Rozdział 1

1.3K 78 1
                                    

Był wczesny ranek. Powietrze przeszył dźwięk budzika. Była 6:00, czyli pora o której żołnierze o niższej randze niż ona byli już na służbie. Susanne nie narzekała. Zaczęła swoją służbę wcześniej niż reszta, bo w wieku 16 a nie 20 lat, a w dodatku zaczynała od stopni oficerskich. Jedynym powodem takiego traktowania było jej nazwisko. Zirytowana wyłączyła budzik i poszła przebrać się w mundur. Swoje długie brązowe kręcone włosy zostawiła rozpuszczone. Wzięła broń i zapasowy magazynek, który zawsze nosiła na wszelki wypadek. Spojrzała ostatni raz w lustro poprawiając mundur i wyszła. Ten budynek to istna plątanina korytarzy. Wyszła z części mieszkalnej (przeznaczonej tylko dla jej rodziny) i udała się do jadalni. Po śniadaniu poszła do gabinetu, do którego żaden inny człowiek nie chciałby trafić- do biura jej ojca chrzestnego. Zapukała i weszła. Adolf przeglądał jakieś dokumenty.
- Susanne, siadaj. Dobrze, że jesteś.- powiedział nie podnosząc wzroku znad papierów. Dziewczyna podeszła bliżej i zajęła miejsce naprzeciwko swojego wujka.- Dostałem właśnie listy nazwisk wszystkich osób, które trzeba odwiedzić i „zaproponować” współpracę. Mogą nam się przydać. Tu masz kilka plików, każdy z nich wypełniasz innego dnia. Zacznij od tego.- powiedział bez emocji podając bratanicy pliki kartek.
- Jasne, nie ma problemu. Jakieś dokładne instrukcje lub uwagi?- spytała przeglądając listę.
- Nie, zostawiam to tobie. A jest jeszcze jedna sprawa. Pójdziesz z Thomasem.- powiedział spokojnie.
- Co?! Tylko nie z nim! Przecież my pozabijamy się nawzajem, zanim zdążymy dojść do któregokolwiek z tych ludzi!- krzyknęła sfrustrowana Susanne.
Thomas był jej odwiecznym wrogiem. Był on synem jednego z niemieckich generałów. Wiele razy próbowano ich pogodzić. Bezskutecznie. On za każdym razem tłumaczył, że to nic takiego i proponował pójście z nią na następną misję. Uważano, że Susanne przesadza, dlatego praktycznie na każdą misję wysyłano ich razem, aby wreszcie mieli okazję się pogodzić.
- Susanne, tyle razy ci powtarzałem, że dama nie powinna krzyczeć. Poza tym nic to nie zmieni. Ta decyzja jest ostateczna. Twój ojciec wyraził zgodę na tę misję, pod warunkiem, że nie pójdziesz tam sama. Thomas w przeciwieństwie do ciebie był zachwycony tą informacją. Tobie przypadł ten zaszczyt, że dowiedziałaś się tego ode mnie, a nie od jakiegoś żołnierza, tak jak twój towarzysz.- powiedział Hitler.- Możesz już iść.
Zdenerwowana dziewczyna wstała, spojrzała gniewnie na swojego wujka i wyszła trzaskając drzwiami. Gdy wyszła, chciała odwiedzić Richarda i zapytać czy też bierze udział w akcji. Przeszła parę kroków i poczuła mocne szarpnięcie. Po chwili znalazła się w rzadko używanym korytarzu.
- Na twoim miejscu zamiast plotkować, poszedłbym przygotować się do wyjścia.- powiedział tak bardzo znienawidzony przez nią głos Thomasa.
- W takim razie po co za mną chodzisz?- spytała zirytowana.
- Byłem tylko ciekaw twojej reakcji. Poza tym chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś się pospieszyła, bo za 20 minut chcę cię widzieć na dole.- mówiąc to znacznie się do niej przysunął.- Więc radzę ci się nie spóźnić.- powiedział, a następnie gwałtownie się od niej odsunął i zniknął w korytarzu, zostawiając Susanne samą.
Dziewczyna poszła do swojego pokoju. Uporządkowała papiery na jej biurku. Zostawiła tam wszystkie listy, jakie przed chwilą dostała, biorąc ze sobą tylko tę listę, wyznaczoną przez wujka. Spojrzała na zegar stojący w rogu pokoju. Zostało jej pięć minut! Szybko pobiegła w kierunku wyjścia, po drodze mijając salutujących jej żołnierzy. Wreszcie zobaczyła ogrodzenie, o które opierał się rozbawiony tym widokiem Thomas.
- Aż tak cię to śmieszy?- spytała.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale muszę przyznać, że przyszłaś dokładnie minutę przed czasem. Brawo.- ostatnie słowo powiedział z ironią.
- Świetnie, możemy już iść?- spytała z niecierpliwością.
- Oczywiście. Jaki jest pierwszy adres?
- Wiesz Thomas, myślę, że powinniśmy się rozdzielić.
- Czemu? Nie dasz spędzić ze sobą nawet chwili?- spytał złośliwie.
- O co ci właściwie chodzi? Zawsze kiedy jesteś albo próbujesz być dla mnie miły, to znaczy, że coś kombinujesz albo znowu będziesz próbować mnie w coś wrobić.- powiedziała, przyglądając mu się kątem oka.
- Spostrzegawcza jesteś.- powiedział puszczając oczko.- Dobra to skoro już musimy się rozdzielić, to ty bierz pierwszą połowę, a ja drugą. Kiedy któreś z nas skończy swoje zadanie, to udaje się pod Arsenał. Tam się spotkamy i razem wrócimy do Akademii.
- Czemu mamy wracać do Akademii?
- Takie są rozkazy, Susanne.
- Dobra to powodzenia.- powiedziała dziewczyna podając mu połowę listy.
- Do zobaczenia.- powiedział idąc w drugą stronę.
Susanne szła ulicami Warszawy. Rozglądała się uważnie, szukając podanych adresów. Widziała nieufne spojrzenia rzucane w jej stronę przez przechodniów. To wszystko przez ten mundur. Gdy spoglądała w stronę ludzi, oni przyspieszali i odwracali od niej wzrok. Była pewna, że Thomas się tym nie przejmuje, a nawet sprawia mu to przyjemność. Pogrążona w myślach dziewczyna dotarła pod pierwszy adres. Był to dom niejakich Dawidowskich. Była to ładna kamienica. Stała wreszcie pod drzwiami ich mieszkania. Zapukała energicznie. Usłyszała jakiś huk i parę sekund później, drzwi powoli się otworzyły. Weszła do środka, a mężczyzna zamknął za nią drzwi.
- Czym zasłużyłem się na tą wizytę?- spytał.
- Pan Aleksy Dawidowski?- Susanne chciała już mieć to za sobą i jak najszybciej iść pod Arsenał.
- Tak.- nie zdążył powiedzieć więcej, ponieważ z jednego z pokoi wyszła jego żona i syn.
- Co się stało, tato?- spytał wysoki chłopak o przejętych i zatroskanych teraz oczach.
- Proszę się nie martwić, to rutynowa wizyta.- mówiła dalej po niemiecku.- Proponuję usiąść i na spokojnie porozmawiać.- wskazała na pokój, który okazał się salonem.
Matka poszła tam jako pierwsza, za nią jej mąż. Dziewczyna weszła za nimi i w połowie drogi zatrzymał ją głos chłopaka.
- Nie będę wam przeszkadzać. W razie czego będę w pokoju obok.- powiedział wpatrzony w rodziców, lecz wyraźnie zerkający na dziewczynę.
- Nie ma takiej potrzeby. To dotyczy też ciebie, więc możesz dołączyć.- powiedziała nie patrząc na niego.
Chłopak wyraźnie poczuł się zakłopotany. Widocznie coś ukrywał. Nie zamierzała jednak tego sprawdzać. Niepewnie przeszedł obok niej i usiadł koło rodziców. Ona wybrała fotel naprzeciwko kanapy, na której siedziała ta trójka.
- Powiem to wprost.- położyła teczkę na stoliku.- Sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Jestem tutaj, aby przekonać pana do współpracy.- w tym momencie widać było ogromne oburzenie. Pan Dawidowski już miał coś powiedzieć, jednak Susanne była szybsza.- Wiem, że może się to wydawać niedorzeczne, ale chcę państwa ostrzec. Już niedługo zacznie się piekło i jedynym sposobem na ratunek dla waszej rodziny to podpisanie tych papierów. Wielu zapewne odmówi, ale przyjdzie im zapłacić za to najwyższą cenę.- mówiła patrząc im w oczy.
Zapadła cisza. Patrzyli po sobie, jakby szukali odpowiedzi. W końcu dziewczyna zdecydowała się na bardzo ryzykowny, ale warty tego krok.
- Moja matka chciałaby, aby pan przeżył.- powiedziała cicho po polsku.
Wszyscy byli oszołomieni. Patrzyli po sobie ze zdziwieniem.
- Pan wie kim jestem i dlaczego jestem tu akurat ja. Pracował pan kiedyś z moją matką- Moniką.
- Tak znam twoją matkę, Susanne. Była wspaniałą przyjaciółką. Mówię ci to z wielką przykrością, ale nie mogę się na to zgodzić.- Alek nie mówił nic. Wpatrywał się to w ojca to w dziewczynę.
- Naprawdę pan myśli, że stawianie oporu to dobry pomysł? Martwy nie pomoże pan swoim rodakom. Poza tym nie chce pan chyba skazać całej swojej rodziny i przyjaciół na śmierć?- mówiła stanowczo. Chciała, aby się zgodził.- Proszę mi zaufać. Mogę załatwić odpowiednie dokumenty. Zapadła długa cisza.
- Gdzie mam podpisać?- zapytał po dłuższej chwili.
Susanne uśmiechnęła się. Wyciągnęła odpowiednie papiery, a pan Dawidowski podpisał je. Potem podał je żonie, która zrobiła to samo. Alek wahał się. Susanne widziała to, ale i tak zrobiła dużo dla tej rodziny.
- Alek, zrób to. Możesz mi wierzyć na słowo, że jeśli miałbym powierzyć komuś swoje życie, to byłaby to właśnie ona.
Alek spojrzał na dziewczynę. Spojrzał jej w oczy. Wtedy jego nastawienie do tego wszystkiego zmieniło się. Spodziewał się zobaczyć tam triumfującego i złośliwego wzroku, a zobaczył najszczersze przejęcie i nadzieję. To wystarczyło, aby go przekonać. Po chwili wszystko było gotowe, a Susanne spięła wszystko w jeden plik. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przyjdę tu pod koniec tygodnia, aby dostarczyć Państwu odpowiednie dokumenty.- wciąż mówiła po polsku.
Alek nie wiedział czemu, ale ta dziewczyna, mimo że była oficerem niemieckim to wzbudzała w nim zaufanie. Susanne wzięła wszystkie rzeczy i kierowała się ku drzwiom, kiedy usłyszała głos pana Dawidowskiego.
- Pozdrów Monikę ode mnie i powiedz, że spełniłem jej prośbę. Liczę, że wrócimy do naszej współpracy sprzed lat.
- Przekażę. Do widzenia.- powiedziała i wyszła.
Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, Alek podszedł do ojca i zaczął wypytywać o dziewczynę. Zainteresowała go w pewien sposób i miał nadzieję, że już niedługo znów się spotkają.

Tymczasem Susanne szła do następnych mieszkań. Po kilku godzinach wreszcie była już u wszystkich osób z dzisiejszej listy. Była trochę zmęczona powtarzaniem tego samego. Niestety nie wszędzie poszło tak dobrze. Wiele osób odmówiło. Było jej przykro, ale to oni sami zdecydowali o swoim losie. Była w drodze pod Arsenał. Z daleka już widziała jego mury. Nagle zobaczyła polskie chorągiewki poumieszczane na murach. Nie zamierzała ich zdejmować. Uśmiechnęła się tylko pod nosem i szła dalej. Zobaczyła Thomasa rozmawiającego z jakimiś innymi oficerami. Gdy podeszła bliżej, zasalutowali jej i po chwili rozmowy rozeszli się.
- I jak ci poszło?- spytał chłopak.
- 11 na 30. A tobie?
- 9 na 30.- powiedział udając nadąsanego.- Ale nie myśl sobie, że jesteś lepsza. Jutro kolejna tura!- powiedział, po czym oboje zaczęli się śmiać.
Różnie było z ich relacjami. Ogólnie pałali do siebie nienawiścią, ale były momenty, w których nie mogli bez siebie żyć. Przez wiele lat pomiędzy nimi była tylko wrogość, lecz po tak częstym spędzaniu razem czasu, zaczęli się do siebie przyzwyczajać. I choć żadne z nich nie zrobiłoby nic, aby ratować drugie, to zaczęli się tolerować.
Thomas miał brązowe włosy i oczy, około 1,80 wzrostu. Zawsze chodził w nieskazitelnie czystym i równym mundurze. Z charakteru był złośliwy i egoistyczny. Poza tym doskonale kłamał, co często wykorzystywał.
Dotarli do Akademii, gdzie mieli się stawić po wykonaniu zadania. Weszli do środka i złożyli raport. Oboje weszli do gabinetów, w których urzędowali ludzie odpowiedzialni za różnego rodzaju dokumenty. Zostawili tam część z nich. Susanne wyszła i pokierowała się do centrum, gdzie znajdował się najlepiej strzeżony budynek w całej Warszawie- jej dom. Weszła tam przechodząc przez setki kontroli. Po drodze do swojego pokoju zapukała do biura Richarda- jej starszego o 3 lata kuzyna, który traktował ją jak swoją młodszą siostrę. Usłyszała głośne: „Proszę” po czym weszła. Zobaczyła tam ogromne biurko zawalone jakimiś papierami.
- O Susanne, to ty. Przepraszam, że nie mam ostatnio dla Ciebie czasu, ale sama widzisz.
- Co to za dokumentacja?
- Muszę przesłać dane osób dołączających do Wehrmachtu.- odpowiedział.
- A nie powinien zająć się tym ktoś inny?
- Nie wiem. Ojciec kazał mi się tym zająć, więc to robię.
Nagle zadzwonił telefon. Richard spojrzał na nią przepraszająco i powiedział:
- Muszę odebrać, to pewnie coś ważnego, ale obiecuję ci, że jak tylko uporam się z tym wszystkim do ciebie przyjdę.
Zaczął rozmowę przez telefon, a dziewczyna wyszła z gabinetu. Teraz jedyne, czego tak bardzo chciała to znaleźć się w swoim pokoju. Szła pewnie przez korytarz wchodząc do skrzydła, do którego dostęp ma tylko jej rodzina. Weszła i zamknęła drzwi. Zdjęła mundur i powiesiła go koło drzwi. Poszła się przebrać. Została w czarnej bluzce i spodniach tego samego koloru. Podeszła do biurka i wyjęła drugą listę. Przejrzała ją i zatrzymała się na nazwisku, które wydawało jej się znajome. Bytnar. Była pewna, że gdzieś już je słyszała. Po chwili odłożyła listę i położyła się. Spojrzała przez okno i myślała nad tym, co przyniosą następne dni.

This is warWhere stories live. Discover now