Rozdział 4

878 57 2
                                    

W akcjach Małego Sabotażu nie było miejsca na pomyłki. Każda akcja musiała zostać bardzo dokładnie zaplanowana. W mieszkaniu Rudego skończono już plan nowej akcji. Polegała ona na wybijaniu szyb salonów fotograficznych, gdzie na wystawach widniały portrety niemieckich oficerów. Mieli oni mapę miasta z pozaznaczanymi na czerwono celami.
- Dobra chłopaki każdy z nas powinien pójść osobno, żeby nie rzucać się w oczy. Poza tym będzie nam łatwiej uciec.- powiedział Zośka.- Każdy z nas ma zaznaczoną ulicę, na której musi wykonać zadanie. Wszystko jasne?- spytał.
- Na to wygląda.- powiedział Alek.- Wyjście za pół godziny, więc przygotujcie się.- wstał z uśmiechem na ustach.
- Alek, a co ty taki szczęśliwy? Widziałem, że wczoraj wychodziłeś gdzieś z ogromnym bukietem. Od tej pory jesteś jeszcze szczęśliwszy niż zwykle.- zauważył Rudy.
- Czyżbyś umówił się wreszcie z Basią?- spytał Zośka.
Basia to dziewczyna, która zakochała się w Alku parę lat temu. Od tego czasu robi wszystko, żeby tylko chłopak zwrócił na nią uwagę. On jednak nigdy nie był nią zainteresowany. Jak twierdził, nie spotkał jeszcze dziewczyny, którą mógłby szczerze pokochać.
- Co? Z Baśką? Nie. Jest fajną dziewczyną, ale nie dla mnie.- odpowiedział Alek.
- To kim jest twoja nowa miłość?- zażartował Rudy.
- Po pierwsze to nie jest moja nowa miłość, a po drugie i tak wam nie powiem.- wciąż uśmiechając się skończył pakować plecak i wyszedł. Przyjaciele spojrzeli na siebie porozumiewawczo i poszli za nim.

Susanne i Thomas nie mieli chwili wytchnienia. Niemal od razu po teście sprawności, nadeszła pierwsza misja. W ciągu minuty wszyscy ustawili się i czekali na rozkazy.
- Jak pewnie wiecie Wehrmacht podjął działania wojenne, dlatego nie jest w stanie wykonywać chwilowo swoich obowiązków. Zaczęto pewną akcję, a naszym zadaniem jest ją dokończyć. Wy- wskazał na parę- idziecie z jednym z oficerów. Mają za zadanie was pilnować, a nie pomagać. Liczcie tylko na siebie. Wracając do tematu, nazwiska na listach, które otrzymacie to osoby, które odmówiły współpracy z nami. A naszym zadaniem jest wymierzyć sprawiedliwość. Wiecie co robić.- powiedział po czym każdy otrzymał listę i poszedł w swoją stronę. Do Susanne podszedł jakiś 21-latek. Przedstawił się i powiedział jej, że będzie jej towarzyszył. Razem ruszyli w stronę miasta. Po drodze nie odzywali się do siebie. Po znalezieniu odpowiedniego adresu, zapukała i czekała. Zbierała się w sobie, żeby to zrobić. Wreszcie usłyszała i kroki, a drzwi stanęły otworem...

Alek widział już swój cel. Szedł spokojnie, aby nie rzucać się w oczy. Rozejrzał się. Ulica wydawała się spokojna. Zauważył ogromny kamień koło swojej nogi. Szybko go podniósł i jak najszybciej rzucił w wystawę. Usłyszał ogromny trzask i krzyk. W mgnieniu oka zaczął biec w stronę najbliższej ulicy. Miał nadzieję, że mu się uda. Zobaczył patrol niemiecki po drugiej stronie ulicy. Gwałtownie zwolnił. Przeszedł obok nich. Była to dwójka mężczyzn. Jeden z nich miał około 23 lata, a drugi 19. Zatrzymał na nim wzrok. Poznał go. To był ten chłopak, który był z Susanne u Rudego. Widział, że on także go poznał. Patrzyli się sobie w oczy i choć trwało to parę sekund, zdążyli wypowiedzieć sobie wojnę. Żaden z nich nie odezwał się. Przeszli obojętnie. Alek skręcił w inną ulicę i znacznie przyspieszył. Znalazł się przy drugiej wystawie i choć nie miał w planach jej niszczyć, zrobił to. I tak właśnie obiegł połowę miasta i tym samym wykonał swoje zadanie ponad miarę.

...Drzwi stanęły otworem. Wydawało się dość spokojnie, co od razu zwróciło uwagę dziewczyny. Przecież muszą wiedzieć. Susanne przekroczyła próg domu i o mało co nie straciła życia. Zza drzwi wyszedł mężczyzna z nożem w ręku. Zamachnął się, lecz nie trafił. Oficer, który był z Susanne popchnął ją na podłogę. Sam zaś zaczął się z nim siłować. Dziewczyna wstała widząc, że nadchodzi drugi z nich. W ostatniej chwili złapała jego rękę, ratując tym samym swojego towarzysza. Gdy zaczęli przegrywać jeden z nich, ten który walczył z Susanne, złapał ją i wyciągnął pistolet. Trzymał go przy jej głowie.
- Jeśli tylko się ruszysz, to ona zginie.- powiedział stanowczo po polsku. Jak się okazało towarzysz dziewczyny także znał ten język.- Myślisz, że nie wiemy po co tu jesteście? Odmówiliśmy wam współpracy i od tego czasu czekaliśmy na was.
- Puść ją albo to ty zginiesz.- powiedział równie stanowczo oficer.
- Żadna mi różnica. Tysiące ludzi umierają przez was, codziennie. Naprawdę jesteście aż tak zdesperowani, że wcielacie jakieś dzieci do armii? Żałosne.
Susanne przez ten czas powoli przesuwała rękę w kierunku swojego pistoletu, który ukryty był pod płachtą munduru, na takie właśnie okazje. Oficer patrzył na nią, wyczekując jej kroku. Drugą ręką szybkim ruchem wyrwała mężczyźnie nóż i pociąga za spust. Rozległ się huk, a po nim za raz następny. Dwa ciała osunęły się bezwładnie na ziemię. Dziewczyna poprawiła swój mundur i schowała broń. Rozejrzała się niepewnie, lecz nikogo więcej tam nie było.
- Całkiem nieźle jak na początek.- powiedział oficer notując coś.
- Nie musisz mi dziękować, że uratowałam ci życie.- powiedziała przechodząc obok niego.
Chłopak stał nieruchomo jeszcze przez chwilę, a potem poszedł za nią.
Dalsza droga okazała się przyjemniejsza. Zaczęli normalnie rozmawiać. Ojciec zawsze powtarzał jej, że ma zdolności taktyczne i dyplomatyczne. Jak się okazało, było to bardzo przydatne. Jak się dowiedzieli to było jedno z dwóch zadań, ponieważ przyszły już dokumenty, które trzeba było dostarczyć. Susanne bardzo się ucieszyła, mimo swojego zmęczenia, ponieważ była to idealna okazja, aby zobaczyć się z Alkiem. Wrócili na Szucha, do głównej siedziby Gestapo.
- Poczekaj tu na mnie, złożę raport i przyniosę ci te dokumenty.-Oficer wszedł do budynku zostawiając ją samą.
Minęło wiele minut, więc postanowiła, że zajmie się czymś. Usiadła na dziedzińcu i zaczęła rozmyślać. Nawet nie zauważyła, kiedy podeszła do niej dwójka żołnierzy. Mieli około 21 lat.
- Zastanawiam się jak bardzo musiałaś być beznadziejna, skoro wyrzucili cię z Wehrmachtu.- zadrwił jeden z nich.
- Nie powinno cię to obchodzić. Poza tym nie wyrzucili mnie, tylko zawiesili.- powiedziała z irytacją gwałtownie wstając.
- Naprawdę? Myślisz, że tam wrócisz? Rozczaruję cię.- powiedział zbliżając się do niej.
Susanne nie ruszyła się. Chłopak popchnął ją, a ona nie wytrzymując wyciągnęła swój pistolet. On zaśmiał się.
- I co? Zabijesz mnie teraz?- spytał lekceważąco.
Dziewczyna przyłożyła mu go do skroni. Nagle poczuła mocne szarpnięcie. Sekundę później chłopak był parę metrów od niej. Ona oszołomiona rozejrzała się. Zobaczyła Thomasa, który wyrwał jej z ręki broń. Ciągle trzymał jej ramię w żelaznym uścisku, patrząc na nią groźnie.
- A to kto? Twój chłoptaś?- spytał drwiąco chłopak.
- Zamknij się, poza tym to nie twoja sprawa.- powiedział szarpiąc dziewczynę jak najdalej.- Mówiłem ci tyle razy, że mamy nie stwarzać więcej problemów. A to- wskazał na jej pistolet- na razie zostaje u mnie.- był bardzo stanowczy.
- Nie możesz! Oddawaj to!- krzyknęła oburzona.
- Oddam ci go jak zaczniesz się odpowiednio zachowywać.
W tym czasie oficer wrócił i dał im po stercie papierów.
- Wypełnijcie to. Macie czas do końca dnia.- powiedział i odszedł.
- Przecież jest popołudnie.- powiedziała cicho Susanne, lecz nikt jej nie odpowiedział.
Spojrzała na stertę i wszystkie oprócz dwóch oddała chłopakowi. Zanim się zorientował, jej już nie było.

This is warWhere stories live. Discover now