Rozdział 15

313 16 0
                                    

Minęło już kilka dni od czasu, gdy Alek poznał prawdę. Wszyscy już ją znali. Zośka czuł na sobie odpowiedzialność za to, co się stało. Z jednej strony podejrzewał, że ta znajomość może skończyć się w ten sposób, ale z drugiej nie miał pojęcia, że będzie aż tak źle. Ona wiedziała trochę za dużo o tym kim są i czym się zajmują. Stanowiła dla nich ogromne zagrożenie. „Dzisiaj kończy się ta ich delegacja, jutro powinni być już w Warszawie. Wtedy staną się naszym celem”- te myśli męczyły Zośkę przez ostatni tydzień. Każdego dnia zastanawiał się, jak powinien to naprawić. Zaczął opracowywać plan. Miał ukryty w mieszkaniu pistolet, który miał okazać się jego kluczowym elementem. Susanne należała teraz do Gestapo, co trochę ułatwiało sprawę. Podczas, gdy oni siedzieli w Berlinie, Zośka zbierał informacje. Często chodził po mieście obserwując gestapowców i starając się określić w miarę uniwersalne godziny ich służby, przyzwyczajenia, harmonogram. Okazało się to trudniejsze niż mu się na początku wydawało. Był jednak gotowy czekać na odpowiedni moment, chociażby całą noc. Chciał spotkać Susanne późnym wieczorem, kiedy wracałaby sama po służbie. Planował zaciągnąć ją do ciemnej uliczki i skończyć z nią. Wiedział, że to co chce zrobić jest okrutne, ale nie miał innego wyjścia. Dla Zośki, życie i bezpieczeństwo jego przyjaciół było nadrzędną wartością. „Ona chce nas zniszczyć i zrobi to... chyba, że będziesz szybszy i wykończysz ją, zanim zdąży cokolwiek powiedzieć”- wmawiał to sobie kilkanaście razy dziennie. Ostatnio nie sypiał zbyt dobrze, był przemęczony, zdenerwowany i cały czas męczyły go koszmary. Czasami odchodził od zmysłów i tracił kontakt z rzeczywistością. Rudy coraz bardziej zaczynał się o niego martwić. Nie był już sobą, tak samo jak Alek. Nie pokazywał się w Szarych Szeregach od tygodnia. Podobno nawet nie wychodził z domu. Rudy był u niego w domu, ale podobno ojciec Dawidowskiego wyjaśnił mu, że nie jest to najlepszy czas na odwiedziny. Poza tym, Alek nie odzywał się do Zośki po ich ostatniej kłótni. Zawadzki sam nie wiedział, jaki stosunek ma teraz Alek do Susanne, albo jej nienawidził albo nadal ją kochał i próbował teraz poradzić sobie z własnymi uczuciami. Niezależnie od tego, Zośka wiedział co musi zrobić i nie zamierzał odpuścić.
 
Susanne wyszła z samolotu i niemal od razu zauważyła na płycie lotniska swojego kuzyna, opartego o maskę samochodu. Bardzo się za nim stęskniła. Gdy tylko ją zobaczył, na jego twarzy pojawił się uśmiech i od razu ruszył w jej stronę. Wpadła w jego ramiona, a on pocałował ją w czoło.
- Richard, ty tutaj?- spytała zdziwiona.
- Chciałem odebrać moją małą siostrzyczkę. Naprawdę myślałaś, że nie znajdę dla ciebie czasu? Jak było? Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z wyjazdu.- zarzucał ją pytaniami, nadal przytulając ją do siebie.
Richard traktował ją jak małą siostrzyczkę, którą zawsze chciałby mieć przy sobie. Kochał ją i chciał jej szczęścia, mimo że jego zawsze spychano na boczny tor. Pogodził się z tym, chociaż początkowo czuł się pokrzywdzony i niedoceniany, jednak z biegiem czasu stwierdził, że tak naprawdę wcale nie chce być jak jego ojciec, czy nawet wujek. Jego zdaniem, Susanne byłaby świetnym Führerem, a on chciał jedynie spokojnego życia i szczęścia kuzynki.
- Nie było tak źle, jak można by się spodziewać.- odpowiedziała z uśmiechem.
Richard skinął Thomasowi, który odpowiedział mu tym samym gestem. Następnie popatrzył chwilę na Michaela i spojrzał znowu w szczęśliwe oczy kuzynki. Do niego również powrócił dobry humor.
- Mój ojciec oczekuje od was raportu... poza tym, chyba ma coś dla ciebie.- powiedział jej do ucha.
- Niespodzianki w jego wykonaniu to rzadkość.- stwierdziła.- Miejmy to za sobą.- dodała, po czym wsiedli do samochodu Richarda.
Było to naprawdę dziwne uczucie... czy naprawdę tak bardzo tęskniła za tym miastem? Czy traktowała Warszawę jak coś w rodzaju domu? Przecież Berlin był jej prawdziwym domem, więc to na pewno nie tak. W pewien sposób cieszyła się, że znowu tu jest. Wielki, ozdobny budynek przywołał znajome myśli. Thomas nieco spoważniał i starał się wyglądać jak na kogoś jego pokroju, Michael był zestresowany, choć robił dosłownie wszystko, aby nikt tego nie zauważył, po szczęściu Richarda nie było śladu, a Susanne wzięła głęboki oddech. Już sama architektura wymuszała na nich respekt, zanim jeszcze weszli do gabinetu diabła. W pobliżu biura jej wujka panowała niemal grobowa atmosfera. Richard zapukał w masywne, dębowe drzwi, a ze środka usłyszeli szorstki i zimny głos mówiący „wejść”.
- Chciałeś się z nami widzieć, Führerze.- powiedziała Susanne patrząc na niego wyczekującym wzrokiem, lecz zachowując powagę.
- Czy waszym zdaniem wykonaliście wszystkie powierzone wam zadania?- spytał Adolf odrywając się na chwilę od dokumentów i przeszył ich swoim zimnym spojrzeniem.
Zdezorientowani spojrzeli po sobie.
- Nie pojechaliście tam przecież na wakacje. Oczekuję raportu.- warknął przekładając dokumenty.
Richard widząc zmieszaną minę Susanne, już chciał coś powiedzieć i stanąć w jej obronie. Ona nie chciała jednak, aby rozwścieczył tym swojego ojca. Postanowiła go uprzedzić.
- Wszystko poszło zgodnie z planem, Führerze.- powiedziała szybko, robiąc krok do przodu i stając na baczność.- Każdy z nas wykonywał powierzone nam zadania najlepiej jak potrafił. Poza tym, uważam że nasze działania przyniosły zamierzony skutek. Odwróciliśmy uwagę wroga od działań na froncie. Skupiliśmy całą uwagę na Berlinie, tworząc złudną nadzieję dla nieprzyjaciół, nawet dla tych z Warszawy. Dlatego uważam tę akcję za pełen sukces.- zakończyła.
Adolf lekko pochylił głowę na bok. Przez cały ten czas zerkał tylko na czwórkę skrępowanych jego obecnością dzieciaków. Zdawać by się mogło, że wcale nie zawracał sobie głowy ich obecnością i nawet ich nie słuchał, jednak Susanne i Richard znali go na tyle, by wiedzieć, że tak naprawdę dokładnie wsłuchuje się w każde ich słowo, a jego postawa ma zdenerwować rozmówcę, przez co czułby się znieważany i szybciej popełniłby błąd. Thomas i Michael nie mieli o tym pojęcia, jednak brunet spodziewał się takiej reakcji i zachował powagę. Również zrobił krok w przód, równając się z Susanne i powiedział:
- Jeśli można Führerze... chciałbym dodać, że był to wielki zaszczyt, aby podczas delegacji móc reprezentować władze naszego państwa.
Po słowach Thomasa, wzrok Hitlera wrócił do teczek i map leżących na jego biurku. Nie odpowiedział ani słowem. Michael poczuł jak podnosi mu się ciśnienie. Dlaczego miałby się godzić, aby go tak traktowano? Dziwił się, że wszyscy dookoła zachowują się, jakby to było coś normalnego. Skrzywił się, co nie umknęło uwadze Führera.
- Ty też chciałbyś coś dodać, Göring?- spytał znudzonym głosem, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Chłopak już nie wytrzymał.
- Właściwie to uważam tego typu wyjazdy za stratę czasu. Jest jeszcze jedna rzecz, która szczególnie mi nie odpowiada, ale zapewne na to też nie ma czasu.- odpowiedział zbulwersowany.
- Wręcz przeciwnie.- odpowiedział lekko rozbawiony mężczyzna.- Wyrzuć to z siebie.
Pozostała trójka wyczuła pułapkę, w jaką powoli wpadał blondyn, ale żadne z nich nie zamierzało reagować.
- Jak to jest, że za choćby najmniejszy akt zdrady jest kara śmierci, a ta dwójka- mówił wskazując ruchem głowy na Susanne i Thomasa- została ukarana przydziałem do Gestapo, którym zarządza mój ojciec. Przecież to niedorzeczne! Normalnie, żeby dostać taki przydział, trzeba mieć niesamowite kwalifikacje, a oni trafili tam zamiast na szubienicę albo przynajmniej przed sąd wojenny!
Cała trójka odwróciła się do niego zszokowana tymi słowami, natomiast Adolf nawet się nie poruszył ani nie zmienił wyrazu twarzy. Dopiero, gdy Michael wyrzucił to z siebie, zrozumiał co zrobił. Nie powinien tego mówić, mimo że tak bardzo chciał. Teraz było już za późno, żeby to cofnąć... musiał przestać, chociażby dla życia jego rodziny.
- Ciekawe...- zaczął mężczyzna.- Chciałbym cię jednak poinformować, że dopóki ja tutaj rządzę, to właśnie ja będę decydować o wszystkim. Jesteś jeszcze niedoświadczony, łatwo tobą manipulować. Szczerze mówiąc, raczej nie będzie z ciebie wielkiego pożytku, jednak ze względu na moją przyjaźń z twoim ojcem, daruję ci ten przejaw niesubordynacji. Natomiast jeśli chodzi o twojego ojca to uzyskał swoje stanowisko dzięki naszej dobrej relacji. Nie był zbyt błyskotliwym ani utalentowanym żołnierzem... swoją drogą bez wątpienia wdałeś się w ojca.- Susanne pozwoliła sobie na lekki uśmiech, który zniknął w chwili, gdy mordercze, zimne spojrzenie jej wujka przekierowało się na nią.- Oprócz tego chętnie porozmawiam z Hermanem, czy ma takie same odczucia jak ty.
Michael nie był w stanie wydusić ani słowa. Dotarło do niego, jakie konsekwencje spotkają go po tej minucie rozmowy. Bał się reakcji ojca, gdy odbierze telefon od Führera i wszystkiego się dowie. Uświadomił sobie, że tak naprawdę nie był aż tak przebiegły, jak mu się wydawało. Panowała nieznośna cisza, którą przerwało pytanie rzucone w kierunku blondyna:
- Czy chciałbyś coś jeszcze dodać, Göring?
Michael miał już dość. Wpakował się w kłopoty, ośmieszono go i zlekceważono chyba już trzy razy, podobnie jak jego ojca. Jedyne o czym myślał to zemsta... najlepiej na całej tej rodzinie.
- Nie, Führerze. Nie mam nic do dodania.- odpowiedział spuszczając lekko głowę, aby zachować pozory.
- W takim razie możecie wyjść.- powiedział oschle Adolf i wrócił do dokumentów.
Cała czwórka pokierowała się do wyjścia, jednak w progu usłyszeli jeszcze:
- Susanne, ty zostań. Musimy poważnie porozmawiać.
Dziewczyna zatrzymała się, odpowiedziała krótkim uśmiechem na zatroskane spojrzenie Richarda i cofnęła się do wnętrza. Dopiero, gdy zamknięto drzwi, poświęcił jej całą swoją uwagę. Jego spojrzenie nie było już tak zimne, był w nim cień satysfakcji.
- Zakładam, że nie potrzebujesz naszych raportów. Pewnie wiesz już wszystko, Führerze.- powiedziała patrząc na niego spokojnym wzrokiem.
- Jesteśmy sami, Susanne. Nie musisz udawać. W końcu jestem twoim ojcem, co prawda chrzestnym, ale nadal ojcem.- dziewczyna uśmiechnęła się i zajęła miejsce naprzeciw niego.- Ale to prawda, o wszystkim wiem.
Co ciekawe Adolf zawsze kazał Susanne nazywać siebie ojcem, jednak Richard, który był jego rodzonym synem nigdy nie zwracał się do niego w taki sposób. Zawsze było to bardziej oficjalne. Czasami Führer zapominał, że ma syna. Cały czas myślał o Susanne i o tym jak najlepiej przygotować ją do roli, którą kiedyś obejmie.
- Co o tym sądzisz ojcze?- spytała.
- Jestem usatysfakcjonowany. Przyznaję, że odnieśliśmy sukces na wielu frontach, a nic nie napędza propagandy lepiej niż zwycięstwa. Poza tym mam coś dla ciebie.- powiedział, po czym wyjął kopertę i położył ją na stół. Susanne spojrzała na niego i sięgnęła po nią.- To list od twoich rodziców. Twoja druga misja, która ma naprawić twoją reputację. Wszystko masz tam rozpisane, dlatego liczę, że nie zawiedziesz.
- Postaram się, jednak czy delegacja była tym pierwszym zadaniem?- spytała.
- Zgadza się. Mam nadzieję, że to doceniasz. Darzę cię naprawdę wielkim zaufaniem i w tobie pokładam przyszłość naszej ojczyzny... mimo że ostatnio bardzo zawiodłaś mnie swoim niedorzecznym zachowaniem.
- Przepraszam... to już się więcej nie powtórzy, naprawdę.- obiecała.- Czy byłaby jakakolwiek możliwość, aby przywrócić nas na dawne stanowiska?
- Rozważałem już taki scenariusz i być może tak się stanie, jednak jeszcze nie teraz. Powiedzmy, że jeśli wykażecie się podczas misji, jakie wam zlecę to ponownie rozpatrzę taką możliwość.
To wystarczyło jej w zupełności. Na jej twarzy pojawiła się ulga i wdzięczność.
- Dziękuję, nie wiem jak długo jeszcze tam wytrzymamy. Göring jest nie do zniesienia.- odpowiedziała.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Tak, to prawda, jednak jego ojciec jest bardzo użyteczny i dlatego nie mogę na razie się pozbyć żadnego z nich... ale na wszystko przyjdzie czas.- stwierdził spokojnie.
Wymienili ze sobą spojrzenia, których nie musieli tłumaczyć. Rozumieli się aż za dobrze.
- To może nie będę przeszkadzać i zapoznam się z tym.- zaproponowała wskazując na kopertę.
- W porządku. Chyba nie muszę dodawać, że będę oczekiwał raportu.
- Nie ma sprawy.- odpowiedziała dziewczyna i wyszła z gabinetu.
A więc to list od jej rodziców? Z instrukcją do misji, która miała jej pomóc? Ciekawe.
Przeszła do części mieszkalnej, a gdy była już w swoim pokoju, otworzyła kopertę.
„Droga Susanne,
Zgodnie z obietnicą, wysyłamy ci pierwszy list. Otrzymasz go w dzień powrotu z Berlina, a twoje zadanie odbędzie się następnego dnia. Jest to twoja szansa na odbudowę pozycji w naszych szeregach. Złapano podwójnego agenta działającego na szkodę Rzeszy. Jutro zostanie przewieziony do Warszawy. Początkowo miał zostać przekazany Gestapo, jednak wierzymy, że ty również dasz radę. Oprócz więźnia, będzie tam jeden strażnik i jeden zaufany agent. Spotkasz się z nim w opuszczonym magazynie na obrzeżach miasta. Twoim zadaniem będzie zdobycie jak największej ilości informacji, takich jak nazwiska czy adresy. Na poprzednich przesłuchaniach nie powiedział zbyt wiele, dlatego jeśli naprawdę niczego się nie dowiesz, po prostu z nim skończ i zatuszuj sprawę. Jeśli ci się uda, będzie to bardzo dobry argument przemawiający za twoim powrotem na dawne stanowisko. Trzymamy za ciebie kciuki i życzymy sukcesu. Niedługo możesz spodziewać się następnego listu,
Twoi Rodzice.”
Susanne zaintrygowana spojrzała na wiadomość. „Jutro będzie ciężki dzień”- pomyślała, nie wiedząc jeszcze jak bardzo miała rację.

This is warWhere stories live. Discover now