Rozdział dwudziesty piąty

9.1K 302 37
                                    

Zapatrzyła się na błyszczącą zieleń szmaragdów leżących przed nią i poczuła, że po raz kolejny tego dnia, napływają jej łzy do oczu. Sięgnęła dłonią do pudełeczka i przybliżyła je, aby lepiej się przyjrzeć. W środku, na aksamitnej poduszce, leżała para delikatnych złotych kolczyków ze szmaragdem. Prawie identycznych jak te, które dostała rok temu.

Identycznych, a jednak tak różnych.

Tamte niosły ze sobą jedynie ból i bezradność. Te, wręcz przeciwnie. Stanowiły one radość, nadzieję i... nowy początek.

- Podobają ci się? – odezwał się James, patrząc na nią niepewnie. – Nie wiedziałem, czy po naszej rozmowie to dobry pomysł na prezent, lecz coś podpowiadało mi, że tak.

- Są idealne. – odpowiedziała Lizzie.

Głos jej drżał ze wzruszenia, gdy wspomnieniami wróciła do ich rozmowy sprzed kilku dni.

Spacerowali ulicami miasta, trzymając się za ręce i oglądając mijane witryny sklepów. Lizzie przystanęła przy jednej z wystaw, na której umieszczone były różne starocie. Uwielbiała takie rzeczy. Rzeczy z historią, która najprawdopodobniej na zawsze zostanie dla niej zagadką.

- Chcesz wejść do środka? – spytał James, gdy Lizzie przez kilka minut, wskazywała mu różne, oryginalne przedmioty.

Lizzie pokręciła przecząco głową, przyglądając się teraz wystawionej biżuterii.

- Nie będziesz mógł mnie później wyciągnąć z tego sklepu i nie zdążymy do kina. – odpowiedziała, uśmiechając się do niego.

James nic nie odpowiedział, a jedynie cierpliwie czekał aż pójdą dalej. Lizzie widziała, że jest znudzony, więc już chciała odejść, gdy złapał ją za rękę i wskazał coś palcem.

- Te kolczyki są prawie identyczne jak te co ci dałem na urodziny.

Lizzie przyjrzała się im i przytaknęła.

- Idziemy? – spytała, ciągnąc go za ramię.

James posłusznie poszedł za nią, lecz zrobił się dziwnie milczący. Lizzie próbowała go zagadywać, ale bez skutku. Odezwał się dopiero, gdy prawie dotarli na miejsce.

- Dlaczego nie wzięłaś ze sobą tych kolczyków? Mówiłaś, że ci się podobały.

Zatrzymał ją i popatrzył na nią wyczekująco. Gdy nie odezwała się przez chwilę, dodał:

- Rozumiem, że nie chciałaś wziąć obrączki i pierścionka zaręczynowego, ale dlaczego zostawiłaś resztę?

Widziała w jego oczach, że rzeczywiście nie rozumie jej powodów, chociaż dla niej wydawały się oczywiste. Przygryzła wargę i podniosła głowę, aby go lepiej widzieć. Nie chciała im psuć randki, ale była pewna, że James nie popuści dopóki nie usłyszy jej odpowiedzi.

- Tak, kolczyki są przepiękne. Uwielbiam szafiry, więc wybrałeś je idealnie. Chodzi o to, że... kojarzą mi się z okresem, do którego nie chcę wracać. Ilekroć je zakładałam, przypominałam sobie, że nie pamiętałeś wtedy o moich urodzinach. Odkąd byłam dzieckiem, ojciec zapominał lub nie przykładał wagi do moich urodzin. Nigdy nie dostałam od niego prezentu, czy też, choćbym nie wiem jak go prosiła, nie zrobił mi imprezy. Takie przyjęcie jak miała Bella to był szczyt moich marzeń. – urwała na chwilę i pogrążyła się w myślach. – Więc głupio założyłam, że gdy już będę miała kogoś, czy to chłopaka, czy męża to wreszcie ktoś będę miała takie urodziny, o jakich zawsze marzyłam. Łączyłam pamięć o nich z byciem zauważoną, ważną. Dlatego wtedy się wystroiłam i czekałam na ciebie pół dnia. Byłam pewna, że chociaż się nie dogadujemy, to w ten dzień zrobisz wyjątek. Może teraz wydawać się to śmieszne, ale tak się wtedy czułam. Dlatego nie wzięłam tych kolczyków ani niczego innego, bo chciałam zapomnieć o tych wszystkich złych momentach, o których te rzeczy mi nieustannie przypominały.

Odrzucona (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now