Rozdział ósmy

10.4K 318 38
                                    

Lizzie nadal stała nieruchomo, oddalona od ojca o kilka metrów. Zastanawiała się, czy nie odwrócić się i uciec, lecz John jakby czytając jej w myślach, odwrócił się w jej stronę. Nawet z dzielącej ich odległości Lizzie mogła zobaczyć zimne, szare oczy wpatrujące się w nią gniewnie. Pomimo panującego upału, przeszedł ją dreszcz. Zawsze miał na nią taki wpływ. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, aby Lizzie zaczynała drżeć.

Od dzieciństwa Lizzie bała się ojca. Szybko nauczyła się, że nie należy robić nic, aby go zdenerwować. Najlepiej to schodzić mu z drogi i liczyć, że nie będzie o niej pamiętał. Nawet w tej chwili, Lizzie zrobiłaby wszystko, aby ukryć się gdzieś przed nim. Mimo, że miała prawie dwadzieścia trzy lata, w jego obecności znów zamieniała się w tamtą małą, wystraszoną dziewczynkę.

Odkąd wyszła za mąż nie musiała mierzyć się z jego gniewem, więc każdy krok w jego kierunku, wymagał od niej ogromnej odwagi. Stanęła w bezpiecznej odległości od zasięgu jego rąk. Chociaż szczerze wątpiła, aby ojciec uderzył ją na ulicy, gdzie ktoś mógłby to zobaczyć.

– Witaj, ojcze. – powiedziała lekko drżącym głosem.

John zmrużył oczy, mierząc córkę spojrzeniem z góry na dół.

– Co ty masz na sobie? – spytał, nie kryjąc odrazy. – Jak ty wyglądasz? – dodał, gdy jego wzrok zatrzymał się na jej potarganych, brudnych od potu włosach.

Lizzie nie była zaskoczona, że ojciec nawet się z nią nie przywitał. Od zawsze zaczynał rozmowę, od przyczepienia się do jej wyglądu. Nieważne jak dużo czasu, Lizzie poświęciłaby przed lustrem, on i tak znalazłby się coś, co by mu się nie spodobało.

Lizzie sama wiedziała, że nie prezentuje się dzisiaj najlepiej. John musiał być wstrząśnięty jej wyglądem. Nigdy nie pokazywała mu się bez makijażu i starannie dobranych stroi. A w tej chwili miała na sobie przepocone ubrania, twarz zaczerwienioną od wysiłku i gorąca, a o włosach nawet nie chciała myśleć. Czuła też, że nie pachnie najlepiej.

Prysznic będzie musiał poczekać, pomyślała.

Wiedziała rano, że to będzie zły dzień, lecz nie spodziewała się, że aż tak. To, że jej ojciec znalazł się w tej dzielnicy Nowego Jorku, oznaczał, że był mocno zdenerwowany. John nie należał do osób, którym się odmawia. Ignorowanie przez Lizzie jego wiadomości i połączeń nie było dobrym pomysłem, lecz była przekonana, że uda jej się unikać konfrontacji z ojcem przez jakiś czas. Zwłaszcza, że nie miał on jej adresu.

Jedyną osobą, która mogła mu zdradzić jej miejsce zamieszkania był James. Lizzie wiedziała, że nie przepadał on za swoim teściem, wręcz go nienawidził. Tym bardziej była zaskoczona, że wygadał się Johnowi z ich problemów małżeńskich.

Żadne z nich nie powiedziało nic więcej. Lizzie wpatrywała się w ojca, który z obrzydzeniem rozglądał się dookoła. Gdyby nie powaga sytuacji, Lizzie zaśmiałaby się z tego, jak bardzo John nie pasował do jej dzielnicy. Nie chodziło tylko o jego idealnie skrojony garnitur, czy też złoty Rolex błyszczący w promieniach słońca na jego nadgarstku. Chodziło głównie o aurę, jaką roztaczał wokół siebie. Jego postawa wręcz krzyczała: pieniądze i władza. Nie pomagał fakt, że stał oparty o samochód wart zapewne tyle, co wszystkie auta zaparkowane na ulicy.

Lizzie rozejrzała się i zauważyła, że kilka osób zatrzymało się niedaleko i wpatrywało w nich z zaciekawieniem. Widząc w jak podłym nastroju jest jej ojciec, aby uniknąć scen, zaprosiła go do środka.

John w przeciwieństwie do Jamesa nie był ciekawy jak wygląda całe mieszkanie Lizzie. Stanął na środku salonu i patrzył z niechęcią na wszystko co znajdowało się w zasięgu jego wzroku. Na pytanie Lizzie, czy usiądzie zrobił taką minę, jakby zaproponowała mu coś obrzydliwego.

Odrzucona (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now