Rozdział osiemnasty

9.2K 305 5
                                    

Znów zaczęło kropić, lecz na Lizzie nie zrobiło to większego wrażenia. Nic nie mogło zepsuć jej dobrego humoru. Ani kapryśna pogoda, ani to, że była tak przemoknięta, że jej ubrania ważyły tonę. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była tak szczęśliwa, a od kilku godzin uśmiech nie schodził z jej twarzy. Czuła, że jutro będzie miała zakwasy na policzkach od ciągłego uśmiechania się.

- Musimy się przebrać, bo zachorujemy. – powiedział James, przywołując jedną z przejeżdżających taksówek.

Lizzie posłusznie wsiadła do samochodu i zadrżała od panującego tam ciepła. Dopiero teraz dotarło do niej, jak bardzo była zmarznięta. James przysunął się do niej bliżej, a Lizzie oparła głowę na jego ramieniu.

Nie tak wyobrażała sobie ich drugą randkę. Wszystko starannie zaplanowała, lecz nie przewidziała, że po raz pierwszy od dwóch miesięcy będzie padał deszcz. Mimo brzydkiej pogody, udało jej się zrealizować większość rzeczy, które wymyśliła. Wiedziała, że James odkąd przeprowadził się do Nowego Jorku osiem lat temu, nie miał czasu na bliższe poznanie miasta, więc urządziła mu dzisiaj cały plan zwiedzania.

Zaczęli od wyprawy na Liberty Island, aby zobaczyć z bliska Statuę Wolności. Następnie, udali się na Time Square i do Empire State Building. Niestety, deszcz uniemożliwił im wypożyczenie łódki w Central Parku, lecz zamiast tego podjechali nad Most Brukliński. Na koniec, ku wyraźnemu niezadowoleniu Jamesa, zjedli po hot-dogu z jednej z ulicznych budek.

James objął ją w talii swoją dużą, ciepłą dłonią, sprawiając, że Lizzie westchnęła z zadowolenia. Spojrzała na mężczyznę, który siedział z przymkniętymi oczami i znów szeroko się uśmiechnęła. Obawiała się, że nie spodoba mu się randka, lecz James ani razu nie wyglądał, jakby się źle bawił. Wręcz przeciwnie, wydawał się być zadowolonym ze zwiedzania. Jedyny incydent, gdy prawie się pokłócili miał miejsce w sklepie z pamiątkami. Lizzie chciała mu kupić T-shirt z napisem I <3 NY, który sam sobie wybrał, lecz on nie chciał pozwolić, aby to ona za niego zapłaciła. Wymieniali się argumentami przez kilka minut, lecz żadne z nich nie chciało ustąpić. Wreszcie James, widząc upartą minę Lizzie, pozwolił jej zapłacić, ale sam po kryjomu, kupił jej identyczny T-shirt w mniejszym rozmiarze.

Lizzie też świetnie się bawiła. Na początku ciężko jej było się przełamać i rozmawiać swobodnie z Jamesem, lecz po niecałej godzinie, wszystkie jej opory ustąpiły. Nie brakowało im tematów do rozmowy, ale Lizzie znów złapała się na tym, że nadal niewiele wie o swoim mężu. Zręcznie unikał odpowiedzi na bardziej osobiste pytania, a Lizzie nie chciała psuć im zabawy, zbyt dociekając. Postanowiła, że innym razem bardziej go przyciśnie, a teraz będzie się cieszyć chwilą.

Taksówka zatrzymała się idealnie w momencie, gdy mżawka zamieniła się w mocną ulewę. James zapłacił kierowcy, po czym otworzył drzwi i pomógł wysiąść Lizzie. Biegiem ruszyli w kierunku jej klatki, lecz mimo, że od samochodu do budynku dzieliło ich zaledwie kilka metrów, byli całkiem przemoczeni. Obejmując się i śmiejąc głośno, wchodzili po schodach na właściwe piętro. Nie wyglądali jakby mokre, ciężkie ubranie w ogóle im przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – byli we wspaniałych humorach.

Lizzie otworzyła drzwi i wpuściła ich do środka. Oboje stanęli tuż przed wejściem, nie chcąc bardziej zmoczyć podłogi. James zrobił krok w jej stronę, a Lizzie poczuła jak jej puls przyśpiesza. Mężczyzna nie spuszczając z niej wzroku, nachylił się w jej stronę. Gdy ich wargi prawie się dotykały, zamarł na moment, aby po chwili złapać ją za twarz i pocałować. Lizzie odwzajemniła pocałunek, wczepiając palce w jego wilgotne włosy. Całowali się kilka minut, odrywając się jedynie po to, aby zaczerpnąć oddech, lecz zaraz z powrotem wracali do przerwanej czynności. Lizze czuła się jak odurzona jakimś narkotykiem. Tak bardzo tęskniła za takimi pocałunkami – powolnymi, lecz pełnymi pasji. Jęknęła, gdy James natarł na nią swoim ciałem, przyciskając ją do drzwi. Jego ruchy stały się bardziej chaotyczne, gorączkowe, jakby i on nie mógł się nią nacieszyć.

Odrzucona (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now