rękach tego szaleńca pistolet, który najwidoczniej znaleźli. Hesser zareagował szybciej niż ona. Złapał ją boleśnie za przedramię i z całej siły przyciągnął do siebie, chowając ich oboje za ścianą.
- Niedobrze. Masz jeszcze jakąś broń?- spytał cicho, nachylając się do jej ucha.
- Tak.- odpowiedziała równie cicho.- A ty?
W odpowiedzi wyjął mały karabinek, schowany wcześniej pod mundurem. Susanne nie czekała i zrobiła to samo. Słyszała jedynie ich niespokojne oddechy. Przez chwilę pojawiła się w jej głowie przerażająca myśl- co gdyby agent wysłany przez jej rodziców również okazałby się szpiegiem i zdrajcą. Przecież nigdy nie wiadomo, komu można ufać. Odpowiedź na to pytanie była bardzo prosta. Zabiłby ją, zanim zorientowałaby się, co się właściwie dzieje. W jednej chwili odpędziła jednak te straszne wizje i skupiła się na tym, co aktualnie działo się w opuszczonym magazynie. Usłyszała kroki.
- Błagam, tylko nie daj się zabić.- powiedział przejęty Hesser i wyskoczył z ich ukrycia, zanim zdążyła cokolwiek zrobić.
Znowu padły strzały i po chwili jej towarzysz znalazł się po drugiej stronie przejścia, w którym kiedyś zapewne były drzwi. Spojrzał na nią i pokazał, aby nadal była cicho, a ona tylko kiwnęła mu głową i zrobiła krok w stronę przejścia. Chwilowo zapadła cisza... została jednak przerwana przez kolejny strzał, tym razem z drugiej strony. Susanne odwróciła się w ułamku sekundy i wypaliła. Z zaskoczeniem stwierdziła, że nikogo tam nie było. Schyliła się nieco i na chwilę wyjrzała poza bezpieczny obszar. Zobaczyła Keina mierzącego do nich z ukosa. Szybko zeszła z linii ognia i oparła się o ścianę. Trwało to kilka minut. Biegali po całym piętrze oddając strzały. Do tej pory nikt nie został jeszcze ranny. Susanne była jednak zmartwiona, a gdy tylko znalazła się obok Hessera, nie zwlekając, spytała:
- Widziałeś gdzieś tego trzeciego?
- Nie... ale na pewno nie uciekł. Uważaj na siebie, pewnie coś kombinuje.- stwierdził.
- Uh to bez sensu.- powiedziała zirytowana.- Mam niezbyt optymistyczne wrażenie, że oni tylko odwracają naszą uwagę.
Mężczyzna spojrzał na nią ze zmartwioną miną i opuścił karabinek.
- Czujesz?- spytał.
- Tak... czy to...?
- Benzyna.- powiedzieli w tym samym czasie.
Załapał ją za rękę i pociągnął do wyjścia.
- Teraz to już naprawdę koniec. Muszę cię stąd zabrać.
- Nie tak szybko, agencie Hesser. Ona nigdzie nie idzie.- powiedział Joseph Künler, który piętnaście minut temu siedział związany, a teraz trzymał w ręku kanister z resztką benzyny. To był uśmiech szaleńca.- Chyba już wiecie co was czeka.- powiedział, po czym wylał ciecz pod ich nogi.
Hesser szarpnął Susanne do tyłu, zasłaniając ją własnym ciałem.
- Jakie to bohaterskie... szkoda, że to nie ma już znaczenia.
Ostatnie co zapamiętała to błysk cienkiej zapałki. Potem wszystko stanęło w ogniu, nastąpił jakiś wybuch, a ona leżała na betonowej podłodze osłaniana przez agenta, który przygniótł ją do ziemii i uratował przed wybuchem. W głowie słyszała tylko echo potwornego śmiechu Künlera...

This is warWhere stories live. Discover now