Rozdział 3

1K 59 0
                                    

Thomas szedł ulicą, po czym skręcił do bardzo dobrze znanego mu budynku. Zatrzymało go dziesięciu żołnierzy. Po kilku minutach przeszedł przez kontrolę. W środku także został sprawdzony. Wreszcie dostał się do pokoju dziewczyny. Bardzo się zdziwił, gdy o 5 rano nie zastał Susanne w jej pokoju. Ona nie spała już od ponad godziny. Wczoraj zdecydowała, że pójdzie na spotkanie z Alkiem. Jedynym problemem było załatwienie dnia wolnego od służby. Już od 25 minut próbowała przekonać wujka, aby się zgodził. Ostatecznie przyszedł jej ojciec. On zgodził się od razu. Porozmawiali chwilę, po czym William poszedł, załatwiać dalsze sprawy.
- Nie myśl sobie, że ominie cię kara.- powiedział wujek dziewczyny.
- Nawet mi to przez myśl nie przeszło.- odpowiedziała.
- Czemu chcesz dzisiaj wolne?
- To moje prywatne sprawy.
- Nie wydaje mi się. Służba nie jest prywatną sprawą, tak samo jak jej przerwanie.
- Uważam, że nie masz racji.- powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
Wpadła na Thomasa. Oboje byli bardzo zdziwieni swoim widokiem.
- Szukałem cię. Za chwilę musimy iść.- powiedział.
- Ja nie idę. Mam dzisiaj wolne.
- Że co? Czemu?- spytał, chociaż znał odpowiedź.
- Mam ważną sprawę do załatwienia. Muszę już iść.- powiedziała mijając go.
Czas mijał nieubłaganie. Wreszcie była 11:15. Susanne zamiast munduru założyła zwykłe ubrania. Nie chciała za bardzo rzucać się w oczy. Włosy jak zawsze zostawiła rozpuszczone. Po chwili szła wolno ulicami Warszawy. Tak bardzo kochała to miasto. Widziała delikatny zarys Arsenału. Spojrzała na zegar, który wskazywał 11:50. Była już w umówionym miejscu.
- A jednak przyszłaś.- powiedział głos za jej plecami.
Susanne odwróciła się. Zobaczyła przed sobą Alka z wielkim bukietem czerwonych róż. Nie spodziewała się tego.
- Susanne, to dla ciebie. Za wszystko co dla mnie zrobiłaś.- powiedział podając jej bukiet.
- Alek, nie wiem jak mam ci dziękować. Nie trzeba było.
- Nawet tak nie mów.- powiedział zbliżając się do niej.
- To gdzie idziemy?- spytała z uśmiechem.
- Zobaczysz.- powiedział łapiąc ją za rękę i prowadząc w nowym dla niej kierunku.
Wspólna droga była bardzo przyjemna. Susanne i Alek rozmawiali na początku trochę nieufnie i niepewnie, lecz potem zrozumieli, jak bardzo są do siebie podobni. Powoli zaczęła budować się między nimi bardzo cienka i delikatna więź przyjaźni.
- Wydaje mi się, że coś cię trapi.- powiedział zatrzymując się.
- Nie, nic mi nie jest.- powiedziała uśmiechając się sztucznie.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak.- powiedział kładąc jej ręce na ramionach.- Nie pójdziemy dalej, dopóki mi nie powiesz. Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, aż w końcu odpuściła.
- No dobra, wygrałeś. To nie jest żadna tajemnica, bo mówi o tym już cały Wehrmacht, więc chyba mogę ci to powiedzieć.- zaczęła Susanne.- Mnie i Thomasa zawieszono w działaniach wojskowych i stopniu oficerskim.
- Co?! Jak to się stało?- spytał.
- No wiesz, po tej akcji u Bytnarów tak wyszło.- powiedziała zmieszana.
- Nie przejmuj się.- powiedział przytulając ją delikatnie.- Przy mnie zapomnisz o tym wszystkim. Obiecuję.- powiedział cały czas się uśmiechając.
Wreszcie doszli do pięknego parku, który tętnił życiem. Alek ruszył przodem i zaprowadził ją na piękną łąkę, gdzie nie było nikogo oprócz nich. Było tam także małe jeziorko. Alek usiadł na trawie i spojrzał na zachwyconą dziewczynę.
- Alek, tu jest pięknie.- powiedziała zachwycona.- Skąd znasz to miejsce?
- Kiedyś często chodziłem do tego parku i przez przypadek trafiłem tutaj. Obiecałem sobie, że kiedyś przyjdę tu z ważną dla siebie osobą.- powiedział spoglądając na nią.
- Cały czas zastanawiam się, czemu mnie zaprosiłeś. Jestem przecież pół Polką i pół Niemką. Służę w Wehrmachcie, a teraz też w Gestapo. Nie zasługuję na to, żeby tu być teraz, z tobą.
- To kim jesteś nie jest dla mnie problemem. Uznałem, że można ci zaufać, skoro zrobił to mój ojciec. Poza tym uratowałaś Rudego. I zaprosiłem Cię tutaj, żeby ci podziękować i pokazać ci, że możesz mi zaufać.
Susanne obdarzyła go szczerym uśmiechem, do którego tak dawno nie miała okazji. Alek objął ją i położył się. Patrzyli na piękne, pogodne niebo. Szukali różnych kształtów w chmurach. Cały czas się śmiali i w ten sposób spędzili razem całe dwie godziny. Po chwili podnieśli się i podeszli do jeziora. Dziewczyna zamyśliła się, lecz zostało jej to przerwane, ponieważ Alek nabrał wody, która znalazła się potem na dziewczynie.
- Alek! Pożałujesz tego!- krzyknęła przez śmiech.
Nabrała wody i chlusnęła nią w chłopaka. Ten zaczął się śmiać. W ten sposób zaczęła się bitwa wodna. Po dwudziestu minutach dali sobie spokój, ponieważ byli już cali mokrzy. Wrócili na trawę. Było bardzo ciepło, więc mokre ubrania nie były problemem, poza tym Alek już wcześniej to przewidział, podając dziewczynie swoją bluzę. Susanne wzięła bukiet i razem przeszli się po parku.
- To jeszcze nie koniec miejsc, gdzie zaplanowałem z tobą iść.- powiedział.
- W takim razie prowadź.- powiedziała śmiejąc się.
Szli w kierunku dzielnicy najlepszych sklepów i kawiarni. Zawsze tam chodziła, gdy chciała odpocząć. Była zdziwiona, że Alek idzie tam tak pewnie. Polacy nie byli tam zbyt mile widziani, nawet z Niemcami. Aby dostać się do najlepszych sklepów nawet ona musiała okazać dokumenty. W końcu zatrzymali się pod jej ulubioną i najlepszą kawiarnią w Warszawie. Zatrzymała ich tam para Niemców. Widać było, że Alek nie był na to gotowy. Widocznie dawno tam nie był. Susanne postanowiła uratować sytuację.
- Panowie, on jest ze mną.- powiedziała po niemiecku wyjmując dokumenty. Miny im zdbledły. Odsunęli się mówiąc:
- Oczywiście, proszę wybaczyć.
Alek był jeszcze bardziej zdziwiony.
- Jak ty to zrobiłaś? Jesteś niesamowita.
- Siadaj, zamówię kawę.- mówiła uśmiechając się.
Susanne złożyła zamówienie i zajęła miejsce naprzeciwko Alka. Po dwóch minutach kelner podał im kawę i ciastko. Ich rozmowom nie było końca. Rozmawiali o wszystkim, co tylko przyszło im do głowy.
- A jak Rudy? Wszystko w porządku?- spytała zaczynając kolejny temat.
- A wszystko z nim w porządku. Jest ci bardzo wdzięczny, za to co zrobiłaś. Cały czas mówi, że nie spodziewał się tego po tobie. Wspominał też, że wydawałaś mu się jakaś znajoma.
- Naprawdę?- spytała.
- Tak, ale mówił, że nie ma pojęcia skąd. Prawdopodobnie poprostu gdzieś się już spotkaliście albo rozmawialiście jakiś czas temu.
- Tak, pewnie masz rację.- odpowiedziała.
I tak minęła kolejna godzina. Susanne i Alek wyszli z kawiarni i zaczęli wracać pod Arsenał, lecz jak najdłuższą drogą, ponieważ bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
-Chyba powinienem cię odprowadzić.- powiedział Alek.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.- wyznała zmartwiona Susanne.- Wiesz, jak teraz jest.
- Jasne, rozumiem. Odprowadzę cię chociaż pod Arsenał. Ale mam nadzieję, że wpadniesz do mnie niedługo.
- Wiesz, jutro albo pojutrze przyjdą te dokumenty, więc prawdopodobnie wtedy się spotkamy.
Alek uśmiechnął się szerzej. Choć znali się tak krótko, to chcieli wykorzystać każdą wspólną minutę. Byli już pod Arsenałem.
- Nie przejmuj się, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Zobaczymy się niedługo. Poza tym pamiętaj, że zawsze możesz do mnie wpaść.- powiedział puszczając jej oczko.
- Na pewno skorzystam.- powiedziała śmiejąc się.
Alek zbliżył się do niej i powiedział cicho:
- Do zobaczenia, Susanne. Będę czekać na następne spotkanie.
Scena ta skończyła się szczerym przytulasem. Trwało ono dość długo. Wreszcie oderwali się od siebie i poszli w dwie różne strony, odwracając się co chwilę. Oboje byli bardzo szczęśliwi. Susanne wróciła do domu. Weszła do salonu, gdzie przygotowała wazon i włożyła do niego ogromny bukiet od Alka. Wzięła książkę z biblioteczki koło gabinetów. Położyła się na łóżku i wreszcie poczuła się naprawdę szczęśliwa. Zaczęła czytać. Straciła poczucie czasu. Ściemniło się. Wyszła na balkon i patrzyła w gwiazdy. Zastanawiała się, co przyniesie następny dzień. Od jutra bowiem rozpoczynała się jej służba w Gestapo. Wiedziała, że lekko nie będzie, ale była na to gotowa. Jedynym pocieszeniem było to, że Thomas był w tej samej sytuacji i będzie męczyć się razem z nią. To bardzo motywowało.
Weszła do domu i zamknęła balkon. Uznała, że trzeba odpocząć przed jutrzejszym dniem, bo od teraz pobudki o 5 rano będą jej codziennością. Zasnęła myśląc o Alku.

Następny dzień był dość burzliwy. Susanne biegła ulicami Warszawy, szukając odpowiedniego adresu. Tak się spieszyła, że nie zauważyła osoby, na którą wpadła. Kto mógłby stać na środku chodnika o 5 rano? No tak. Thomas. Nie podał jej ręki, aby pomóc jej wstać, lecz powiedział:
- Jak tam randka? Widziałem, że trochę się wykosztował na te kwiaty.
- Co? O czym ty mówisz?- spytała oszołomiona.
- O twoim wczorajszym spotkaniu z tym chłopakiem.- mówił niewzruszony.
- Zaraz, czy ty mnie śledziłeś?!
- Można tak powiedzieć. Dowiedziałem się, że masz wolne “z powodów osobistych”, więc pomyślałem, że powinienem dowiedzieć się, co było aż tak ważne. Twój wujek zdgodził się na to.
- Świetnie, ale wiesz co mam do ciebie małą prośbę. Nie wtrącaj się więcej w moje życie!
Poszła w dalszą drogę, mijając chłopaka. Ten dogonił ją i pytał dalej.
- Nie chcesz mi opowiedzieć czegoś więcej o twoim nowym chłopaku?- spytał z szyderczym uśmiechem.
- Poprostu się zamknij.- warknęła Susanne.
Wreszcie znaleźli się przed ogromnym budynkiem. Weszli przechodząc przez setki kontroli. Gestapowcy krzywo na nich patrzyli, aż w końcu któryś z nich zapytał:
- Czego chce tutaj Wehrmacht? Co takiego ważnego się stało, że przychodzą tu oficerowie?
- To dość skomplikowane. I tak nie zrozumiesz.- powiedział Thomas.
Weszli do środka. Jeden z nich wskazał im drogę do biura. Zapukali i weszli. Byli tam dwaj oficerowie Gestapo. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych.
- Więc to wy jesteście ci nowi? Muszę przyznać Susanne, że kiedy usłyszałem twoje nazwisko, bardzo zacząłem się zastanawiać co takiego musiałaś zrobić, żeby tu trafić.
- Sama się zastanawiam, czemu tu jestem. To jakaś wielka pomyłka.- powiedziała olewająco.
Nie spodobało się to oficerom.
- Chyba pora nauczyć was odpowiedniego zachowania.- powiedział oficer.
- Powinniście się raczej spodziewać po mnie takiego zachowania. Proponuję nie tracić więcej mojego cennego czasu.
- W takim razie zaczynajmy. Poza tym spodziewaliśmy się, że będziesz stawiała opór. Zaprowadź ich na plac.- powiedział do swojego towarzysza.
- Idziemy.- powiedział popychając ich w nieznanym kierunku.
Dotarli na ogromny plac, podobny do tego w Akademii, tyle że bardziej rozbudowany. Stało tam ośmiu gestapowców starszych o około 2/3 lata. Susanne kątem oka, zobaczyła, że doszedł tam także oficer, którym rozmawiała w biurze. Miał w ręku jakieś papiery. “Normalnie jak na rekrutacji do Wehrmachtu” pomyślała dziewczyna.
- Przebiegacie przez tor, przejmujecie broń, oddajecie 5 strzałów, z czego conajmniej 4 muszą być udane i na koniec musicie pokonać 4 agentów.- powiedział oficer, wskazując im miejsca.
- Ale przynajmniej mogą spróbować z nami wygrać.- podśmiewywali się.
- Kto pierwszy?- spytała zdenerwowana.
- Oboje.- odpowiedział oficer.- Robicie to na czas. Uwaga! Start!
Susanne rzuciła się do biegu. Przechodziła już coś podobnego rok temu. Skakała, czołgała się (na szczęście nie założyła munduru). Szło jej lepiej, ponieważ wiele ćwiczyła przez ten czas. Przeszła już do zdobywania i składania broni. Thomas widząc, że przegrywa, zdenerwował się i przyspieszył. Składanie broni było proste, jeśli można było się choć trochę skupić. Tu niestety nie było takiej możliwości. Magazynek nie chciał wejść. Gdzieś musiała popełnić błąd. Zdenerwowana zaczęła od początku. Udało się! Wzięła broń i zaczęła biec w kierunku tarczy. Stanęła w wyznaczonym miejscu i spoglądając na Thomasa, który był w połowie składania broni, zaczęła oddawać strzały. Przy trzecim strzale dołączył do niej Thomas. Skończyli strzelać w tym samym momencie. Podbiegli do grupy agentów, z którymi zaczęli walkę wręcz. Susanne rzuciła się z pięściami na jednego z nich. Trzech pozostałych, próbowało ją odsunąć od ich kolegi. Próbowała ich kopnąć, lecz nie wychodziło jej to. Jeden z nich oberwał dość mocno i upadł na ziemię z zakrwawionym nosem. Z resztą nie było tak łatwo. Byli od niej starsi i silniejsi. Nie zamierzała się jednak poddać. Jednego z nich udało się kopnąć, a drugiego przewrócić. Chwilowo został jeden, a gdy chciała go uderzyć, złapał ją i obezwładnił. Reszta zdążyła się podnieść i dołączyć do swojego towarzysza. Susanne spojrzała na Thomasa kątem oka. Też nie radził sobie za dobrze. Wpadła na pewien pomysł i choć był ryzykowny, zamierzała go wykonać.
- Dobra, już poddaję się. Wygraliście.- powiedziała przestając się szarpać. Oni patrzyli po sobie zdziwieni.- Nie, no żartowałam.- Susanne wykorzystując chwilę ich nieuwagi, powaliła ich wszystkich na twardą posadzkę. Żaden z nich już się nie podniósł.
- No Susanne, myślałem, że polegniesz już w pierwszej minucie, ale jak widać nie jesteś tak słaba, jak mi się na początku wydawało. Gratulację żołnierzu. Witamy w Gestapo.- powiedział podając jej rękę.- Za to pan- zwrócił się do Thomasa- powinien jeszcze trochę popracować na techniką i taktyką. To bardzo ważne. Przypominam, że nie tolerujemy tutaj niekompetencji czy niepowodzeń.- powiedział, po czym odszedł w swoją stronę. Żadne z nich nie wiedziało, co ich czeka.

This is warOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz