Rozdział piąty

10.5K 357 38
                                    


Lizzie odetchnęła z ulgą wchodząc do chłodnego mieszkania. Był upalny dzień, a ona od rana miała wiele rzeczy do załatwianie. Najpierw poszła do pracy, gdzie przez prawie osiem godzin słuchała sześciolatki opowiadającej o różowych księżniczkach, ubranych w różowe sukienki, z różowymi różdżkami na różowym przyjęciu. Nawet cierpliwość Lizzie nie była w stanie dłużej tego znieść i liczyła, że dziewczynka wreszcie padnie ze zmęczenia. Niestety, Bella miała dzisiaj jeszcze więcej energii niż zwykle i nie było szans na to, że pójdzie na drzemkę. Lizzie nie mogła się dziwić, że mała jest tak podekscytowana urodzinami. Sama pewnie też opowiadałaby o tym w kółko, każdemu kto tylko zechciałby słuchać.

Po pracy Lizzie w pośpiechu udała się na spotkanie z prawnikiem. Upał był tak okropny, że gdy dotarła na miejsce, czuła że pot spływa jej po całym ciele, a z włosów zrobiło się wielkie, rude gniazdo. Wyglądała jak wrak człowieka, lecz adwokat nawet nie mrugnął widząc w jakim jest stanie. Spotkanie minęło o wiele szybciej i łatwiej niż się spodziewała, a otrzymane dokumenty ciążyły jej na ramieniu przez resztę dnia.

Jak tylko wyszła z kancelarii musiała biec, aby zdążyć na oglądanie pierwszego, umówionego mieszkania. Po trzech godzinach i czterech obejrzanych kawalerkach, Lizzie czuła, że nie ma już siły chodzić i do domu wróciła taksówką. Była padnięta, ale szczęśliwa, że tyle udało jej się załatwić. Jedno z mieszkań spodobało jej się na tyle, że była gotowa podpisać umowę, ale zdecydowała, że da sobie czas na podjęcie decyzji do jutra.

Po zimnym prysznicu i zjedzeniu czegoś na szybko, Lizzie usiadła na kanapie i zapatrzyła się na panoramę Nowego Jorku. Przez cały dzień była tak zajęta, że nie miała czasu nawet na chwilę poukładać sobie myśli.

Papiery rozwodowe leżały rozłożone na kuchennym stole i czekały aż je przeczyta i podpisze, lecz coś jeszcze ją powstrzymywało od tego. Nie miała odwagi zrobić tego od razu. Poza ulgą, że uwolni się z tego beznadziejnego małżeństwa, czuła także porażkę. Porażkę, że znów jej się coś nie udało i znów jej ojciec będzie miał kolejną rzecz, aby pokazać jej jakim jest nieudacznikiem. Nieudacznikiem, który nawet męża nie potrafi przy sobie zachować.

Prawda była taka, że bardziej niż reakcji Jamesa obawiała się tego, jak zachowa się jej ojciec. Od samego początku ich małżeństwa, John gdzie tylko mógł chwalił się swoim zięciem, którym jest nikt inny jak James Clark, słynny architekt. W dniu jej ślubu, ojciec po raz pierwszy powiedział Lizzie, że jest z niej dumny. Nigdy wcześniej nie słyszała z jego ust żadnego komplementu, pochwały, zawsze tylko krytykę. Nawet gdy wygrywała różne konkursy z angielskiego i historii, czy też kończyła szkołę z wysoką wyróżnieniem, jedyne na co mogła liczyć to pytanie ojca, czy nie mogła postarać się bardziej.

Stąd była pewna, że ojciec na wieść o jej rozwodzie wpadnie w taką wściekłość, że Lizzie z góry postanowiła zrobić wszystko, aby unikać ojca przez najbliższe miesiące. Na szczęście, nie była od niego zależna finansowo, a mieszkanie, które najprawdopodobniej wynajmie znajduje się w dzielnicy, w której noga Johna Gray'a nigdy świadomie by nie postała.

Lizzie zapatrzyła się na ciemniejące niebo za oknem. Dochodziła dziewiąta, a ona była zbyt zmęczona, aby zacząć pakowanie. Zdecydowała, że zajmie się tym jutro, gdy będzie mieć cały dzień, aby na spokojnie wszystko przejrzeć i zdecydować co ze sobą zabrać, a co zostawić.

Rano, przed wyjściem do pracy Lizzie chcąc dowiedzieć się ile ma jeszcze czasu na załatwienie wszystkiego przed powrotem Jamesa, zadzwoniła do jego biura, aby dopytać o szczegóły jego delegacji. Jeżeli sekretarka była zaskoczona jej pytaniem, nie dała tego po sobie poznać i profesjonalnym tonem wyjaśniła Lizzie, że James przez następne pięć dni będzie przebywać w San Francisco, a jego samolot wyląduje o godzinie osiemnastej w środę. Lizzie sama przed sobą przyznała, jak żałosne jest to, że musiała pytać obcą kobietę o informacje dotyczące jej męża.

Odrzucona (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now