Rozdział szósty

10.7K 331 64
                                    

Dochodziła osiemnasta, gdy Lizzie wreszcie dała za wygraną i usiadła na kanapie. Miała dzisiaj wolny dzień, i od rana starała się zająć czymś swoje myśli, lecz bezskutecznie. Nie potrafiła się na niczym skupić. Nawet sprzątanie, które zazwyczaj pomagało jej się zrelaksować, dzisiaj w żadnym stopniu nie ukoiło jej nerwów.

Zapatrzyła się na leżący na stoliku kawowym telefon i po raz setny tego dnia zawahała się, aby po niego sięgnąć. Cały dzień unikała kontaktu z Jamesem, lecz wiedziała że nie może dłużej z tym zwlekać. Sięgnęła po komórkę i aż jęknęła widząc ilość nieodebranych połączeń i wiadomości. Musiał być mocno wkurzony, aby aż tak się do niej dobijać. Z zaniepokojeniem zauważyła, że poza Jamesem, dostała też SMSa od ojca.

Masz skontaktować się ze swoim mężem!

Tylko tyle. Krótkie polecenie. Nie musiał nic więcej pisać, wiedział, że i tak go posłucha.

Przełknęła gulę, która pojawiła się w gardle i starała opanować zdenerwowanie. Nie chciała, aby ojciec tak szybko dowiedział się o rozwodzie, lecz James najwyraźniej nie miał z tym problemów. Odłożyła na razie myśli o ojcu i skupiła się na załatwieniu spraw ze swoim mężem.

Kolejne kilka minut czytała wszystkie wiadomości od Jamesa, lecz były one podobne do poprzednich.

Gdzie jesteś?

Odbierz!

Odbierz ten przeklęty telefon!

Nie igraj ze mną!

Lizzie zebrała w sobie całą odwagę i już miała wykręcić numer Jamesa, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zaskoczona poderwała się z kanapy. Emily obiecała, że wpadnie do przyjaciółki, aby wesprzeć ją po rozmowie z Jamesem, lecz miała być najwcześniej za godzinę.

Lizzie wyjrzała przez Judasza i aż odskoczyła widząc kto znajduje się po drugiej stronie drzwi.

James.

Jak on ją znalazł? Nie podawała mu swojego adresu, ani ojcu. Jedyne osoby, które wiedziały gdzie mieszka to ona, Emily i jej prawnik. Nikt więcej.

Cały dzień szykowała się na rozmowę z Jamesem, lecz była pewna, że odbędzie się ona przez telefon. Nie była gotowa na spotkanie twarzą w twarz. Kusiło ją, aby udawać, że nie ma jej w domu, lecz ponowne pukanie sprawiło, że odrzuciła ten pomysł. Zdecydowała, że musi przestać zachowywać się jak nastolatka. Nie może wiecznie być tchórzem i chować się przed problemami.

Wzięła głęboki wdech, otworzyła drzwi i popatrzyła na męża.

Jak zawsze prezentował się wspaniale. Ciemne, markowe jeansy idealnie opinały jego długie, umięśnione nogi, a zwykły, biały t–shirt podkreślał szerokie barki i płaski brzuch. Na nosie miał klasyczne, czarne RayBany, które podniósł na czubek głowy, aby przyjrzeć się Lizzie.

Lizzie poczuła, że się czerwieni widząc taksujące spojrzenie męża. Dobrze wiedziała, że w przeciwieństwie do niego, wyglądała całkiem zwyczajnie. Nie miała w planie opuszczać mieszkania, więc jej strój po domu składał się z tego, w czym dzisiaj spała. Za duży, pomięty t–shirt oraz bardzo krótkie, błękitne spodenki. Jej włosy nie były w lepszym stanie. Wilgotne powietrze sprawiło, że rude loczki, dziko sterczały w każdą stronę, okalając jej nie umalowaną, piegowatą twarz.

Oboje wpatrywali się w siebie w milczeniu, wreszcie James przerwał ciszę.

– Mogę wejść do twojego mieszkania? – spytał, celowo podkreślając wyraz twojego.

Odrzucona (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now